Interwencja w Libii na razie bez NATO
21 marca 2011Rozpoczęte w sobotę (19.03.11) ataki z powietrza na Libię były kontynuowane zarówno w niedzielę jak i w poniedziałek. Arabskie stacje telewizyjne donosiły w niedzielę wieczorem o chmurze dymu w bazie wojskowej Bab al-Asisija w Trypolisie. Mieszka tam Kaddafi z rodziną. Według informacji mediów zniszczono jeden z budynków rezydencji dyktatora. Nie wiadomo, gdzie Kaddafi znajdował się w momencie ataku.
Przedstawiciel międzynarodowej koalicji sił zbrojnych powiedział agencji afp, że w zniszczonym kompleksie znajdowało się centrum dowodzenia i kontroli libijskiego wojska. Budynek leży około 50 metrów od namiotu, w którym libijski dyktator często przyjmował zagranicznych gości.
Sekretarz obrony USA Robert Gates zaprzeczył jakoby siły koalicji próbowały zgładzić dyktatora. Byłoby to "niemądre" - podkreślił Gates. Dodał, że ważne jest respektowanie mandatu ONZ, który przewiduje użycie siły w celu ochrony osób cywilnych przed atakami wojsk rządowych. "Jeśli zaczniemy wyznaczać sobie nowe cele, prowadzić do będzie do kłopotów" - zaznaczył amerykański polityk.
Sprzeciw Turcji
W operacji wojskowej przeciwko libijskiemu reżimowi udział biorą m. in. USA, Francja, Wielka Brytania, Włochy i Dania. Według amerykańskich źródeł pierwszym arabskim krajem, które chce się przyłączyć do koalicji jest Katar.
NATO nie przejmie jak na razie dowodzenia w operacji wyegzekwowania w Libii zakazu lotów. Ambasadorowie 28 państw członkowskich Sojuszu nie doszli w nocy z niedzieli na poniedziałek (20/21.03.11) w Brukseli do porozumienia w tej sprawie przede wszystkim ze względu na sprzeciw Turcji - wynika z informacji z kół dyplomatycznych. Obrady ambasadorów mają być kontynuowane dzisiaj (21.03.11). Także na dziś przewidziane jest posiedzenie ministrów spraw zagranicznych Unii Europejskiej w sprawie sankcji wobec reżimu Kaddafiego.
Pozytywny bilans USA
Przedtem Gates podkreślił, że USA chciałyby przekazać dowodzenie operacją - albo w ręce NATO, albo Francji. Dodał, że Stany Zjednoczone chcą wspierać operację, ale nie odgrywać w niej "roli głównej".
W Waszyngtonie szef sztabu generalnego sił zbrojnych USA wiceadmirał William Gortney dokonał pozytywnego bilansu pierwszych dwóch dni ofensywy sprzymierzonych sił. Według niego osłabiono poważnie libijską obronę przeciwlotniczą, a żołnierze przeciwnika znajdują się "w sytuacji stresowej".
Operację "Świt Odysei" rozpoczęły francuskie i brytyjskie samoloty. Dołączyły do nich amerykańskie niewidzialne dla radarów bombowce. Okręty podwodne i nawodne USA i Wielkiej Brytanii wystrzeliły ponad 110 rakiet samosterujących na kilkadziesiąt celów wojskowych wzdłuż libijskiego wybrzeża.
Reżim ogłasza kolejny rozejm
Tymczasem libijski dyktator zapowiedział uzbrojenie miliona Libijczyków w broń i "długą, sławną wojnę" przeciwko "kryminalistom". W przemówieniu telewizyjnym dodał, że w walce przeciwko "rycerzom krzyżowym" polem bitwy stanie się cały basen Morza Śródziemnego.
W niedzielę wieczorem libijska armia ogłosiła rozejm. Podano, że jest to odpowiedź na apel Ligi Arabskiej. Kaddafi ogłosił zawieszenie broni już w piątek (18.03.11), jednak jego wojska go nie przestrzegały.
Podstawą prawną operacji wspólnoty międzynarodowej w Libii jest rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ. Niemcy, zasiadające czasowo w Radzie, przy jej uchwalaniu wstrzymały się od głosu. Rezolucja zezwala na wymuszenie zakazu lotów na Libią i zastosowanie środków wojskowych, by powstrzymać reżim przed atakami na protestującą ludność cywilną. Niedozwolone jest natomiast użycie wojsk lądowych.
dpa, afp, dapd / Bartosz Dudek
red. odp. Małgorzata Matzke