Wjeżdżają do Niemiec koleją regionalną. Skrupulatne kontrole
16 lipca 2015Reporterka ARD Lisa Weiß postanowiła przekonać się na własne oczy, jak wyglądają kontrole w pociągach na trasie z Włoch do Niemiec. Ze swojej podróży na trasie Werona-Rosenheim zrobiła relację:
Dworzec w Weronie, 9 rano. Zaraz odjeżdża stąd ekspress Eurocity do Monachium, ludzie czekają już na peronie. Wśród nich imigranci, którzy kupili bilety z miejscówkami, ale wyglądają na zestresowanych. I słusznie: podróż kończą jeszcze, zanim zdążą wsiąść do pociągu. Na peronie kontroluje ich włoska policja.
W pociągu nikt na pierwszy rzut oka nie wygląda jak uchodźca czy nielegalny imigrant. Na drugiej stacji wsiada kilku policjantów – ekipa funkcjonariuszy z Włoch, Niemiec i Austrii. Szukają dokładnie: w toaletach, pod siedzeniami. Każdy o ciemniejszym kolorze skóry musi pokazać dokumenty – nawet dwie zakonnice. Ale nikogo nie znajdują.
Włoch: Próbują zwiać, biegają. Niebywałe
- To niecodzienne – mówi pasażer z Treviso. Regularnie jeździ tym pociągiem i – jak przyznaje – często podróżuje w towarzystwie tuzinów uchodźców. – To ich pociąg. Jadą do Austrii i, niestety, sporo za to płacą. Nie mają jednak dokumentów, nie mają właściwie nic. Próbują zwiać przed służbami, biegają tu i tam. Niebywała historia – opowiada Włoch.
Eurocity przejeżdża przez Innsbruck i zatrzymuje się w Kufstein na granicy z Niemcami. Przez okno widać, że na peronie siedzi grupa Afrykańczyków. Reporterka wysiada i przedstawia się. Wśród nich jest Temesgen, młody mężczyzna, który uciekł z Erytrei, gdzie, jak mówi, prześladowano go z powodu wyznania. Potem wylądował w więzienu w Libii. W końcu udało mu się przepłynąć do Europy na przeciążonej ludźmi łodzi.
W drodze do Niemiec jest od roku, ale teraz jest dobrej myśli, bo jak mówi, już niewiele brakuje: - Na razie mamy szczęście, bo nie spotkaliśmy żadnej policji. Boimy się zwłaszcza włoskiej, bo ta nie traktuje imigrantów dobrze. Idzie nam całkiem OK.
We Włoszech słyszał, że w Eurocity do Monachium są regularne kontrole, dlatego dostali się do Kufstein koleją regionalną. Większość z jego grupy chce zostać w Niemczech, inni planują jechać dalej – do Skandynawii.
Policjant: Kiedyś było ich o wiele mniej
Dalej dziennikarka i imigranci jadą już razem - koleją regionalną. Na stacji końcowej w Rosenheim wsiadają policjanci – drzwi się zamykają, nikt nie może wysiąść. Temesgen i inni Afrykańczycy są po kolei wyprowadzani z pociągu, otrzymują numery identyfikacyjne, zostają przeszukani. W całym pociągu policja odnajduje 109 nielegalnych imigrantów.
- Dla nas to stresujące – przyznaje jeden z funkcjonariuszy. - Trzeba nabrać dystansu, w takiej masie nie da się poznać pojedynczych osób. Kiedyś było ich o wiele mniej i człowiek był w stanie wysłuchać ich historii.
W międzyczasie Temesgen zostaje zabrany do policyjnego ośrodka pobytu tymczasowego. Pobierają mu odciski, jutro zostanie przewieziony do centrum dla uchodźców, gdzie będzie mógł ubiegać się o azyl. Ale teraz pada na pryczę – jest wykończony.
Tagesschau / Monika Margraf