1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarze prasy niemieckiej, środa 18.02.2009

18 lutego 2009

Dziś – o dyskusjach nt. przyszłości Opla oraz sporach na tle ewentualnego wejścia Eriki Steinbach do zarządu fundacji Centrum Przeciwko Wypędzeniom.

https://p.dw.com/p/GwsH

Ostsee-Zeitung

z Rostocku pyta: "Czy Opla należy sobie odpuścić? Konsekwencje byłyby miażdżące. Koniec Opla równałby się utracie tysięcy miejsc pracy. Kto w niemieckiej polityce na szczeblach federalnym i landowym zechciałby przejąć za to odpowiedzialność? Nikt. Nie menedżment w Ruesselsheimie należy winić za ten stan chronicznej depresji. Przyczyn należy się doszukiwać wyłącznie w USA. Mniejszym złem w porównaniu z likwidacją Opla byłby pomimo wątpliwości natury polityczno-regulacyjnej, przejściowy wykup udziałów przez skarb państwa."

Pytanie, czy można sobie wyobrazić świat bez Opla, stawia również Kieler Nachrichten z Rostocku, ale dochodzi do zupełnie innego wniosku:

"Oczywiście - nie można. Nawet jeśli nie byłoby to po myśli 26 tysięcy pracowników. Bankructwo Opla rzeczywiście mocno by w nich uderzyło. Pomimo to ratowanie prywatnej firmy nie jest zadaniem podatnika. Nowy minister gospodarki Guttenberg nie jest też lepszym menedżerem przemysłu samochodowego. Gdy nie będzie wyjścia, Opel będzie musiał ogłosić upadłość, a państwo socjalne zabezpieczyć jego pracowników, bo to należy do zadań państwa i nic więcej."

W wychodzącej w Heidelbergu gazecie Rhein-Neckar-Zeitung czytamy:

"Opel pozostawiony sam sobie nie ma szans na przeżycie, mimo iż może się poszczycić nowoczesną produkcją i znakomitym wydziałem technologicznym. Ta firma jest po prostu za mała, aczkolwiek przejęcie jej przez państwo albo władowanie w nią miliardowych sum byłoby fałszywym sygnałem; o pomoc zaczęłyby wołać i inne firmy i branże. Skutkiem tego rozkręciłaby się osłabiająca mechanizmy konkurencyjności spirala subwencji, która mogłaby się zakończyć katastrofą."

Spory o Steinbach

Związek Wypędzonych chętnie widziałby swą przerwodniczącą Erikę Steinbach we władzach fundacji planowanego Centrum Przeciw Wypędzeniom. Polski rząd się temu sprzeciwia - pisze Frankfurter Allgemeine Zeitung:

"Władysławowi Bartoszewskiemu - wielce cenionemu w Niemczech weteranowi wojennemu i budowniczemu mostów - zdawało się, że się przysłuży relacjom dwustronnym, jeśli ultymatywnie ostrzeże rząd federalny przed powołaniem przewodniczącej wypędzonych. A Gesine Schwan, jego odpowiedniczka po stronie niemieckiej, nie miała nic pilniejszego do roboty jak włożyć na wszelki wypadek "rękę w ogień", że socjaldemokratyczni ministrowie w gabinecie odrzucą powołanie Steinbach do Rady fundacji. W konsekwencji Związek Wypędzonych opowiedział się po stronie swej przewodniczącej. W ten oto sposób oboje stali się tym, czego Niemcy i Polska nie potrzebują, czyli pełnomocnikami ds. złych stosunków."

Również berlińska Die Welt ze niezrozumieniem podchodzi do stanowiska Polski:

"Trudno to zrozumieć, ponieważ po pierwsze Erika Steinbach sama raz po raz zabiegała o nadanie Centrum europejskiej perspektywy, a po drugie mieszanie się do nominowania przedstawicielki danej organizacji do władz fundacji nie jest zadaniem rządu federalnego. Związek Wypędzonych ma prawo nominować osoby zaufane. Czy można mieć o to do niego pretensje, że w pierwszej kolejności pomyślał o Erice Steinbach, bez której idea Centrum Przeciw Wypędzeniom nie zostałaby w ogóle urzeczywistniona?"

W podobnym tonie wypowiada się Frankfurter Rundschau:

"Tocząca się w Polsce zagorzała dyskusja wokół Eriki Steinbach nie jest wolna od irracjonalności i resentymentów wobec córki oficera Wehrmachtu, która zdobyła sobie pozycję w swej partii, dzięki poglądom prawicowo-konserwatywnym. A przecież to Erika Steinbach w krótkim czasie zmodernizowała wyobcowany Związek Wypędzonych BdV. Dla dobra projektu "Widoczny Znak" należałoby sobie życzyć, by dyskusja wokół Steinbach zeszła na tę płaszczyznę, na której znajdują się już badania naukowe, dotyczące ucieczek i wypędzenia."