1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Konflikt w konsulacie w Monachium. Spór, wybory i referendum

5 września 2023

W Konsulacie Generalnym RP w Monachium od miesięcy narasta konflikt. Poszło o pieniądze, ale nie tylko. Spór może mieć znaczenie dla październikowych wyborów parlamentarnych.

https://p.dw.com/p/4VxIE
Konsulat Generalny RP w Monachium
Konsulat Generalny RP w MonachiumZdjęcie: Felix Hörhager/dpa/picture alliance

Ta sprawa formalnie dotyczy tylko kilku osób – pięciu zatrudnionych w monachijskim konsulacie Polek oraz ich szefa, konsula generalnego Jana Malkiewicza. Dla dwóch pracownic konsul jest już ich byłym szefem. Jedna zakończyła pracę z końcem czerwca, druga – Aneta Lewandowska – w ostatni dzień sierpnia.

Lewandowska przez ponad pięć lat pracowała w dziale prawnym konsulatu jako referentka. Przedtem przez 20 lat była nauczycielką w działającej przy konsulacie szkole, a przez osiem lat nawet nią kierowała. To właśnie ona w czerwcu br. zwróciła się do Polskiej Redakcji Deutsche Welle, gdy straciła wiarę, że uda się cokolwiek osiągnąć. Wsparła ją Beata Pałka z działu paszportowego pracująca w konsulacie od 22 lat.

Konflikt w konsulacie

W tym sporze chodziło w pierwszym rzędzie o podwyżki płac dla pracownic monachijskiego Konsulatu Generalnego RP. Ale także – jak twierdzą obie panie – o brak szacunku, lekceważenie problemów, chaos panujący w konsulacie i w końcu o brak decyzji zarówno w sprawach zasadniczych, jak i drobnych. Zarzucają konsulowi brak rozeznania w sprawach konsularnych. Skarżą się, że są podsłuchiwane, czy aby nie prowadzą w pracy prywatnych pogaduszek.

Co więcej, ten konflikt nabrzmiał w szczególnym momencie, kiedy to między innymi od pracowników konsulatu będzie zależeć, czy w Monachium uda się sprawnie przeprowadzić 15 października wybory do Sejmu i Senatu. Chodzi o to, czy wszyscy Polacy, którzy pojawią się w lokalach wyborczych utworzonych przez monachijski Konsulat Generalny zdążą zagłosować przed ich zamknięciem i czy komisje wyborcze będą w stanie policzyć wszystkie oddane głosy w ciągu 24 godzin – terminie narzuconym przez ustawodawcę.

A od tego z kolei może nawet zależeć wynik polskich wyborów i to, kto będzie rządzić w Polsce przez kolejne cztery lata.

Efekt motyla

Teoretycznie wystarczy jeden głos, który przechyli wynik wyborów na drugą stronę. O takim wydarzeniu mówi się, że to „efekt motyla”. Jak niewielki błąd pomiarowy skutkujący błędną prognozą pogody, już po kilku dniach nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością.

Taki skutek może spowodować na przykład pominięcie nawet niewielkiej liczby głosów, gdy wyborcom nie uda się wejść do lokalu wyborczego przed zakończeniem głosowania. Wyborczy efekt motyla może się zdarzyć w każdej komisji, ale w tych za granicą jest większe ryzyko, że w niedzielę wyborczą do zjawi się więcej głosujących niż komisja będzie w stanie obsłużyć. – Podczas ostatnich wyborów prezydenckich w 2020 roku w Kolonii głosowało 32 tysięcy osób, a w Monachium 22 tysiące – mówi Aneta Lewandowska. – W tym roku Kolonia będzie mieć 18 komisji, a my sześć – dodaje.

A na dodatek tym razem będą to nie tylko wybory. Ci, którzy będą domagać się odnotowania, że nie uczestniczą w referendum, będą zapewne przebywać w lokalu wyborczym nieco dłużej. Inni być może z tego powodu nie zdążą wejść do środka przed zakończeniem głosowania.

Pierwsze uderzenie obuchem

Politolog Jan Malkiewicz jest konsulem generalnym w Monachium od października 2020 roku. – Przez pierwszy rok w zasadzie nie mieszał się do tego, co robimy – mówi DW Beata Pałka. Ale po roku to się zmieniło. Jako pierwsza odczuła to Aneta Lewandowska, gdy konsul zaprosił ją do swojego gabinetu i powiedział, że ma złożyć wypowiedzenie.

„Podtrzymuję moją piątkową odpowiedź, że nie złożę wypowiedzenia. Zgodnie z opinią adwokata, z którym się skonsultowałam, nie ma Pan podstaw, aby żądać ode mnie rezygnacji” – poinformowała go e-mailem z 25 października 2021 roku. Kopię wysłała do męża zaufania i departamentu konsularnego MSZ, a ostatnio udostępniła też Polskiej Redakcji DW. – Zrobiłam to, żeby pozostał ślad, że taka rozmowa miała miejsce – podkreśla.

