1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Georg Bush w Niemczech, Bliski Wschód

Marta Przybylik14 lipca 2006
https://p.dw.com/p/BIFs

Na pierwszych stronach niemieckich gazet duże zdjęcia przedstawiające uśmiechniętą kanclerz Angelę Merkel podczas rozmów z Georgem Bushem. Dzienniki podkreślają przyjacielski charakter spotkania i dobrą atmosferę na linii Waszyngton - Berlin. Dziennik Die Welt tytułuje artykuł poświęcony wizycie Busha Harmonijne godziny w Stralsundzie. Stołeczna gazeta zaznacza, że Bush i Merkel bardzo się zbliżyli, a Niemcy i Stany Zjednoczone znowu idą ramię w ramię jako sojusznicy. Amerykański prezydent i niemiecka kanclerz zajmowali wspólne stanowisko w sprawie międzynarodowych konfliktów- pisze die Welt.

Frankfurt Allgemeine Zeitung stwierdza, że prezydenta Busha można nie lubić z różnych względów. Jednak zasługuje on na serdeczne powitanie, bo jest przedstawicielem narodu, któremu Niemcy bardzo wiele zawdzięczają, choćby to, że mieszkańcy Stralsundu mogą protestować. Również dziennik Ostsee Zeitung w Rostocku krytykuje tych, którzy z niechęcią witali Busha. Gazeta przypomina, że nawet premier Meklemburgii Pomorza Przedniego zrobił taką minę, jakby właśnie przegrał wybory. Szkoda, że tak się stało – ocenia dziennik. Zdaniem tej gazety, polityków wysokiej rangi należy podejmować ze wszelkimi należnymi honorami, także jeśli ich działania, jak na przykład wojna w Iraku, wywołują ostre sprzeciwy.

Dziennik Die Neue Presse uważa, że Angela Merkel i George Bush zrobili wokół siebie ogromne zamieszanie. Połączyli sprawy państwowe z prywatnymi - jak to bywa wśród polityków, którzy chcą zademonstrować, że nic nie jest w stanie ich poróżnić. Lekki dystans, jaki kanclerz Merkel zachowywała podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych zniknął bez śladu. Wręcz przeciwnie na każdym kroku wymieniano komplementy i pocałunki.

Thueringische Landeszeitung zauważa, iż podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych kanclerz zachowywała się inaczej, nie szczędząc słów krytyki na przykład w sprawie bazy Guantanamo. Zdaniem dziennika, zbyt duża bliskość obojga polityków, może zatrzeć ostrość spojrzenia pani kanclerz.

Dzienniki komentują też izraelski atak na Liban. Allgemeine Zeitung z Moguncji pisze, że wywieranie presji na Liban w sprawie Hezbollahu miałoby wtedy sens, gdyby rząd w Bejrucie był panem we własnym domu. Jednak rzeczywistość wygląda inaczej – uważa gazeta. To Syria i Iran mają decydujący głos w wielu sprawach, to one decydują o tym, czy jest pokój czy wojna. Dlatego też Izrael uderzył nie tam, gdzie trzeba i niewiele swoją akcją osiągnie - czytamy w gazecie. Die Welt uważa natomiast, że Izrael nie miał wyboru. W nieprzyjaznym mu środowisku, takie działania wydają się być jedynym środkiem, jaki może, oddziałać na terrorystów. W zeszłym roku Izrael wycofał się ze Strefy Gazy a wcześniej z południowego Libanu. W świecie arabskim odebrano to jako oznakę słabości - podkreśla stołeczny dziennik.

W niemieckiej prasie znajdziemy też polski akcent. W związku z zaprzysiężeniem Jarosława Kaczyńskiego na premiera, dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zamieszcza sylwetkę tego polityka w artykule pod tytułem "Dysydent". Warszawski korespondent frankfurckiej gazety, Konrad Schuller, pisze, że biografia Kaczynskiego jako dysydenta jest bez zarzutu. Jednak dzisiaj trudno w nim rozpoznać dawnego bojownika o wolność kraju. Jako przewodniczący konserwatywno narodowej partii Prawo i Sprawiedliwość bezwzględnie walczy o wpływy, tak jakby nigdy wcześniej nie narażał życia w walce przeciwko nadmiarowi władzy. Konrad Schuller wyjaśnia, że determinacja Jarosława Kaczyńskiego jest zrozumiała, jeśli spojrzy się na jego przeszłość. Rodzice byli w Armii Krajowej, a na atmosferę, w której się wychował wpływała, oprócz demokratycznych dążeń, konieczność walki o przetrwanie. Ta walka, pisze Schuller - zdaniem braci Kaczyńskich jeszcze się nie skończyła, a Niemcy i Rosja dalej współpracują na niekorzyść Polski.