"Każdy lekarz, źle mówiący po niemiecku, to o jednego za dużo"
27 czerwca 2013Powszechnie wiadomo, że w Niemczech brakuje lekarzy. W szpitalach jest coraz więcej nieobsadzonych etatów, prywatne praktyki szukają następców, szczególnie na prowincji. Problem ten będzie się dalej zaostrzał wskutek zmian demograficznych. Nic więc dziwnego, że Niemcy chwytają się możliwości ściągania lekarzy z zagranicy.
Większość zagranicznych lekarzy, którzy już są w RFN, przybyło z Rumunii, Grecji i Austrii; kilka tysięcy pochodzi z Iranu i Syrii. W latach 2000-2012 liczba lekarzy-obcokrajowców wzrosła w Niemczech z 15 tysięcy do 33 tysięcy osób.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni, kiedy przyjeżdżają lekarze z zagranicy, by wesprzeć nas w szpitalach. Są naprawdę mile widziani - podkreśla minister zdrowia Nadrenii-Palatynatu Alexander Schweitzer (SPD) w rozmowie z Deutsche Welle.
Wysokie wymagania
W obliczu takiej sytuacji i przygotowań na przyszłość, landowi ministrowie zdrowia postanowili ustalić wspólne, obowiązujące w całych Niemczech, standardy kwalifikacji zawodowych zagranicznych medyków. Nie ustalono ich jeszcze w szczegółach, lecz już teraz wiadomo, że standardem ma być odpowiednia znajomość języka. - W Europie Zachodniej - także w Niemczech - brakuje lekarzy specjalistów - podkreśla minister Schweitzer. Ważne jest, by niezależnie od umiejętności zawodowych, lekarze potrafili porozumieć się z pacjentami i personelem.
Na specjalnej Konferencji Ministrów Zdrowia w Poczdamie w środę (26.06) szefowie resortów zdrowia uzgodnili utworzenie ośrodka, który nadzorowałby dotrzymywanie ustalonych kryteriów. Ministrowie są jednomyślni co do tego, że każdy zagraniczny lekarz musi znać język niemiecki w stopniu zaawansowanym, czego domaga się już od dawna Niemiecka Izba Lekarska.
Nieznajomość języka może mieć poważne konsekwencje
Jak ważne są umiejętności językowe w kontaktach z pacjentami wie najlepiej z własnego doświadczenia dr Erhard Kiffner. Przez 22 lata był ordynatorem szpitala St. Vinzentius w Karlsruhe. - Właściwe wstępne rozpoznanie, pytania kierowane do pacjenta, w 80 procentach prowadzą do właściwej diagnozy. Jeżeli komunikacja językowa jest zakłócona, w najgorszym wypadku może dojść do nieporozumień. W najlepszym przypadku do pogłębionej diagnostyki z użyciem sprzętu, co podraża tylko koszty leczenia - wyjaśnia dr Kiffner. Dlatego jest dla niego zrozumiałe, że ministrowie zabiegają o ogólnoniemieckie standardy.
Wyraźne deficyty
Wszyscy wiedzą, że sytuacja nie jest zadowalająca. Jak potwierdza prezes Krajowej Izby Lekarskiej Nadrenii-Palatynatu Frieder Hessenhauer: - Nasze doświadczenia z ubiegłych lat wykazały, że wielu zagranicznych lekarzy ma problemy z niemieckim. Minister zdrowia Dolnej Saksonii Cornelia Rundt (SPD) podkreśla, że "trzeba koniecznie zapewnić bezzakłóceniową komunikację z pacjentem. Pacjenci czasem sami nie widzą, co im dokładnie dolega, tym ważniejsze jest więc, by lekarz ich rozumiał".
Dodatkowe testy
Nie wiadomo, jaka jest generalnie znajomość języka niemieckiego wśród już pracujących w RFN 33 tys. zagranicznych lekarzy. - Nie ma danych statystycznych na ten temat, stąd istnieją tylko przypuszczenia - podkreśla minister Schweitzer, dodając, że "każdy lekarz, źle mówiący po niemiecku, to o jednego za dużo".
Do tej pory uznanie dyplomów zagranicznych lekarzy leżało w gestii władz krajów związkowych, które stawiały lekarzom także różne wymagania, jeżeli chodzi o znajomość języka. W Nadrenii-Palatynacie wystarczyło do niedawna przedłożenie certyfikatu językowego. Przed rokiem to zmieniono. - Obecnie przeprowadza się dodatkowy test ze znajomości terminologii fachowej, w skład którego wchodzi symulacja rozmowy z pacjentem - wyjaśnia minister Schweitzer. - W ten sposób możemy o wiele lepiej zorientować się w poziomie znajomości języka.
Anna Peters / Małgorzata Matzke
red.odp.: Iwona D. Metzner