1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

FDP: "Nie popieramy dnia pamięci dla niemieckich wypędzonych"

15 lutego 2011

Liberałowie poparli wniosek Bundestagu zalecający rządowi, by rozpatrzył ustanowienie dnia pamięci o ofiarach wypędzeń. Patrick Kurth, deputowany i negocjator FDP w tej sprawie, wyjaśnia stanowisko liberałów.

https://p.dw.com/p/10H6b
Patrick Kurth (FDP)Zdjęcie: DW

Róża Romaniec: Partia liberałów, FDP, długo była przeciwna ustanowieniu narodowego dnia pamięci o ofiarach wypędzeń. Skąd teraz jednak poparcie?

Patrick Kurth: Naszym punkt wyjścia do poparcia jest założenie, że będzie to dzień pamięci o wypędzeniach różnych grup i narodów, a nie tylko Niemców. Problem wypędzeń jest problemem światowym i chcemy, aby taki dzień pamięci wyczulał na ten problem. Niemcy mają bagaż doświadczeń, jako sprawcy i ofiary i dlatego powinni się przyczynić do uwrażliwienia na ten problem.

Deutschland Vertriebene Kinder in Berlin Flash-Galerie
Bundestag poparł dzień pamięci o ofiarach wypędzeń i powrócił tym samym do starej debatyZdjęcie: AP

R.R.: Ale zgromadzenie ONZ już przecież ustaliło taki ogólnoświatowy dzień pamięci o migrantach i uchodźcach - 20 czerwca. Po co więc Niemcom dodatkowy dzień?

P.K.: W tym światowym dniu pamięci chodzi o uchodźców. Uchodźcy i wypędzeni to nie to samo, a problem wypędzeń jest bardziej złożony i sięga głębiej. Wypędzenie oznacza utratę ojczyzny oraz majątku. Aktualnie obserwujemy falę uchodźców np. z Tunezji do Włoch. Uchodźcy jednak nie są pozbawiani automatycznie majątku i ojczyzny. Narodowy dzień pamięci w Niemczech byłby okazją, by pojąć te złożone różnice i wyczulić na problem, także Niemców. Ciężko mi patrzeć, jak wypędzenia stają się dla wielu coraz bardziej obojętne, przykładem była np. sytuacja w Jugosławii. Niemcy mają wyjątkową odpowiedzialność, bo sami byli ofiarami i w przypadku Jugosławii jednak się opowiedziali za bombardowaniami, czego konsekwencją były również wypędzenia.

R.R.: Ale skoro chodzi o wypędzonych na całym świecie, to dlaczego Bundestag powołuje się na niemiecką Kartę Wypędzonych?

P.K.: Karta Wypędzonych powstała w okresie, gdy w niemieckiej polityce otwarcie jeszcze mówiono o rewizji i przesuwaniu granic w przyszłości. To była postawa wszystkich partii i po części także aliantów. Kartę należy więc postrzegać w tym konkteście, bo jej przesłanie wtedy było zupełnie inne, niż wygląda to dziś. Autorzy dokumentu nie mówili o rewizji granic i o zemście, lecz odwrotnie. Karta uświadamia, że zemsta nie jest rozwiązaniem. Dziś jest to dla nas oczywiste, ale w tamtej sytuacji, gdy miały miejsce wypędzenia, perspektywa była inna.

Zoni Weisz Holocaustüberlebender Rede vor Bundestag Flash-Galerie
Niemcy nie chcą zamknąć debaty na temat wypędzeńZdjęcie: AP


R.R.: Mimo to trudno się oprzeć wrażeniu, że pozycja FDP uległa jakiejś metamorfozie. Co się stało?

P.K.: Nie pamiętam, by FDP w tym punkcie zmieniała zdanie. Proszę pamiętać, że gdy politycy wypowiadają się o historii, to są to wypowiedzi polityczne, a nie historyczne. Zawsze mówiliśmy "nie", gdy chodziło o wypaczanie historii oraz staraliśmy się pośredniczyć, gdy dochodziło do prowokacji, obojętnie z której strony. Zawsze podkreślamy, że chodzi nam o wartości. Wartości, które w Niemczech, Europie i na świecie oznaczają potępienie wojny, ale również i jej konsekwencji, jaką są wypędzenia - niezależnie gdzie, z jakiego powodu i kto się tego dopuszcza. Nam chodzi o abstrakcyjny kontekst, a nie o konkretny przypadek niemieckich wypędzeń.

