1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Finisz walki partii niemieckich o mandaty w Parlamencie Europejskim

Barbara Cöllen11 czerwca 2004

Dobiega końca kampania przedwyborcza partii niemieckich ubiegających się o mandaty w Parlamencie Europejskim. Wybory do Parlamentu odbędą się w Niemczech w niedzielę. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, ilu z ponad 61 milionów uprawnionych do głosowania mieszkańcówe Niemiec zechce wziąć w nich udział. W Unii Europejskiej odbywa się największy spektakl wyborczy, ale wydaje się, że brak jest chętnych do udziału w nim. Wybory do Parlamentu Europejskiego odbywać się będą przez 4 dni. Wczoraj głosowali Anglicy i Holendrzy. Wbrew prośbom Komisji Europejskiej Holendrzy opublikowali już wyniki wyborów, za co otrzymali reprymendę z Brukseli.

https://p.dw.com/p/BIgj
Siedziba Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Tutaj i w Brukseli obradować będą wybrani przedstawiciele krajów unijnych, także Polski.
Siedziba Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Tutaj i w Brukseli obradować będą wybrani przedstawiciele krajów unijnych, także Polski.Zdjęcie: EU

Politycy niemieccy ubiegający się o madaty w Parlamencie Europejskim mieli w piątek ostatnią szansę, aby pozyskać wyborców. O 99 miejsc w unijnym parlamencie zabiega w Niemczech 21 partii politycznych. Jeżeli zawierzyć przedwyborczym sondażom, największą sympatią wyborców cieszą się chadecy i mogą liczyć na 45 procent głosów. Lecz w porównaniu z wyborami w 1999 roku oznaczałoby to prawie 4 procent głosów mniej.

Przedwyborcze sondaże są bezlitosne dla niemieckich socjaldemokratów. Prognozują one SPD 28 proocent głosów, 3 procent mniej niż 5 lat temu. Rośnie natomiast wśród wyborców sympatia dla partii Zielonych, która stawia na tematy europejskie. Zielonii występują jako partia ogólnoeuropejska i prowadzą podobną kampanię we wszystkich krajach Unii. "To Twoja Europa” obwieszcza z plakatów wyborczych tonem niedopuszczającym sprzeciwu szef niemieckiej dyplomacji, Joschka Fischer. Wystąpi on także wystąpi na finałowym meetingu przedwyborczym niemieckiej partii Zielonych.

Także szefowa chadeków, Angela Merkel zabiegać będzie w ostatnim dniu kampanii przedwyborczej o głosy dla CDU. Tematy europejskie zajmują niestety niewiele miejsca w przedwyborczych wystąpieniach chadeków, jeszcze mniej w kampanii przedwyborczej socjaldemokratów. Czy partiom politycznym uda się w ostatnim dniu kampanii przedwyborczej przekonać wyborców w Niemczech, aby poszli zagłosować, a tym samym wzięli sprawy europejskie we własne ręce, nie wiadomo.

Wyniki badań opinii publicznej nie dostarczają powodów do optymizmu. Pięć lat temu frekwencja osiągnęła w Niemczech najniższy poziom w historii wyborów do Parlamentu Europejskiego - 45 procent. W tym roku prognozuje się, że należy się liczyć nawet z frekwencją czterdziesto- lub trzydziestoprocentową. Tylko 15 procent Niemców interesuje się wyborami. Zagłosować pójdzie być może co drugi lub co trzeci uprawniony do głosowania. Politolog Claus Leggewie zarzucił dzisiaj politykom niemieckim, że nie potrafią uzmysłowić wyborcom, jak istotną rolę odgrywa w Unii i w życiu jej mieszkańców Parlament Europejski.

Gazeta BILD opublikowała wyniki sondażu przeprowadzonego wśród kandydatów partii niemieckich ubiegających się o mandaty w Parlamencie Europejskim. Pytano ich o czekiwania odnośnie apanaży przysługujących niemieckim eurodeputowanym. Odpowiedzieli jednogłośnie, że nie zamierzają domagać się podwyżki obecnego uposażenia w wysokości 7009 Euro. Socjaldemokraci, politycy partii Zielonych oraz postkomuniści zapowiedzieli natomiast, że zamierzają kasować dalej dniówki za udział w obradach, nawet jeżeli nie będą na nich obecni, co nota bene niedawno było przedmiotem skandalu w Parlamencie Europejskim. Zrezygnują natomiast z ryczałtów na koszty podróży. Niektórzy zapowiedzieli, że zamierzają upublicznić swoje wydatki w internecie, jeżeli zostaną wybrani do Parlamentu Europejskiego.