1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Kolejna przegrana Polski w sprawie delegowanych

28 maja 2020

Należy odrzucić wnioski Polski i Węgier o unieważnienie reformy zasad delegowania pracowników w UE – ogłosił rzecznik generalny TSUE. To oznacza, że najpewniej ostaną się zmiany wypromowane przez Emmanuela Macrona.

https://p.dw.com/p/3cspI
Siedziba TSUE w Luksemburgu
Siedziba TSUE w Luksemburgu Zdjęcie: Imago Images/P. Scheiber

Ostateczne orzeczenia unijnego Trybunału Sprawiedliwości w przytłaczającej większości przypadków są zgodne z opiniami rzeczników generalnych TSUE. Skarga Polski oraz Węgier na Parlament Europejski oraz na Radę UE (jako współprawodawców w dziedzinie przepisów unijnych) dotyczy zmian w zasadach delegowania pracowników w UE, które zostały przyjęte w 2018 r. i mają wejść w życie od końca lipca tego roku. Gdyby TSUE przychylił się do wniosku Polski i Węgier, to ponadto pośrednio uderzyłoby w jeszcze ostatecznie niezatwierdzoną reformę dotyczącą przewoźników w przewozach międzynarodowych.

Zmiany zwalczane przez Polskę (w tej kwestii w Parlamencie Europejskim współpracują europosłowie PiS, PO, PSL) są oparte bowiem na uznaniu kierowców ciężarówek za pracowników delegowanych, co oznacza podwyższenie standardów ich pracy, ale zarazem słabszą cenową konkurencyjność wobec kierowców z firm zachodnich.

Dumping socjalny czy protekcjonizm

„Pracownicy delegowani” to przykładowo Polacy wyjeżdżający na budowy do Francji, ale niezatrudniający się na miejscu na francuskich zasadach, lecz – przynajmniej teoretycznie – „tymczasowo oddelegowywani” do pracy zagranicznej przez polską firmę (lub pośrednictwo pracy). Taka formuła prawna sprawia, że płacą ubezpieczenia społeczne w Polsce (czyli w liczbach bezwzględnych mniej niż płaciliby we Francji), a miejscowi zleceniodawcy muszą im zapewniać płacę minimalną. To czyni np. Polaków konkurencyjnymi co do kosztów w porównaniu do np. Francuzów pracujących nawet na tej samej budowie. Zwłaszcza we Francji albo Belgii to bywa nazywane „dumpingiem socjalnym”, którego zniesienie prezydent Emmanuel Macron obiecywał już podczas swej kampanii wyborczej, a potem sprawnie skleił - przy mocnym, choć raczej cichym poparciu Niemiec – koalicję na rzecz zmian w zasadach delegowania.

Emmanuel Macron obiecał Francuzom zmiany ws. pracowników delegowanych
Emmanuel Macron obiecał Francuzom zmiany ws. pracowników delegowanychZdjęcie: picture-alliance/dpa/AP/Reuters/G. Fuentes

Reforma, którą zwalczała Polska jako „zachodni protekcjonizm”, ograniczy delegowanie do roku, a w szczególnie uzasadnionych przypadkach do półtora roku, a po tym okresie „delegowani” powinni przejść na miejscowe zasady zatrudnienia. Co ważniejsze, delegowanym nie wystarcza płacić lokalnej pensji minimalnej, lecz wynagrodzenia na lokalnych, czyli przykładowo na francuskich zasadach. A to oznacza m.in. zwykłe stawki za nadgodziny, dodatki za pracę przy złej pogodzie, inne dodatki na mocy układów zbiorowych, a zatem – jak powtarzał były szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker – „takie samo wynagrodzenie [czy raczej takie same zasady wynagradzania] za taką samą pracę w tym samym miejscu”. Jednak dla Polski, Węgier i paru innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej to uderzenie w „swobodę świadczenia usług” zagwarantowaną w traktatach UE oraz – jak Polska tłumaczyła w TSUE – działanie, którego głównym motywem jest zlikwidowanie przewagi konkurencyjnej m.in. polskich firm wynikającej z niższych stawek płac.

Nowe wyzwanie po rozszerzeniu UE

Rzecznik generalny TSUE Campos Sánchez-Bordona uznał dziś, że Unia miała prawo do „dokonania zmian wobec rozwoju rynków pracy Unii po kolejnych rozszerzeniach oraz w następstwie kryzysu gospodarczego z roku 2008”. Dotychczasowe i wygasające tego lata zasady delegowania wprowadzono jeszcze przed rozszerzeniem UE o Europę Środkowo-Wschodnią, gdy różnice płac między różnymi krajami Unii nie były tak wielkie, a zatem delegowanie nie wywoływało burzy wokół „dumpingu socjalnego” (jej odsłoną była też sprawa „polskiego hydraulika” we Francji). Ale teraz Polacy to około 20 proc. z około 3 mln delegowanych w UE czyli największa grupa narodowa (główna branża delegowań to budownicotwo). W skali całej Unii to niedużo, ale sprawa – czego dowodem Macron – stała się m.in. we Francji symbolem sporu o wpływ integracji europejskiej na sytuację pracowników (narzekających na konkurencję płacową m.in. ze strony Polaków).

Polska szczególnie wnosiła do TSUE także o unieważnienie „zastosowania zaskarżonej dyrektywy do sektora transportu drogowego”, co jest w oczach Warszawy formą protekcjonizmu Zachodu chroniącego własnych przewoźników (Polska jest teraz liderem na rynku przewozów drogowych w UE). Ale i przeciw temu wnioskowi Polski opowiedział się rzecznik generalny. UE już w grudniu 2019 r. wstępnie uzgodniła zmianę przepisów o kierowcach ciężarówek w przewozach międzynarodowych, ale ostateczne głosowanie w Parlamencie Europejskim powinno odbyć się dopiero tego lata.

Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>