1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Japonia i kryzys demograficzny. Szczodre becikowe nie pomaga

Julian Ryall
20 grudnia 2022

Japoński rząd planuje kolejną podwyżkę becikowego, aby powstrzymać spadek dzietności. W obliczu rosnących kosztów życia i stagnacji płac ta strategia budzi jednak wątpliwości.

https://p.dw.com/p/4LEkn
Coraz więcej par w Japonii świadomie opóźnia decyzję o małżeństwie i posiadaniu dzieci
Coraz więcej par w Japonii świadomie opóźnia decyzję o małżeństwie i posiadaniu dzieciZdjęcie: David Mareuil/AA/picture alliance

Pół miliona jenów becikowego (około 3450 euro) mają otrzymywać od kwietnia przyszłego roku świeżo upieczeni rodzice w Japonii. To najnowsza propozycja rządu w Tokio, który po raz kolejny próbuje pieniędzmi rozwiązywać problem demograficzny. Już obecnie jednorazowa zapomoga z tytułu urodzenia dziecka jest niemała: wynosi 420 tysięcy jenów (w przeliczeniu 2900 euro). Na początku grudnia premier Fumio Kishida zapowiedział podwyżkę tego świadczenia o 80 tysięcy jenów (556 euro).

Do działania skłoniły rząd najnowsze statystyki, z których wynika, że w minionych dekadach w Japonii coraz więcej par świadomie decydowało się na opóźnienie zawarcia małżeństwa i posiadania dzieci. A powodem były względy finansowe.

Doprowadziło to do tego, że liczba ludności kraju spadła ze 128 milionów w 2017 roku do 125,7 milionów w 2021 roku. 

Według wyliczeń japońskiego Narodowego Instytutu Badań nad Ludnością i Zabezpieczeniem Społecznym liczba ludności będzie nadal spadać; w 2065 roku Japonię będzie zamieszkiwać od 82 do 88 milionów ludzi. Te szacunki mogą i tak okazać się optymistyczne, biorąc pod uwagę skutki, jakie dla gospodarki światowej mają pandemia koronawirusa i rosyjska inwazja na Ukrainę. Według danych japońskiego Ministerstwa Zdrowia z połowy września, w pierwszych sześciu miesiącach tego roku urodziło się tylko 384 942 dzieci – o 5 procent mniej niż w tym samym okresie zeszłego roku. Ministerstwo szacuje, że liczba dzieci urodzonych w tym roku nie przekroczy 800 tysięcy. Jeszcze nigdy od początku sporządzania tych statystyk w 1899 roku w Japonii nie rodziło się mniej dzieci. 

Pieniądze to nie wszystko

Pieniądze od rządu definitywnie były wsparciem, gdy nas syn przyszedł na świat. Jesteśmy za nie wdzięczni, ale nie wystarczyły, aby pokryć koszty szpitala – mówi DW Ayako, gospodyni domowa z Tokio, która nie chce podawać nazwiska.

Ulica w Tokio. Według statystyk do 2017 roku liczba ludności Japonii spadła ze 128 mln d 125,7 mln
Ulica w Tokio. Według statystyk do 2017 roku liczba ludności Japonii spadła ze 128 mln d 125,7 mlnZdjęcie: picture-alliance/dpa/Kyodo

Ayako była w szczególnej sytuacji, bo potrzebowała cesarskiego cięcia. Ale średni koszt tej procedury sięga w Japonii w przeliczeniu około 3300 euro, pisze gazeta „Mainichi”.

– Rozmawialiśmy o kolejnym dziecku i chcielibyśmy je mieć, ale mój mąż i ja uznaliśmy, że w tej chwili naprawdę nie jest to możliwe – dodaje Ayako. – 80 tysięcy jenów byłoby pomocne, ale jakie koszty może to w rzeczywistości pokryć? – pyta. Jak tłumaczy, niemowlę potrzebuje ubranek i jedzenia, szybko rośnie i potrzebuje jeszcze więcej.

– Zrobiłam sobie przerwę od pracy, co wpłynęło na nasz dochód. Wprawdzie mój  mąż ma stałą prace i zarabia tyle samo, co przed pandemią.  Ale koszty takich rzeczy, jak artykuły żywnościowe i paliwo mocno wzrosły w ostatnich miesiącach – dodaje Ayako.

Krótkowzroczne metody?

Nie tylko rząd centralny, ale także władze regionalne i wiele gmin stara się na różne sposoby zachęcać pary do posiadania większej liczby dzieci. Oferuje nawet samochody czy mieszkania bezczynszowe na obszarach wiejskich, które najdotkliwiej odczuwają spadek liczby ludności. 

Noriko Hama, analityczka i profesorka Uniwersytetu Doshisha w Kioto, uważa, że takie podejście jest krótkowzroczne, bo nie uwzględnia szerszych problemów, z jakimi borykają się młode japońskie pary. – To nie jest magiczne rozwiązanie problemów, z jakim zmaga się Japonia jako naród – zaznacza.

Japońscy uczniowie w czasie posiłku
Japońscy uczniowie w czasie posiłkuZdjęcie: SWR

– Nie chodzi o to, by po prostu rzucać młodym ludziom pieniądze i oczekiwać, że będą mieli więcej dzieci. Poprawić musi się infrastruktura socjalna, aby ludzie czuli się na tyle bezpiecznie, by mieć dzieci – wyjaśnia. W Japonii od dawna brakuje miejsc w placówkach opieki nad dziećmi dla pracujących rodziców, co – jak mówi Hama – zakrawa na ironię, biorąc pod uwagę małą liczbę dzieci. Zajęcia w szkołach, członkostwo w klubach sportowych i opieka pozaszkolna również kosztują.

W oderwaniu od rzeczywistości

Duże koszty związane są z „juku”, czyli dodatkowymi, prywatnymi lekcjami, które mają zapewnić dziecku miejsce w dobrej szkole średniej, a potem na dobrym uniwersytecie. Edukacja uniwersytecka trwa zazwyczaj cztery lata i może być dużym obciążeniem finansowym dla rodzin, nawet jeśli dziecko ma pracę na pół etatu.

– Wynagrodzenia praktycznie nie zmieniły sie od ponad dekady, ale koszty codziennego życia wciąż rosną z powodu inflacji. Presja jest więc większa niż kiedykolwiek – mówi ekspertka. Jej zdaniem to typowe, że kolejny rząd, tak jak wiele wcześniejszych rządów, doszedł do wniosku, iż „problem da się rozwiązać przy pomocy pieniędzy”. – Rząd całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością zwykłych Japończyków i boję się, że nie ma pojęcia o ich niepewności, lękach i potrzebach – ocenia Noriko Hama. I podkreśla: „Sytuacja zmieni się dopiero wtedy, gdy będziemy mieć rząd, który dostrzeże potrzeby ludzi”.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>