1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Gorzka prawda [KOMENTARZ]

Baha Güngör / tł. Elżbieta Stasik11 sierpnia 2014

Wybory prezydenckie w Turcji są roztrzygnięte: szef rządu Erdogan będzie szefem państwa. Jest to gorzkie nie tylko dla przeciwników dalszej islamizacji państwa członkowskiego NATO, uważa Baha Güngör.

https://p.dw.com/p/1CsMw
Präsidentschaftswahl in der Türkei 10.08.2014
Zdjęcie: Reuters

Wola tureckich wyborców, którym po raz pierwszy wolno było wybierać szefa państwa, jest jednoznaczna: zaraz w pierwszej turze wyborów Recep Tayyip Erdogan bez trudu pokonał 50-procentowy próg wyborczy. Z demokratycznego punktu widzenia wynik ten jest poprawny i niepodważalny. To jedna strona medalu. Druga, to obawy przed dalszym przeobrażaniem się Turcji w republikę islamską – z regulującą codzienność obywateli rosnącą ilością religijnych nakazów.

Zwycięstwo Erdogana coraz bardziej oddala Republikę Turcji od reform jej założyciela Mustafy Kemala Atatürka. Wierne jego myśli elity nie chciały w minionych latach tego dostrzec – ale ich arogancja w obliczu problemów, z którymi ludzie muszą walczyć na co dzień, doprowadziła do zachowania politycznego status quo Turcji. Erdogan nieustannie mógł rozbudowywać władzę swojej islamsko-konserwatywnej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), która w 2002 roku wręcz lawinowo, 34 procentami głosów wygrała wybory a trzy lata temu już blisko 50 procentami. W efekcie AKP zwyciężyła w każdych wyborach a swój awans do przytłaczającej politycznej władzy w Turcji ukoronowała teraz awansem jej przewodniczącego i szefa rządu na prezydenta państwa.

07.08.2014 DW Quadriga Studiogast Baha Güngör
Baha Güngör jest szefem redakcji tureckiej Deutsche Welle

Erdogan wie, czego oczekuje obywatel

AKP powstała z gruzów i popiołów czterech religijnych partii. Między końcem lat 60-tych i drugą połową lat 90-tych poprzedniego stulecia armia i kontrolowany przez nią Trybunał Konstytucyjny zabroniły ich działalności jako „centrum fundamentalistycznych aktywności”. Czerpiąc z doświadczeń tych partii Erdogan dokładnie wiedział, co boli przeciętnego obywatela, czego potrzebuje i oczekuje. Wyborcy to teraz uhonorowali. Przede wszystkim jednak Erdogan został nagrodzony za to, że dał tureckiemu narodowi oparte na wartościach religijnych nowe poczucie własnej wartości.

To, że wolność przekonań i słowa zostają przy tym tak ograniczone, iż w skali międzynarodowej Turcja zajmuje dziś haniebne ostatnie miejsca, Erdogana nie interesuje. Także jego zwolennicy za cenę osiągniętego względnego dobrobytu ignorują stawiane Erdoganowi, jego rodzinie i politycznemu otoczeniu zarzuty korupcji i nadużywania władzy.

Sukces kurdyjskiego polityka

Erdogan został wybrany na pięć lat. Już teraz można jednak założyć, że 60-latek zostanie szefem państwa na co najmniej jeszcze jedną kadencję. Podczas obchodów stulecia republiki w roku 2023 przejdzie tym samym do historii jako człowiek, który anulował niemal całe dzieło reform Atatürka. Bardzo prawdopodobny jest oparty na prezydialnym systemie nowy reżim z zepchniętym na margines parlamentem. Pewnie dlatego Erdogan mówi ciągle o „starej“ i „nowej“ Turcji.

Jego konkurent Ekmeleddin İhsanoğlu wspierany przez 14 parii uzyskał zaledwie niecałe 39 procent głosów. Godny uwagi sukces z 9 procentem głosów odniósł 41-letni kurdyjski polityk Selahattin Demirtaş. Może być to sygnałem, że jego prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) w przyszłych wyborach parlamentarnych po raz pierwszy pokona 10-procentowy próg wyborczy.

Wpływ Europy maleje

Nawet, jeżeli w Turcji Erdogan cieszy się wśród niektórych szacunkiem, nad swoim wizerunkiem za granicą musi jeszcze popracować. Otoczony centrami kryzysowymi w Iraku, Syrii i Strefie Gazy, konfliktem Rosja-Ukraina a ostatnio znowu walkami między Azerbejdżanem i Armenią o Górski Karabach, Erdogan musi usunąć podejrzenie, że dolewa oliwy do ognia. Ale też właśnie to w przeszłości robił, bardzo często.

UE i przede wszystkim Niemcy, będą musieli znosić coraz bardziej niewygodnego Erdogana. Przygoda Turcji z Unią Europejską wyraźnie skłania się ku końcowi. Nie musi to oznaczać końca świata, ale możliwości wywierania przez UE wpływu na Turcję mogą się sukcesywnie zmniejszać. Czy to dobrze dla Europejczyków, można co najmniej wątpić.

Baha Güngör / tł. Elżbieta Stasik