1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Koronawirus, Niemcy, ich spojrzenie na siebie samych. OPINIA

24 lutego 2021

Czy Niemcy są jeszcze tak dobrze zorganizowani, jak sami o sobie myślą? Pandemia może być okazją, aby porozmawiać o kilku reformach naszej koegzystencji, uważa Jens Thurau.

https://p.dw.com/p/3pojU
We Frankfurcie nad Menem powstało piękne centrum szczepień. Tylko szczepionek brak.
We Frankfurcie nad Menem powstało piękne centrum szczepień. Tylko szczepionek brak.Zdjęcie: Boris Roessler/dpa/picture alliance

Niemcy uchodziły niegdyś za ostoję wydajności i wiarygodności. Niemcy, tak brzmiała ta opowieść, byli może trochę szorstcy i śmiali się tylko skrycie, ale byli punktualni i dobrze zorganizowani. Na ich dobrobyt pracowało wiele tysięcy średnich, raczej mniejszych przedsiębiorstw i względnie silne państwo.

W centrum było szeroko pojęte mieszczaństwo i idea korporacjonizmu, którego zasada, mówiąc ogólnie, brzmiała tak: rezygnujemy z walk klasowych dawnych czasów, konflikty będą rozwiązywane pokojowo. Pomimo silnych związków zawodowych, strajki raczej są rzadkością. W zamian ludzie w możliwie najszerszym stopniu mają udział w dobrobycie.

Zmiana zaczęła się już przed pandemią

Czy pomylę się, jeśli powiem, że wraz z nadejściem pandemii ta kultura ostatecznie stała się przeszłością? Zmiana ta rozpoczęła się już dużo wczesniej. Choćby wieloletni spór o budowę nowego podziemnego dworca w Stuttgarcie albo budowa lotniska berlińskiego były zwiastunami tego, że sprawdzona równowaga interesów już nie funkcjonuje. Ciągle jeszcze widać było starania o to, by wszystkie grupy społeczne uczestniczyły w rozwiązywaniu problemów, ale coraz częściej przy kuchni stało zbyt wiele kucharek: rząd federalny, kraj związkowy, powiaty i miasta, do tego inicjatywy obywatelskie i gremia ekspertów. Z dawnych czasów pozostała jedynie ambicja, by to, za co zabierają się Niemcy, było zrobione solidnie.

Autor komentarza Jens Thurau
Autor komentarza Jens ThurauZdjęcie: DW

Dobrym przykładem jest tu nowe berlińskie lotnisko. Wiele szumu zrobiono wokół zainstalowania systemu wentylacji pożarowej, której nie ma jeszcze nigdzie na świecie, i która potem nigdy nie zadziałała. Do tego dochodzą stałe specjalne życzenia ze strony polityki. Rezultat jest taki, że dopiero od niedawna nowe lotnisko jest gotowe, z wieloletnim opóźnieniem i za wielokrotność zaplanowanej pierwotnie ceny.

Były sygnały ostrzegawcze. Koncern Volkswagen, największy niemiecki producent samochodów z dużym udziałem państwa, oszukiwał swoich klientów, aby dotrzymać ustawowych limitów emisji spalin. Także „Energiewende”, transformacja niemieckiej energetyki, którą Niemcy chcieli przeprowadzić szczególnie dobrze, (w tym pożegnanie z energią atomową), drepcze w miejscu.

Czy ktoś jeszcze się w tym orientuje?

A teraz koronakryzys. Nikt nie orientuje się już w koncepcjach, według których szkoły mają zostać otwarte w jednych miejscach, a gdzie indziej pozostaną zamknięte. Pani kanclerz najwyraźniej zrezygnowała z prób przeforsowania czegoś jednolitego, jeśli chodzi o walkę z pandemią. Pozwalamy sobie na wyznaczenie kilku priorytetowych grup przy szczepieniach przeciwko wirusowi – typowo po niemiecku dopracowując to w najdrobniejszych szczegółach i mało przejrzyście, ale zapominamy o zamówieniu wystarczającej ilości szczepionek.    

Potem dostępna szczepionka, ta od AstraZeneki, jest tak negatywnie opisywana w mediach, że niewielu obywateli chce się dać nią zaszczepić, chociaż jej skuteczność udowodniono. Drzewa zaczęły zasłaniać nam las!

Niemcy, całkiem zadowoleni z siebie

Wiele z tego zamieszania ma przyczyny w tradycji. Edukacja zawsze była kompetencją krajów związkowych, a częściowo absurdalne różnice w polityce oświatowej i poziomie edukacji od dawna są niemiecką codziennością. Ale przymyka się na to oko, bo kraj jako całość dobrze radził sobie z tą postacią federalizmu –  także na początku pandemii.

Wówczas, przed rokiem wydawało się jeszcze, że my, Niemcy, opanujemy pandemię! Poradziliśmy sobie z kryzysami finansowym, euro i uchodźczym lepiej, niż wielu innych. Przez długi czas dało się zauważyć zadowolenie z siebie, które często grozi przegapieniem decydującego momentu. Pod względem cyfryzacji Niemcy – ostrożnie mówiąc – bardzo potrzebują renowacji. Gdzie jeszcze w Europie w 2021 roku są lokalne urządy ds. zdrowia, które przekazują do stolicy liczby zakażeń faksem? 

Szczere spojrzenie na siebie

Niemcy pilnie muszą szczerze przyjrzeć się sobie samym. To nie jest apel o samoudręczanie się (to jeszcze jedna niemiecka specjalność). Nadal pozostaniemy jednym z gospodarczo najsilniejszych krajów na świecie. Chcemy miedzynarodowej współpracy w walce z pandemią, ochroną klimatu i zapewnieniem pokoju. Wszystko dobrze. Ale powinniśmy czasem przemyśleć naszą wewnętrzną organizację. Zaciskanie przez państwo pasa niemal na śmierć, aby osiągnąć święty cel „czarnego zera", nie było dobrym pomysłem. W czasie pandemii hojnie wsparliśmy wiele firm, niemieckie regulacje o krótkiej pracy (Kurzarbeitgeld) także w czasie kryzysu finansowego okazały się błogosławieństwem. Ale zapominamy, jak ważni są także młodzi założyciele firm, prowadzący samodzielną działalność gospodarczą, artyści i twórcy kultury, których ze względu na ich niewielką siłę nikt nie dostrzega. A którzy są duszeni przez biurokrację.

Więcej debat o nas samych w trakcie oraz po pandemii

Czas na debatę, jak powinny się zmienić Niemcy po pandemii. Albo lepiej: w jaki sposób Niemcy nadal mogą dobrze sobie radzić również w sytuacji, gdy wirus już nie odejdzie, a następne pandemie zapukają do drzwi. Potrzebujemy wydajnego i zdolnego do działania państwa z możliwie ograniczoną hierarchią. Nowego spojrzenia na nowoczesne formy samodzielności. Federalizmu tam, gdzie jest dobry. Ale musimy też odważyć się na więcej centralizmu, kiedy jest potrzebny. I trochę mniej arogancji też nie byłoby czymś złym.