Koniec "narkotykowej" turystyki?
30 czerwca 2011Klienci tzw. coffee-shopów w Maastricht to w trzech czwartych zagraniczni turyści. To miasto położone jest zaledwie kilometr od belgijskiej granicy i leży w bliskości Niemiec. Takie położenie sprawia, że jest to bardzo atrakcyjne miejsce dla tych, którzy przyjeżdżają tu palić marihuanę.
Do tej pory w Holandii zarówno posiadanie jak i sprzedaż marihuany w tzw. coffee- shopach jest legalne, lecz obowiązuje jednorazowy limit zakupu do 5 gramów. Jednocześnie jest to ilość, którą można legalnie posiadać przy sobie. Jednak teraz holenderski rząd zamierzał ograniczyć ten rodzaj narkotykowej turystyki. Ogłoszono, że państwo chce, by coffee-shopy stały się prywatnymi klubami otwartymi jedynie dla lokalnych członków. To oznaczałoby, że tylko Holendrzy mogliby być członkami tych coffee-shopów i legalnie kupować marihuanę.
Właściciele tych sklepów przeciwstawiali się temu zakazowi, o którym zdecydował w środę (29.06) holenderski sąd. Decyzja: w Holandii można nadal sprzedawać marihuanę cudzoziemcom.
"System działa"
Marc Josemans jest właścicielem jednego z coffee-shopów położonego w bocznej uliczce w centrum Maastricht. Otworzył swój sklep w 1983 roku i mówi, że taki zakaz sprzedaży marihuany cudzoziemcom byłby dyskryminacją oraz naruszałby pierwszy artykuł holenderskiej konstytucji.
Josemans argumentuje, że coffee-shopy w Holandii zapewniają bezpieczne miejsce do palenia marihuany dla ludzi z całej Europy a nawet świata. W nich jakość marihuany jest kontrolowana, produkty są opodatkowane, a ludzie mogą ją palić bez presji ze strony narkotykowych dilerów. "My możemy udowodnić, że ten system działa sprawnie i jest lepszy od wprowadzenia zakazu. Oczywiście ludzie nadal będą używali narkotyków i zawsze tak będzie" - powiedział Josemans Deutsche Welle.
Zwiększenie czarnego rynku
Holenderski minister bezpieczeństwa i sprawiedliwości Ivo Opstellen wierzy, że wprowadzenie systemu kart członkowskich do nabywania marihuany to dobre posunięcie, które położy tamę "turystyce narkotykowej". Tymczasem Josemans, który jest szefem orgranizacji skupiającej właćcicieli coffee-shopów w Maastricht, twierdzi, że klienci będą i tak nadal przyjeżdżać do Holandii kupować marihuanę - tyle że w narkotykowym podziemiu.
"Tutejsi młodzi pójdą do lokalnego coffee-shopu, kupią maksymalne 5 gram i zaczną odsprzedawać marihuanę turystom na ulicy. I przyczynią się do wielu dodatkowych problemów" - przewiduje Josemans. Szacuje, że trzy czwarte obrotów w jego lokalu zawdzięcza cudzoziemcom i zabronienie im sprzedaży marihuany byłoby "turystycznym samobójstwem" zarówno dla coffee-shopów jak i całego miasta.
Josemans zwraca też uwagę na to, że "2,1 miliona turystów w tym mieście rocznie wydaje znacznie więcej pieniędzy poza coffee-shopami niż w nich".
Krok do tyłu?
W niektórych innych europejskich krajach, takich jak Hiszpania czy Portugalia, również liberalnie traktuje się palących i posiadających marihuanę. Tak było też dotychczas w Holandii. Jednak holenderski cenrtrowo-prawicowy rząd jawi się jako ten, który obrał przeciwny kierunek. W coffe-shopach nakazano zamieszczenie informacji co do ilości marihuany jaką można posiadać jak i informacji, że nie sprzedaje się jej osobom poniżej 18 lat. Josemans sugeruje, że centrowo- prawicowy rząd "nie lubi coffee- shopów". Ten negatywny trend jest widoczny w spadającej liczbie tych lokali w Holandii, która zmniejszyła się z 1500 do 630.
Catherine Bolsover/ Monika Mazanek- Wilczyńska
red. odp. Bartosz Dudek