1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Presse pa Obama D; D PL Solidarnosc

5 czerwca 2009

Niemiecka prasa komentuje dziś orędzie prezydenta USA do muzułmanów i obchody rocznicy pierwszych częściowo wolnych wyborów w PRL.

https://p.dw.com/p/I40S

Stany Zjednoczone chcą nowego początku w stosunkach z muzułmanami na całym świecie – oświadczył wczoraj w Kairze Barack Obama. Zdaniem Financial Times Deutschland, w jego wystąpieniu, które można porównać z historycznym przemówieniem Johna F. Kennedy'ego w Berlinie:

„Zabrakło tylko jednego zdania: Jestem Arabem! W ciągu niespełna godziny prezydent USA, nie umizgując się ani przez chwilę do muzułmanów, stworzył przesłanki nowej ery w stosunkach ze światem arabskim, zatrutych w ciągu ośmiu lat prezydentury George’a W. Busha. I choć nie każde zdanie Obamy można poczytać za dowód zasadniczego zwrotu w amerykańskiej polityce zagranicznej, to liczne, ale znaczące niuanse w doborze słów i sformułowań świadczą o jego szacunku wobec świata islamu i czynią jego orędzie wiarygodnym”.

Komentator Berliner Zeitung podkreśla, że:

„Obama nie pominął żadnego, drażliwego tematu. Mówił o konflikcie izraelsko-palestyńskim, o holocauście i przerażeniu, które w Izraelu budzą palestyńskie rakiety i zamachy samobójcze; mówił również o cierpieniach pozbawionych ojczyzny Palestyńczyków. Wymienił Iran i – mając w tym samym stopniu na myśli Teheran jak i Tel Aviv - domagał się świata bez broni atomowej. Mówił o prawach kobiet i braku legitymizacji politycznej licznych władców świata arabsko-muzułmańskiego. Gdyby któryś z Egipcjan użył podobnych słów, to najprawdopodobniej od razu wylądowałby za to w jednym z więzień Mubaraka”.

Freie Presse z Chemnitz też jest pełna uznania dla retorycznego kunsztu Obamy, ale – jak pisze:

„Obama nie ma żadnych rozwiązań problemów, tylko pewną wizję. Ale tę miał także jego poprzednik na urzędzie, który pragnął uszczęśliwić świat demokracją w jej zachodnioeuropejskim wydaniu. To się nie udało i Obama zdecydował się inaczej rozłożyć akcenty, deklarując wolę usunięcia braku zaufania między kulturami. Czy to się powiedzie – czas okaże, ale i w tym wypadku warto chyba zachować ostrożny sceptycyzm”.

Rocznica wyborczego zwycięstwa "Solidarności"

W obszernym komentarzu pt. „Do kogo należy zwycięstwo nad komunizmem?” warszawski korespondent dziennika Frankfurter Allgemeine Zeitung Konrad Schuller pisze dziś o stosunku niemieckiej klasy politycznej do zasług Polski i Polaków w obaleniu tego ustroju. Nawiązując do wczorajszych obchodów na Wawelu 20 rocznicy pierwszych, częściowo wolnych wyborów w PRL, Schuller nawiązuje do polskich obaw, że ich wkład w wyzwolenie Europy Wschodniej z okowów stalinizmu często bywa na Zachodzie niedoceniany i pomijany. Jak pisze:

"Ku niezadowoleniu i rozgoryczeniu Polaków, na świecie więcej się mówi o upadku muru berlińskiego niż o polskich wyborach 4 czerwca 1989 roku”. I dalej: „Polacy uważają, że są systematycznie spychani na margines, kiedy mowa jest o ich wkładzie w bieg najnowszej historii Europy”. Cytuje przy tym słowa Lecha Wałęsy, który powiedział wczoraj w Krakowie, że „gdyby nie polski 4 lipca, mur berliński stałby do dziś”.

Tymczasem, podkreśla Schuller: „Klasa polityczna w Niemczech uczyniła naprawdę wiele, aby uspokoić przewrażliwionych Polaków. W Bundestagu otwarto wystawę poświęconą polskim bojownikom o wolność, a nieopodal gmachu Bundestagu, tam, gdzie wcześniej przebiegał „antyfaszystowski wał ochronny”, ustawiono fragment muru okalającego stocznię gdańską, tego muru, który swego czasu przeskoczył Lech Wałęsa, aby stanąć na czele strajkujących robotników”.

Uczucia i emocje gospodarzy wzięła sobie także głęboko do serca kanclerz Angela Merkel. W jej wystąpieniu na Wawelu „nie wymieniła ani jednym słowem Gorbaczowa, wychwalała za to inspirującą siłę polskiego papieża. Uhonorowała także rolę Polski jako prekursora przemian demokratycznych w podzielonej Europie i podkreśliła, że ruch Solidarności był wzorem do naśladowania dla wschodnioniemieckiego ruchu obywatelskiego", za co należy mu się najgłębszy szacunek i najgorętsze, sedeczne „dziękuję bardzo”, co – podkreśla autor – powiedziała po polsku.

(pa/du/dpa/dlf)