Herzlake. Polscy pracownicy na wagę złota
19 listopada 2015Zachodni region Dolnej Saksonii między Oldenburgiem i Osnabrueck słynie z masowego zatrudniania pracowników kontraktowych z Europy Środkowo-Wschodniej, głównie w przemyśle mięsnym, w rolnictwie oraz w stoczni Meyer-Werft w Papenburgu.
Doniesienia mediów o skandalicznych warunkach pracy, fatalnych warunkach mieszkaniowych, nadużyciach firm podwykonawczych niewypłacających pracownikom kontraktowym pensji wstrząsały niejednokrotnie niemiecką opinią publiczną. Tym trudniej uwierzyć, że są w tym regionie również takie zakłady, gdzie spotyka się "szczęśliwych Polaków".
Potęga budowana na polskiej sile roboczej
Firma Brueggen specjalizująca się w produkcji różnego typu stalowych kontenerów powstała w gminie Herzlake w 1990 roku. Trudno było wtedy znaleźć fachowców i jej właściciel Bernhard Brueggen nawiązał w 1992 roku współpracę z polską firmą TNS, specjalistą w zakresie konstrukcji stalowych, która zaczęła wysyłać do Herzlake na kontrakty polskich fachowców. – Zaczynaliśmy wtedy z grupą 20 pracowników z Polski i byliśmy w naszym regionie pionierami, jeśli chodzi o zatrudnianie obcokrajowców na takich zasadach – wspomina właściciel.
Współpraca z polskim podwykonawcą trwa do dziś i jedna czwarta załogi największych zakładów w Herzlake zatrudniających 1000 pracowników to polscy spawacze, montażyści i lakiernicy.
– Od początku dbaliśmy o warunki pracy oraz warunki mieszkaniowe dla pracowników kontraktowych – tłumaczy Bernhard Brueggen. Ostatnio kupił w miejscowości Holte budynek byłej kliniki i zaadaptował go na hotel dla pracowników z Polski, Rumunii i Słowenii. Mieszkają tam w dwuosobowych, schludnych pokojach z łazienką. Ośrodek nazwano Domem Integracyjnym. Już wkrótce odbywać się tam będą kursy języka niemieckiego. Projekt powstał we współpracy z lokalną fundacją kościelną i niebawem w jednym ze skrzydeł obiektu zadomowi się też oddział Caritasu. Inicjatywę mocno popierają lokalne władze.
Spawacz Remek
Pracownicy, których zatrudnia firma Brueggen, pochodzą najczęściej z Górnego Śląska oraz Śląska Opolskiego. 25-letni Remigiusz jest już po raz drugi na kontrakcie w Herzlake. Tym razem pozostanie 18 miesięcy. Jako spawacz pracuje od 10 do 12 godzin dziennie. Pierwsze doświadczenia za granicą zdobył w Czechach. W Herzlake nauczył się już pracować w oparciu o rysunek techniczny. Chce też podciągnąć znajomość niemieckiego.– Popracuję tu 2 lata, potem wrócę do kraju i przyjadę znowu, ale nie jako kontraktowiec. Niemiecki rynek pracy jest otwarty i chcę tu wrócić na stałe z żoną i córeczkami – zapowiada.
Integracja. Dwie strony medalu
Pracownikami z Polski i Rumunii opiekuje się w zakładach Brueggen Anika Temme z działu kadr. Pomocą służy też polskojęzyczny pracownik.
W czasie wolnym Polacy grają w piłkę nożną, chodzą do pobliskiej siłowni. Codziennie otrzymują w zakładzie ciepły posiłek, co pozwala zaoszczędzić sporo pieniędzy. – Po 12-godzinnym dniu pracy, kto myślałby jeszcze o gotowaniu – mówi Remek.
Dla tych, którzy decydują się na krótkie odwiedziny na weekend w Polsce stoi zawsze do dyspozycji mikrobus.
O pieniądzach nie chcą mówić, ale zapewniają, że podwykonawca TSN wypłaca je regularnie i są zadowoleni.
Mniej zadowolona jest sama firma TSN, zarzucając firmie Brueggen zbyt intensywną politykę integracyjną. Dzięki niej wielu Polaków chce zrezygnować z umowy o dzieło i myślą – tak jak Remek – o bezpośrednim zatrudnieniu u niemieckiego przedsiębiorcy. – Mamy, po prostu, dobry stosunek do tych ludzi. Pracuje u nas już drugie pokolenie polskich pracowników. Niektórzy zdołali tutaj pobudować domy. Wcześniej byli zatrudniani w oparciu o umowę-zlecenie. No cóż, to przykład typowego konfliktu interesów – konstatuje Bernhard Brueggen. Jak podkreśla, jego firma jest zdana na obcych najemników i tak długo, jak będzie to możliwe, będzie ich też zatrudniał i robił wszystko, by czuli się tu jak w domu. Przecież automatyzacja całego procesu produkcji nie jest technicznie możliwa.
Jak swoi
– Na początku miejscowa ludność przyglądała się obcym z dużą nieufnością – przypomina Ludwig Pleuss burmistrz Gminy Zbiorczej Herzlake. Dzisiaj zdają sobie sprawę, że najemni pracownicy są podstawą egzystencji zakładów Brueggen, głównego chlebodawcy w tej okolicy.
– Obecnie mamy pod dostatkiem pracowników z Polski, którzy mówią po niemiecku. Niektórzy sprowadzili tutaj żony, dzieci. Przez to stosunki z miejscową ludnością bardzo zmieniły się na korzyść – zaznacza burmistrz miasteczka Hans Boesken.
Polaków ceni się nie tylko za dobrą pracę, ale też jako wzorowych obywateli gminy. Kupują działki, budują się, a lokalne władze pomagają im i cieszą się, że mogą ich zatrzymać na stałe. Obecnie stanowią ponad 10 procent lokalnej społeczności.
Alexandra Jarecka