1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Jeszcze nie wygrał, a już wywołał wojnę"

7 października 2011

Czemu miała służyć tajemnicza wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, jakoby kanclerstwo Angeli Merkel nie było wynikiem czystego zbiegu okoliczności?

https://p.dw.com/p/12nL6
German Chancellor Angela Merkel, left, is greeted by Poland's Prime Minister Jaroslaw Kaczynski, right, at the Warsaw Okecie airport on the start of Merkel's two-day visit expected to mend strained ties between Poland and Germany, in Warsaw, Poland, on Friday, March 16, 2007. (AP Photo/Czarek Sokolowski)
Polen Deutschland Angela Merkel in Warschau bei Jaroslaw KaczynskiZdjęcie: AP

Chodziło o… zmiękczenie pani Merkel w obliczu dyskusji nad budżetem UE - jak wyjaśnił rzecznik PiS, Adam Hofman.

Pozwolenie na bredzenie

Prezes Prawa i Sprawiedliwości oraz jego giermkowie brną dalej. „Pozwólcie mu bredzić” - brzmi jeden z często przytaczanych przez media polskie tytułów prasy niemieckiej. Wskazuje to na pobłażliwość, z jaką przyjęto słowa Kaczyńskiego w Republice Federalnej. Przed laty w zwycięstwie w kampanii prezydenckiej jego brata pomógł Wehrmacht, dziś prezes wzywa na pomoc Stasi. To z kolei komentarz „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, przytoczony bez mała przez każdą polską stację telewizyjną i radiową. Pobłażanie pobrzmiewa też w ustach ministra spraw zagranicznych Niemiec, Guido Westerwelle, gdy mówi: „Nie mam wątpliwości, że ogromna większość Polaków ceni sobie przyjaźń z Niemcami”. Minister dodał, że w żaden sposób nie chce angażować się w debatę na polskiej scenie politycznej przed wyborami.

Również ambasador Niemiec w Warszawie, Ruediger von Fritsch, dyskretnie pominął skandaliczną sprawę, gdy 5 października przemawiał na nieco spóźnionym przyjęciu z okazji Święta Zjednoczenia Niemiec. Niemniej zebranym nie umknęła uwaga ambasadora, że inwestorzy niemieccy stworzyli w Polsce pół miliona miejsc pracy, a trzecia część całego eksportu polskiego kieruje się właśnie do RFN.

Tym razem, na bankiecie było wyraźnie więcej gości aniżeli na podobnych uroczystościach w poprzednich latach. Może w tym przejawiała się demonstracja na rzecz bliskich stosunków z Niemcami. PiS demonstrował w inny sposób: nie przysłał żadnych reprezentantów.

Łukaszenka, Castro, Kaczyński                                                       

Kaczyński dołączył do grona polityków, którzy zasłynęli z obrzucania obelgami przywódców innych państw. Lista, sporządzona przez Michała Kamińskiego, do niedawna bliskiego współpracownika prezesa (dziś PJN), zawiera trzy nazwiska: Łukaszenka, Chavez, Castro. Co o tym myślą premier i prezydent Rzeczypospolitej? Obaj wypowiedzieli się w wywiadach telewizyjnych. Donald Tusk zauważył, że Jarosław Kaczyński szkodzi Polsce i że nie ma w Europie bardziej nam przyjaznego przywódcy niż Angela Merkel, „Jeszcze zanim wygrał wybory – mówił szef rządu – rozpoczyna Kaczyński wojnę, na razie na słowa, i to z poważnymi partnerami, z państwem, z którym Polskę łączy tak dobra współpraca”. Premier dodał, że nie zamierza robić sprawy międzynarodowej z wypowiedzi Kaczyńskiego: „Gdybym miał rozmawiać z liderami rosyjskimi na temat każdej kontrowersyjnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, to od rana do wieczora wisiałbym na telefonie”.

