1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Frankfurter Rundschau" o stosunkach polsko-żydowskich

9 czerwca 2019

Jan Opielka pisze we "Frankfurter Rundschau" o "zatrutej debacie w stosunkach polsko-żydowskich dawniej i dziś".

https://p.dw.com/p/3K75o
Muzeum w Markowej
Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w MarkowejZdjęcie: picture-alliance/dpa/D. Delmanowicz

Na toczącą się obecnie w Polsce ożywioną debatę o stosunkach polsko-żydowskich dawniej i dziś mają wpływ: fascynacja, trauma, uprzedzenia i strach, pisze we "Frankfurter Rundschau" Jan Opielka. Jest ona pełna emocji i przybiera postać ostrego sporu, na co składa się kilka przyczyn.

Co zatruwa dziś stosunki polsko-żydowskie

Wśród nich na czoło wysuwa się wypowiedź byłego ministra spraw zagranicznych Izraela Israela Kaca, który powiedział w lutym, że "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki". Wypowiedź była spowodowana nieudaną próbą nowelizacji ustawy o IPN, która przewidywała m.in. karę więzienia za przypisywanie Polakom odpowiedzialności za zbrodnie III Rzeszy z Holocaustem na czele. 

Duży rozgłos wywołało spalenie kukły Judasza w ramach wielkopiątkowego rytuału w Pruchniku w południowo-wschodniej Polsce. Sprawą tą zainteresowały się także zagraniczne media, a Światowy Kongres Żydów potępił ją jako przejaw antysemityzmu.

11 maja w Warszawie odbył się marsz przeciwko amerykańskiej ustawie 447, mówiącej o zwrocie mienia ofiarom Holocaustu. Klika tysięcy protestujących domagało się od rządu PiS wprowadzenia przepisów prawnych, które uniemożliwią zwrot mienia bezspadkowego. "Jeśli chcecie odszkodowania, to zwróćcie się także do Berlina", skandowali uczestnicy marszu.

Jan Tomasz Gross
Jan Gross. Jego książka "Sąsiedzi" rozpoczęła "zatrutą" debatęZdjęcie: picture-alliance/AP Photo/A. Keplicz

Zaczęło się od "Sąsiadów" Jana Grossa

Jan Opielka przypomina te wydarzenia niemieckiemu czytelnikowi, podkreślając jednocześnie, że główna przyczyna tej "zatrutej", jak pisze, debaty leży głębiej, a jej właściwym początkiem była książka Jana Grossa "Sąsiedzi" z 2000 roku, w której autor poruszył problem odpowiedzialności Polaków za zbrodnie na Żydach podczas niemieckiej okupacji i po zakończeniu wojny. Od tego czasu ukazało się wiele innych publikacji na ten temat i podjęto także pogłębione badania historyczne, z których wynika, że współudział Polaków mógł być większy niż uważano do tej pory.

Jan Grabowski z warszawskiego Centrum Badań nad Zagładą Żydów uważa, że wskutek bezpośredniego udziału Polaków w mordowaniu Żydów, donoszenia na nich niemieckim władzom okupacyjnym albo przez świadomą odmowę udzielenia im jakiejkolwiek pomocy, liczba żydowskich ofiar wynosi około 200 tysięcy osób.

Liczba 200 tysięcy ofiar pojawia się w dwutomowej książce "Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski", wydanej w ramach dużego projektu badawczego Centrum Badań nad Zagładą Żydów, na który powołuje się Grabowski. Opielka cytuje jego wypowiedź: "Z naszych badań wynika jednoznacznie, że (...) większość Żydów szukających ratunku poniosła śmierć z polskiej ręki albo przy współudziale Polaków".

