1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

ST 2 Steinbach Reaktionen

6 stycznia 2010

Erika Steinbach dąży do opanowania fundacji! Pozycja niemieckich "zawodowych wypędzonych" i tak jest wątpliwa! Triki Eriki! - to tylko niektóre tytuły komentarzy po wczorajszym oświadczeniu szefowej Wypędzonych.

https://p.dw.com/p/LMQc
Erika Steinbach na konferencji lansującej jej własny projekt "Centrum przeciwko Wypędzeniom"Zdjęcie: DW

Najpierw zdawało się, że spór koalicyjny wokół obsadzenia miejsca w radzie fundacji planowanego muzeum ucieczek i wypędzeń zmierza w kierunku rozwiązania; w rzeczywistości podążył w stronę nowego konfliktu.

Erika Steinbach rezygnację z roszczenia o miejsce w radzie fundacji uzależniła od spełnienia przez rząd przeróżnych warunków.

Podczas, gdy politycy CDU/CSU z aprobatą, a nawet z pewną ulgą, zareagowali na 'kompromisową' propozycję Związku Wypędzonych (BdV), to wicekanclerz Guido Westerwelle FDP jakby wziął sobie na wstrzymanie. Przedtem powiedział, że cieszy go wystąpienie Steinbach z ofertą, której obiecał się bliżej przyjrzeć i konstruktywnie i rzeczowo do niej podejść.

Ronald Pofalla (CDU)
Ronald Pofalla (CDU)Zdjęcie: AP

Obietnicę zbadania oferty złożył również szef urzędu kanclerskiego Ronald Pofalla (CDU), a sekretarz generalny CDU, Herman Groehe, zaapelował wręcz o otwartość i bezstronność wobec Steinbach i jej żądań. Z szeregów CSU Steinbach uzyskała jednoznaczne poparcie: przewodniczący grupy CSU w Bundestagu, Hans-Peter Friedrich, mówił o „wyściu naprzeciw” wobec FDP, natomiast sekretarz generalny CSU, Alexander Dobrinth, poradził Westerwellemu, żeby "znów nie zareagował na ofertę blokadą".

Opozycja wzburzona

Tymczasem partie opozycyjne ze wzburzeniem podeszły do żądań szefowej wypędzonych. Wiceprzewodniczący Bundestagu, Wolfgang Thierse (SPD), odebrał je jako wymuszanie rozwiązań, próbę szantażu. Posłanka SPD, Angelika Schwall-Dueren, zasiadająca w radzie fundacji z ramienia Bundestagu, żądania Steinbach określiła mianem "bezczelnego ultimatum". "Nigdy się na to nie zgodzimy" - powiedział w kontekście żądań szefowej wypędzonych, polityk SPD, Dieter Wiefelspuetz. Dodał: "Lex Steinbach nie będzie". Z kolei wiceprzewodnicząca Bundestagu z ramienia Linkspartei, Petra Pau, ofertę Steinbach nazwała "politycznym szachrajstwem" twierdząc, że "jest to wręcz żenujące". Szefowej Zielonych, Claudii Roth, natomiast nie zdziwiło, że Steinbach "w bezczelny sposób podsuwa coraz to nowe żądania okupu“, jeśli tylko rząd godzi się na rolę "zakładnika".

Dieter Wiefelspuetz
Dieter WiefelspuetzZdjęcie: AP

Inni zdziwieni

Zawarte w ofercie BdV żądanie podporządkowania fundacji od strony organizacyjnej Centralnego Archiwum Kompensacyjnego w Bayreuth, było dla jego pracowników całkowitym zaskoczeniem.

Z niezrozumieniem do żądania Steinbach wyłączenia projektu spod zwierzchnictwa Niemieckiego Muzeum Historycznego (DHM) podszedł też dyrektor tej instytucji, Hans Ottomeyer. DHM odgrywa rolę doradczą. Od strony merytorycznej nie ma żadnego wpływu: "Pamiętam czasy” - mówi z rozrzewnieniem Ottomeyer – „gdy wszyscy pragnęliśmy tego samego. Teraz wszyscy jakby zaczęli opuszczać naszą łódź. Bez wzajemnego zaufania ta praca jest niemożliwa".

Bez Steinbach nie byłoby fundacji, ale bez państwowych milionów też nie

Steinbach obejdzie się bez rządu, ale nie bez pieniędzy
Steinbach obejdzie się bez rządu, ale nie bez pieniędzyZdjęcie: AP

Najtrudniej będzie spełnić żądanie Steinbach dotyczące pozbawienia rządu politycznego wpływu na obsadę rady fundacji. Twierdzeniem "politycznego wodzenia na pasku" Steinbach obudziła niedobre skojarzenia nawet u członków własnego klubu.

Fundacja "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" powstała z inicjatywy Eriki Steinbach. Uchwalony w 2008 roku, jeszcze przez wielką koalicję z CDU/CSU i SPD, projekt miejsca pamięci "Widoczny znak przeciw ucieczce i wypędzeniu", ma być nakładem 29 milionów euro w stu procentach finansowany przez państwo. Utrzymanie stałej wystawy ma kosztować rocznie przypuszczalnie około dwu i pół miliona euro. Sam Związek Wypędzonych jeszcze w latach dziewięćdziesiątych był finansowany nakładem 3,5 miliona euro. Środki finansowe pochodziły z ministerstwa spraw wewnętrznych oraz od pełnomocnika rządu ds. kultury i mediów, a zatem z Urzędu Kanclerskiego.

Wypędzeni, albo nie

Logo Związku Wypędzonych
Logo Związku Wypędzonych

W 1965 roku jedynie niecały 1 procent spośród 15 milionów wypędzonych należał do Związku. Dziś również '(nie)wypędzeni' mogą zostać członkami BdV. Wielu Niemców sudeckich nie jest zorganizowanych w BdV, lecz w Gminie Ackermann, Ackermann-Gemeinde; w katolickim związku, który koncentruje się przede wszystkim na pojednaniu. Jego przewodniczący, Adolf Ullmann powiedział, że "pani Steinbach zbyt późno zdecydowała się na bardziej umiarkowany kurs". Podkreślił też, że w radzie fundacji gminę reprezentuje "katolicki biskup, a nie pani Steinbach".

Według historyka Matthiasa Sticklera, który rolą BdV zajmuje się w licznych publikacjach, obecny konflikt ma znaczenie egzystencjalne: "Oprócz kultury pamięci BdV nie ma żadnego innego tematu, na którym mógłby oprzeć działalność, bo kwestie własności zostały uregulowane przez rząd, kierowany przez CDU, uznaniem granicy na Odrze i Nysie".

Czym zatem byłby Związek Wypędzonych bez konfliktu wokół fundacji?

źródło: FAZ, Die Welt, TAZ, BZ, Die Presse / Iwona Metzner

red. odp. Jan Kowalski