– Zresztą powiedział mi wtedy, że nie ma żadnych merytorycznych zarzutów wobec mnie, ale „zbiera na mnie kamyczki” – wspomina pani Aneta. – To było pierwsze uderzenie obuchem, bo do tamtej chwili nie mieliśmy żadnej scysji, żadnej negatywnej wymiany zdań, żadnego konfliktu. Ani ukrytego, ani otwartego. Wydawało mi się, że współpracujemy normalnie i że on nas ceni.

Sześć euro więcej niż minimum

W połowie lutego br. referentka Lewandowska wysłała e-mail do centrali z prośbą o podwyżki płac w imieniu wszystkich miejscowych pracownic monachijskiego konsulatu. – Od kiedy zaczęłam pracować w konsulacie, czyli od 22 lat, żadnych podwyżek płac nie było – tłumaczy Beata Pałka. – Wprawdzie od 2019 roku zarabiam więcej, ale to był skutek użycia stosownego przelicznika przy przejściu z zatrudniania mnie według prawa polskiego na – zgodne z miejscem mojego zamieszkania – zatrudnienie według prawa niemieckiego – wyjaśnia. Pozostałe panie były od początku zatrudnione według prawa niemieckiego.

Tymczasem płaca minimalna w Niemczech wzrosła 1 października 2022 roku do 12 euro brutto za godzinę, co przy 40-godzinnym tygodniu pracy oznacza 2080 euro miesięcznie. Wynajem małego dwupokojowego mieszkania w Monachium kosztuje mniej więcej połowę tej kwoty. – W tej chwili zarabiamy jedynie o sześć euro więcej niż ustawowa płaca minimalna, a wymaga się od nas ukończenia studiów wyższych, znajomości języka niemieckiego i wielu innych rzeczy – mówiła nam Aneta Lewandowska, gdy jeszcze pracowała w konsulacie.

Podwyżki z warunkami

– To Aneta wywalczyła dla nas podwyżki. I dla koleżanek w Kolonii i Hamburgu – mówi Beata Pałka, dodając, że ona sama ma kilka procent więcej niż pozostałe koleżanki.

Podwyżki w Kolonii i Hamburgu dotyczyły łącznie dwóch osób i zostały już wypłacone. W Monachium sprawa jest skomplikowana. Tam konsul generalny dostał pewną pulę na podwyżki i sam miał zadecydować, jak ją podzieli. Jak wyglądał ten podział, Aneta Lewandowska opisała szczegółowo w e-mailu z 11 maja, tym razem adresowanym do męża zaufania, departamentu konsularnego oraz biura spraw osobowych w MSZ. Referentce pracującej od trzech lat przyznał podwyżkę o 300 euro, a jej dwóm koleżankom, zatrudnionym wtedy od siedmiu miesięcy i od półtora roku, dodał po 200 euro. Zatrudniona zaś od pięciu lat inicjatorka walki o podwyżki pani Aneta miała dostać 85 euro więcej, a pracująca od 22 lat pani Beata – 89 euro. – Podwyżka o 89 euro brutto po tylu latach pracy jest jak policzek. Dla mnie to było upokarzające – mówi Beata Pałka. Podobnie odebrała żądanie podpisania nowej umowy o pracę na czas określony, półtora roku, poczynając od 1 marca.

Wszystkie pracownice, które były wtedy zatrudnione na czas nieograniczony, solidarnie odmówiły podpisania tych umów, gdyż uznały je za sprzeczne z prawem. I do dziś nie dostały ani centa. – Umowy naruszały obowiązującą w prawie niemieckim zasadę równego traktowania, zgodnie z którą podwyżki płac dla osób zatrudnionych na równorzędnych stanowiskach muszą być takie same – wyjaśnia Aneta Lewandowska, zatrudniona do niedawna w dziale prawnym konsulatu. A Beatę Pałkę, zatrudnioną przez jednego pracodawcę dłużej niż 15 lat, obejmuje ponadto ustawowa ochrona. Nie można jej zwolnić, o ile nie dopuści się rażącego naruszenia prawa.

Niezgodne z prawem jest ponadto – zdaniem naszych informatorek – zawarta w nowych umowach zgoda na dodatkowe nieodpłatne zatrudnienie w wymiarze dziesięciu godzin miesięcznie, także w soboty, niedziele i święta.

Wizyta z centrali

Na e-mail z 11 maja przez długie tygodnie nie przychodziła z Warszawy żadna odpowiedź. Aż niespodziewanie 18 lipca zawitało w Monachium troje dyrektorów z MSZ. Byli trzy dni, długo ze wszystkimi rozmawiali, w tym z Anetą Lewandowską i Beatą Pałką (z nią przez telefon, bo była na zwolnieniu).