Insynuację prezesa PiS potępili również byli polscy ministrowie spraw zagranicznych. Napisane w ostrym tonie oświadczenie podpisali: Adam Rotfeld, Włodzimierz Cimoszewicz, Władysław Bartoszewski, Andrzej Olechowski i Dariusz Rosati. Wśród sygnatariuszy brakuje jedynie nazwiska Anny Fotygi.

Zdaniem Bronisława Komorowskiego, Kaczyński popełnił błąd. ”Sugerowałbym - powiedział prezydent - aby w imię odpowiedzialności za Polskę, a także w imię aspiracji, by odgrywać istotna rolę, pan Kaczyński przeprosił za swój błąd”.

Ale o tym nie ma mowy. Przeciwnie, prezes oskarża dziennikarzy niemieckich o fałszywą interpretację swych słów, domaga się sprostowań, grozi procesami, a o zwycięstwach sądowych jest przekonany. Zapowiada, że odszkodowania przekaże na budowę muzeum drugiej wojny światowej w Polsce. Pełnomocnikiem prezesa jest urodzony w Gliwicach, zamieszkały w Berlinie, bliski politykom PiS, adwokat Stefan Hambura.

Prawnicy, z którymi rozmawiałem, są mocno sceptyczni wobec snów o zwycięstwie. Twierdzą, że gdyby naruszono dobra osobiste Kaczyńskiego, to, owszem, mógłby liczyć na wygranie procesów. Ale nie słychać o takich przypadkach. Nawet „Bild”, gdy insynuacje prezesa nazywa „idiotyzmem” nie ocenia kondycji umysłowej autora szokującej wypowiedzi, lecz jedynie komentuje ją. Publikacje mediów niemieckich w pełni mieszczą się w ramach wolności prasy.

Atak na białą flagę

Skąd ta wiara w zwycięstwo i co chciał osiągnąć Kaczyński? Od niego próżno usłyszeć jakiekolwiek wyjaśnienia, groźby jedynie – jak te, które padły wobec korespondentki telewizji ZDF, gdy zapytała prezesa, co właściwie miał na myśli. Prezes poradził jej, by dała spokój, bo w przeciwnym razie stanie przed sądem. Nie milczą natomiast giermkowie Kaczyńskiego. Anna Fotyga, była minister spraw zagranicznych, obecnie w gabinecie cieni, orzekła, że wypowiedź prezesa nie zakłóci stosunków polsko–niemieckich, przeciwnie. Analiza podpowiada jej taki wniosek: „Realia są w polityce bardzo wartościowym czynnikiem”.

Zwięźle powiedziane. Na szczęście Adam Hofman, bardzo pewny siebie rzecznik PiS, wyjaśnia wreszcie, o co chodzi i jak podporządkowani machinie politycznej swego kraju są dziennikarze mediów niemieckich. Oto fragment wywiadu Hofmana dla Polsatu:

„Tylko pozazdrościć niemieckim politykom, że w ramach interesów niemieckich, pozycji międzynarodowej Niemiec, są zgodni. Potrafią doskonale odczytać to, co zrobił Jarosław Kaczyński, czyli – skończyć z polityką dla nich wygodną. Polityka Donalda Tuska jest dla nich wygodna. I się przed tym bronią. Za to polskie media, zamiast stanąć po stronie Jarosława Kaczyńskiego, który odważył się powiedzieć „koniec z polityką uległości białej flagi”, próbują rozmieniać ją na drobne. Mam nadzieję, że jednak Polacy są mądrzejsi niż cały system medialny w Polsce, który chce zniszczyć szansę ma to, by Polska polityka zagraniczna stała się bardziej suwerenna, bardziej twarda i bardziej skuteczna”.

I na tym polega sedno sprawy. Skandalu nie wywołał Jarosław Kaczyński, uczyniły to polskie media, niemieckie zaś - w mocarstwowym interesie swego państwa – wstąpiły na barykadę w obronie polityki uległości białej flagi Rzeczpospolitej Polskiej.

Michał Jaranowski, DW, Warszawa

red.odp.: Małgorzata Matzke

 

Opinie przedstawiane na blogu Redakcji Polskiej DW są opiniami ich autorów, które niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko DW i Redakcji.