1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Korona w Rosji. Kreml manipuluje statystykami?

20 czerwca 2020

W Rosji jest pół miliona osób zakażonych koronawirusem. Jednak oficjalnie na COVID-19 zmarło mniej niż 8000 osób. Ta różnica budzi wątpliwości ekspertów.

https://p.dw.com/p/3e5IW
Lekarz w ochronnym kombinezonie w klinice im. Łomonosowa w Moskwie
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/Sputnik/T. Makeyeva

W pokoju Anny Kłoczkowej stoi fotografia jej mamy Galiny Olejnik. Kiedy zachorowała ona na COVID-19, córka musiała błagać lekarzy, by skierowali chorą do szpitala. Jednak Galina zmarła w szpitalu w regionie Jarosława 21 maja. Pracowała jako recepcjonistka w jednej z przychodni. Tam najprawdopodobniej zaraziła się koronawirusem. W pracy nie było wyposażenia ochronnego. – Sama szyłam mamie maseczki na gumkach – wspomina Anna.

W Rosji zgon z powodu koronawirusa musi zostać potwierdzony przez patologa. W przypadku Galiny z tego powodu dokonano autopsji. Anna pokazuje akt zgonu. – Infekcja koronawirusem uznana została za jedną z przyczyn śmierci. W dniu, w którym zmarła moja mama, w statystykach podano jedną ofiarę korony i był nią mężczyzna. Moja mama w ogóle nie pojawia się w statystyce  – mówi.

Śmierć mężczyzny potwierdził gubernator regionu jarosławskiego Dmitrij Mironow na swoim profilu na Facebooku. Także przez następny tydzień nie zmieniły się statystyki umieralności na koronawirusa w tym regionie. Deutsche Welle poprosiła odpowiedni urząd zdrowia o wyjaśnienia. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.

Anna Kłoczkowa pokazuje akt zgonu swojej mamy
Anna Kłoczkowa jest rozgoryczona potraktowaniem jej mamyZdjęcie: DW/K. Gabow

Wątpliwości co do oficjalnych liczb

Już w maju "New York Times" i "Financial Times" poddały w wątpliwość rosyjskie statystyki i zwróciły uwagę na to, że 70 proc. zgonów na COVID-19 w Moskwie i Sankt Petersburgu w ogóle nie jest uwzględniona w oficjalnych statystykach. Rosyjskie władze twierdzą jednak, że dane są bez zarzutu. Na zapytanie DW ministerstwo zdrowia Federacji Rosyjskiej odpowiedziało, że Rosja posługuje się metodologią zaleconą przez Światową organizację zdrowia (WHO).

Jednak dyrektor WHO ds. interwencji kryzysowych, Michael Ryan, twierdzi, że rosyjskie statystyki w odniesieniu do śmiertelności są "mało zrozumiałe" i dyskrepancja między liczbą zachorowań a zgonami "jest niezwykła". Przedstawicielka WHO w Rosji, Melita Vujnovic, skomentowała tę wypowiedź w rozmowie z radiem "Biznes FM": "Ryan nie jest statystykiem i nie ma żadnych doświadczeń na tym polu". Miała to być jego prywatna opinia. Ze strony WHO nie ma w odniesieniu do Rosji żadnych zastrzeżeń – twierdzi Vujnowic.

Pomimo to rosyjskie statystyki prowokują do zadawania pytań. Np. w regionie Archangielska prowadzone są podwójne statystyki. Artiom Wachruszew, wiceszef władz regionalnych potwierdził DW, że dla miasta Sewierodwinska istnieje oddzielna statystyka. – Częścią ludności opiekuje się Federalna Agencja Medycyny i Biologii (FMBA). To są głównie pracownicy zakładów zbrojeniowych. FMBA prowadzi osobny rejestr tych pacjentów i nie są oni uwzględniani w statystykach regionu Archangielska – zakomunikował Wachruszew. Rosyjskie ministerstwo zdrowia nie odpowiedziało DW na pytanie, gdzie uwzględniane są dane FMBA.

Borys Owczinnikow z mikrofonem
Borys Owczinnikow wątpi w prawdziwość oficjalnych statystykZdjęcie: privat

Podejrzane końcówki

Wątpliwości co do oficjalnych danych ma także Borys Owczinnikow z rosyjskiej agencji badawczej „Data Insight”. Przeanalizował wzrost liczby zakażeń koronawirusem w Rosji od 30 kwietnia do 24 maja i stwierdził, że w tym czasie cztery razy liczby miały końcówkę 99. 30 kwietnia 7099, 8 maja 10699, 12 maja 10899 i 24 maja 8599. Statystyczne prawdopodobieństwo, że liczby w takim przedziale czasowym cztery razy zakończą się liczbą 99, jest bardzo małe – tłumaczy Owczinnikow. – Najwidoczniej władze chciały podać okrągłą liczbę. Wiedzą jednak, że może się to wydać ludziom podejrzane. Zanim opublikowali te liczby, zmienili końcówki na 99 – dodaje. Owczinnikow nie wyklucza tym samym, że dane regionalne i federalne są manipulowane.

Medycy mają własną listę

Pod koniec maja rosyjskie ministerstwo zdrowia opublikowało listę 101 nazwisk lekarzy, którzy zmarli na SARS-Cov2. Jednak rosyjscy lekarze od dawna prowadzą własną statystykę – "listę pamięci", na której znajduje się 400 osób. Do inicjatorów tej akcji należy moskiewski anestezjolog Aleksiej Erlich. Uważa on oficjalne dane za niepełne. – Ministerstwo wyłączyło pomocniczy personel medyczny z tej listy i opiekunki zaliczyło do sprzątaczek. Na naszej liście są kierowcy karetek, którzy nie są przez nich zaliczani do personelu medycznego – tłumaczy.

Aleksiej Erlich w lekarskim kitlu
Lekarz Aleksiej Erlich sam był zarażony koronawirusemZdjęcie: privat

Erlich jest przekonany, że Federalna Służba Ochrony konsumenta i Ludzkich Potrzeb (Rosportebnadsor) kłamie. Szefowa tej instytucji, Anna Popowa, oświadczyła, że śmiertelność wśród lekarzy w czasie pandemii w porównaniu z innymi przedziałami czasowymi faktycznie nie zmieniła się. – Wielu lekarzy nie jest poddawanych testom. Wiem ze szpitali, że w niektórych z nich testy są zabronione, by upiększyć statystyki. Ludzie umierają, nie są jednak uwzględniani w statystyce korony – mówi Erlich, który sam był zakażony koronawirusem.

Dla rosyjskiego ministerstwa zdrowia zmarła Galina Olejnik, która pracowała w recepcji przychodni, nie była pracownikiem medycznym. Stąd jej krewni nie otrzymają też żadnej pomocy finansowej. Galina widnieje jednak na wspomnianej "liście pamięci". Dla jej córki Anny Kłoczkowej to marne pocieszenie. Nie mogła nawet wziąć udział w pogrzebie własnej matki, ponieważ zaraziła się koronawirusem i musiała poddać się kwarantannie. Anna jest przekonana, że przez długi czas nie chciano wykonać u niej testu - tylko po to, by upiększyć statystykę.