W paniach z konsulatu obudziła się nadzieja na rozwiązanie sprawy, która jednak w ciągu kilku następnych tygodni rozwiała się definitywnie. Tym bardziej, że podczas wizyty delegacji z centrali zostały poinformowane o rozwiązaniu z dniem 1 sierpnia br. resortowej komisji antymobbingowej i powołaniu na jej miejsce nowego ciała. A także i o tym, że jeżeli do tego dnia nie uda się rozstrzygnąć zgłoszonych do niej spraw, nie będą one już rozpatrywane.

– Nikt nawet nie zadał sobie trudu, żeby nam napisać „z takiego a takiego powodu sprawa ta nie będzie procedowana”, albo „uważamy, że zarzuty są absurdalne, a pan Malkiewicz jest fantastyczny” – mówi Aneta Lewandowska.

– Mnie chodzi głównie o to, co się stało z pieniędzmi, które przyszły na nasze podwyżki – dodaje Beata Pałka. – Podwyżki miały być przyznane od marca. Koleżanki w Kolonii i Hamburgu je dostały.

Aneta Lewandowska nie wytrzymała presji i złożyła wypowiedzenie, choć kilka miesięcy wcześniej nie przyszłoby jej to na myśl. Na jej miejsce nikt jeszcze nie został zatrudniony, a wybory coraz bliżej…

MSZ milczy

O sytuację w konsulacie zapytaliśmy także drugą stronę. Pytania wysłaliśmy zarówno do konsula generalnego RP Jana Malkiewicza, jak i do Pawła Baki i Marcina Jakubowskiego, dyrektorów Biura Spraw Osobowych i Departamentu Konsularnego w MSZ, a przede wszystkim do odpowiedzialnego za sprawy prawne, konsularne i kontakty z Polonią sekretarza stanu Piotra Wawrzyka.

Otrzymaliśmy odpowiedź na zapytanie do konsula, ale żadnej odpowiedzi z Warszawy. Zamiast odpowiedzi od wiceministra Wawrzyka media w Polsce doniosły o jego dymisji. 

Konsulat Generalny RP w Monachium odmówił potwierdzenia, że zatrudnione tam pracownice zarabiają o sześć euro więcej niż płaca minimalna w Niemczech. Chodzi o „poufne informacje” – argumentowano. W kwestii zróżnicowania przyznanych podwyżek konsulat „kieruje się (…) przepisami prawa i w ramach przysługujących pracodawcy uprawnień decyduje o przyznaniu podwyżek, jak i ich wysokości” – czytamy. Ponieważ jednak referentki odmówiły podpisania nowych umów o pracę, do wypłaty podwyżek nie doszło. „Rozdysponowania niewykorzystanych środków dokonano na inne cele, związane z wynagrodzeniem pracowników placówki” – informuje konsulat.

Same umowy sporządzono na podstawie wzoru, który „został stworzony przez zewnętrzną kancelarię prawną”. Konsulat „dysponuje opinią prawną potwierdzającą zgodność zawartych we wzorze regulacji z prawem, któremu ta umowa podlega”. W odpowiedzi konsulatu zabrakło informacji, czy chodzi o prawo polskie, czy niemieckie. Jest natomiast wzmianka, że „każda umowa może być negocjowana również i w tym przypadku”.

Tuż przed wyborami

W kwestii wyborów do Sejmu i Senatu oraz referendum konsulat twierdzi, że „podejmuje wszelkie czynności zgodnie z kalendarzem wyborczym i z najwyższą starannością, aby przygotować warunki do sprawnego przeprowadzenia wyborów i referendum”. Z kolei przy odmowie odbioru kart do głosowania obowiązuje interpretacja przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej, że taki fakt będzie jedynie odnotowywany w spisie wyborców, co nie wpłynie „znacząco na wydłużenie procesu głosowania”.

Konsulat informuje też, że w ostatnich wyborach parlamentarnych w 2019 roku w monachijskim okręgu wyborczym głosowało 13 tysięcy wyborców. W tym roku spodziewa się 17 tysięcy. Obwody wyborcze za granicą „tworzy w drodze rozporządzenia minister właściwy do spraw zagranicznych, po zasięgnięciu opinii Państwowej Komisji Wyborczej”. Zgodnie z kalendarzem wyborczym ich numery i granice muszą zostać opublikowane do 25 września.

Tymczasem, jak dowiedziała się DW, konsul Malkiewicz przejmie niebawem obowiązki konsula generalnego w Kolonii. Tamtejszy konsul generalny – Jakub Wawrzyniak – pożegnał się już z pracownikami i wraca do Warszawy. Do tak poważnych zmian personalnych dochodzi tuż przed wyborami. A Jakub Wawrzyniak ma opinię doskonałego organizatora, który zapewniłby, że głosy zostaną podliczone w ciągu 24 godzin. 

Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>