1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Globalizacja nie taka straszna

Andrzej Pawlak30 stycznia 2006

Czym dla niemieckiej gospodarki jest globalizacja: przekleństwem, czy – przeciwnie – dobrodziejstwem? Okazuje się, że i jednym i drugim. Wszystko zależy od tego, jak na nią spojrzeć.

https://p.dw.com/p/BIUv
Decyzja o przeniesieniu produkcji zakładów AEG z Norymbergi do Polski ponownie sprowokowało dyskusję o przenoszeniu miejsc pracy z Niemiec za granicę.
Decyzja o przeniesieniu produkcji zakładów AEG z Norymbergi do Polski ponownie sprowokowało dyskusję o przenoszeniu miejsc pracy z Niemiec za granicę.Zdjęcie: AP

Obiegowe prawdy głoszące, że głównym winowajcą wielomilionowego bezrobocia w Niemczech jest przenoszenie przez niemieckie firmy produkcji za granicę, do krajów, w których siła robocza jest dużo tańsza, nie znajdują pokrycia w faktach. Równie mylna jest opinia, że drugim poszkodowanym tego procesu jest cała gospodarka narodowa.

Fakty są inne

Wiosną ubiegłego roku Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa (DIHK) opublikowała wyniki badań ankietowych, z których wynikało, iż do roku 2007 niemieckie przedsiębiorstwa chcą przenieść za granicę do 150 tysięcy miejsc pracy. Czy tak się stanie pokaże czas. Na razie wiadomo jednak, że w ponad jednej trzeciej firm, które już przeniosły część produkcji za granicę, zatrudnienie… wzrosło. Wiadomo to z innej ankiety, przeprowadzonej na jesieni ubiegłego roku na zlecenie tej samej Izby Przemysłowo-Handlowej. Okazuje się, że „eksport” stanowisk pracy to proces o dwojakim charakterze. Przynosi bowiem zarówno straty, jak i zyski. Jak mówi prezes DIHK Ludwig Georg Braun, ogólny bilans wychodzi „na plus”. Tego samego zdania jest też Wolfgang Rohde, członek zarządu związku zawodowego IG Metall:

Teza jest taka, że tak gospodarka niemiecka, jak i zatrudnienie w kraju korzystają z procesu globalizacji” – twierdzi Rohde.

Wypowiedź ta kłóci się z oficjalnym stanowiskiem związkowców, którzy niejako „z urzędu” sprzeciwiają się wszelkim planom przenoszenia produkcji z Niemiec do któregoś z państw środkowo i wschodnioeuropejskich lub dalej – do krajów południowowschodniej Azji.

„Mimo wzrastającego eksportu miejsc pracy, wciąż pozostaje dość miejsca na aktywność gospodarczą w krajach wysoko rozwiniętych. Mało tego. Okazuje się, że globalizacja wpłynęła pozytywnie na końcowy bilans na niemieckim rynku pracy. Tylko przez nadwyżki eksportowe niemieckiego przemysłu metalowego, w roku 2004 udało się zagwarantować utrzymać w kraju blisko 850 tysięcy miejsc pracy w firmach, zdolnych stawić czoło każdej konkurencji. Warto o tym pamiętać, kiedy niefrasobliwie mówimy o rzekomym exodusie naszych stanowisk roboczych” – uważa Wolfgang Rohde.

Chciwość a nie globalizacja

Jednak „wyciekanie” miejsc pracy i przenoszenie produkcji za granicę jest faktem. Ale jak wynika z prowadzonych systematycznie przez Instytut Fraunhofera badań 1500 firm, działających na rynkach zagranicznych, na taki krok decydują się głównie duże koncerny, które i tak działają w skali międzynarodowej. Po drugie, okazuje się, że kto zdecydowałby sią na taki krok tylko dlatego, że za granicą produkcja jest tańsza ten szybko, bo już po dwóch latach, może się przekonać, że w sumie wychodzi mu drożej. Bowiem jak wykazały te same badania, średni czas amortyzacji inwestycji zagranicznych trwa dwa i pół raza dłużej, niż to pierwotnie zakładano! Ogólny rachunek kosztów może zatem okazać się niekorzystny, a często wręcz zabójczy dla mniejszych i słabszych firm, zwabionych argumentem taniej siły roboczej – tańszej niż w Niemczech ale często gorzej przygotowanej zawodowo, mniej wydajnej i wymagającej dużo więcej czasu na dojście do średniego poziomu jakości produkcji, osiąganego w zakładach w RFN.

A że czas to pieniądz, inwestycje zagraniczne zaczynają w ten sposób przynosić zysk później niż planowano, lub... nie przynoszą go wcale i sporo firm wraca jak niepyszne z tej drogiej, zagranicznej wycieczki.

Okazuje się więc, że to nie globalizacja winna jest trudnej sytuacji na niemieckim rynku pracy, tylko niepohamowana żądza zysku firm nastawionych głównie na zwiększanie zysków akcjonariuszy, które uciekną sią do każdego argumentu, aby móc ograniczyć zatrudnienie.