R.R.: Pana słowa brzmią jak polityczna deklaracja, ale jak może chodzić o abstrakcyjny kontekst, gdy mówimy o narodowym dniu pamięci? We wniosku jest także mowa o ustanowieniu dnia pamięci i stworzeniu miejsca pamięci dla ofiar - przy przyszłej placówce dokumentacji wypędzeń. Więc znowu wracamy do początku dyskusji. Niektórzy podejrzewają, że FDP poparło wniosek, bo w zachodnich landach zbliża się okres walki wyborczej. Jak Pan reaguje na takie zarzuty?

P.K.: Te zarzuty nie mają podstaw. Kto ma zamiar iść na wiece wyborcze z tym tematem, ten przegra. Jesteśmy w roku 2011 a nie 1951. Dla FDP to nie jest temat wyborczy. Gdyby tak było, wówczas w Bundestagu przemawiały w ostatni czwartek zupełnie inne osoby.

R.R.: We wniosku Bundestag powołuje się na Kartę Wypędzonych z 1950 roku. Dziś kilkudziesięciu renomowanych historyków z Niemiec, Polski, Czech, Izraela i USA ostro skrytykowało ten fakt. Historycy piszą w oświadczeniu: "Przyjęcie wniosku CDU/CSU/FDP pt. "60 lat Karty Niemieckich Wypędzonych - dokończyć pojednanie" przez większość Bundestagu 10 lutego 2011 jest złym sygnałem w konkteście polityki pamięci". Państwo jednak uważacie, że to dobrze?

P.K.: Moim zdaniem musimy tę krytykę potraktować poważnie. Radzę jednak, by odejść od koncentrowania się na niemieckich ofiarach. Cała debata na ten temat toczy się w kontekście niemieckich ofiar. Mamy przecież rok 2011.

R.R.: Może wynika to z faktu, że pomysł wyszedł od pani Steinbach...?

P.K.: Nie rozumiem, dlaczego wciąż mówimy o niemieckich wypędzonych, skoro ja tłumaczę, że chodzi o międzynarodowy kontekst. Taką debatę prowokuje m.in. opozycja. FDP mówi jasno: chodzi nam o ofiary wypędzeń wszędzie. Chcę zaznaczyć, że jeżeli cała dyskusja będzie się nadal rozwijała w tym kierunku, a więc wokół dnia pamięci dla niemieckich wypędzonych, to FDP takiego dnia nie poprze. To jest nasza jasna pozycja w dotychczasowej oraz w dalszej debacie. Poza tym, jesteśmy za narodowym dniem pamięci w Niemczech, ale nasza partia nie upiera się, aby był to 5 sierpnia, czyli rocznica podpisania Karty Niemieckich Wypędzonych. O tym będzie trzeba jeszcze dyskutować.

R.R.: Rozmawiamy cały czas o wniosku Bundestagu do rządu, aby ten rozpatrzył ewentualne uchwalenie takiego dnia pamięci. Co to konkretnie oznacza? Jaki plan przewiduje Pan teraz - jako wnioskodawca?

P.K.: Nasz wniosek jest jedynie zaleceniem, czy propozycją, aby rząd rozpatrzył tę sprawę. Taki wniosek nie zmienia jeszcze ani ustawy, ani nie powołuje żadnego dnia pamięci. Dopiero, gdy rząd sprawdzi taką potrzebę i wypowie się za, wówczas cała debata powróci. Rząd z pewnością potraktuje nasze zalecenie poważnie, ale czym się to zakończy, tego jeszcze dzisiaj nikt nie wie. W polskich mediach już teraz jest mowa o tym, że "jest to niepotrzebna ustawa" - podkreślam, nie ma jeszcze żadnej ustawy. To nie jest na razie nic wiążącego.

R.R.: Dziękuję za rozmowę.