Ile było ofiar i czy ich liczba jest najważniejsza

Na reakcję wobec takich wyników badań i związanych z nimi wypowiedzi nie trzeba było długo czekać. Opielka przytacza gniewną uwagę historyka i publicysty Piotra Gontarczyka z Instytutu Pamięci Narodowej, który oświadczył, że "Te liczby są wyssane z palca. Dziś próbuje się przy użyciu najróżniejszych metod, często nie mających nic wspólnego z poważnymi badaniami historycznymi, przypisać Polakom udział w zamordowaniu możliwie dużej liczby Żydów". IPN przygotował własną, obszerną, krytyczną odpowiedź na książkę "Dalej jest noc".

Ale ta trudna debata dotyczy nie tylko rozmiarów polskiego współuczestnictwa w zbrodniach popełnionych na Żydach i tej czy innej liczby ofiar. Opielka zwraca uwagę, że w istocie rzeczy chodzi w niej o polski antysemityzm podczas niemieckiej okupacji i później. Politycy PiS i zbliżone do jego rządu media nie ustają w jej krytykowaniu, ponieważ propagują wizerunek Polaków jako narodu będącego największą ofiarą hitlerowskiego barbarzyństwa. Antysemityzm i denuncjowanie Żydów traktują jako zjawiska o charakterze wyjątkowym.

Medal "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata"
Medal "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata" dla Anastazji i Waleriana SobolewskichZdjęcie: DW/M. Sieradzka

Równocześnie starają się dowartościować i nagłośnić przypadki Polaków, "Sprawiedliwych wśród Narodów Świata", którzy zginęli próbując ratować Żydów. Takich jak ośmioosobowa rodzina Ulmów, która przechowywała w swoim domu we wsi Markowo ośmioro Żydów i została zamordowana przez niemieckich żandarmów po wydaniu jej przez członka polskiej policji granatowej. Dziś w domu Ulmów mieści się Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej.

Polacy stanowią największą grupę narodowościową wśród "Sprawiedliwych wśród Narodów Świata". Jest ich prawie 6900. Z publikacji "Dalej jest noc" wynika jednak także, że liczba polskich pomagierów nazistów też jest duża, większa niż uważano dawniej.

Co dobrego może wyniknąć z "zatrutej debaty"

Opielka wspomina w swoim artykule książkę Tomasza Żukowskiego "Wielki retusz. Jak zapomnieliśmy, że Polacy zabijali Żydów". Jej autor krytykuje w niej pogląd, że podczas okupacji wszyscy Polacy starali się pomagać Żydom jako niezgodny z prawdą historyczną. Równocześnie jednak twierdzi, że Polacy kolaborujący z Niemcami stanowili stosunkowo nieliczną grupę, a sama kolaboracja nie mieści się w obowiązującej powszechnie normie kulturowej Polski.

Ten pogląd, pisze Jan Opielka, podziela dziś większość Polek i Polaków. Zwraca przy tym uwagę, że prawdziwa liczba polskich kolaborantów nie jest sprawą najważniejszą. Jak pisze: "Problem leży w dawnym zbiorowym działaniu wobec Żydów, ponieważ już przed II wojną światową występował w Polsce silny antysemityzm. Niemiecka okupacja i prześladowanie Żydów wzmocniły taką postawę w znacznej części polskiego społeczeństwa - teraz możemy pozbyć się Żydów i przejąć ich majątek, a odpowiedzialność za to zepchnąć po prostu na Niemców".

Na zakończenie artykułu zamieszczonego we "Frankfurter Rundschau" Jan Opielka pisze, że PiS stara się uprawiać własną politykę historyczną, przedstawiając członków polskiego ruchu oporu jako świetlanych bohaterów bez skazy, nawet jeśli fakty wskazują na to, że niektórzy z nich mają na sumieniu zbrodnie na Żydach.

Tocząca się w tej chwili w Polsce debata może jednak okazać się pożyteczna, chociażby przez to, że badania historyków wydobędą na światło dzienne nie jedną prawdę, tylko wiele skomplikowanych prawd, a to powinno ułatwić nową dyskusję o stosunkach polsko-żydowskich, opartą w większym stopniu na faktach niż na emocjach i wzajemnych uprzedzeniach.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>