1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

FAZ: Wspólnota ofiar i upolitycznione ludobójstwo

10 maja 2021

Aktualne debaty prowadzone w Polsce to dowód na to, że pojęcie ludobójstwa jest coraz bardziej upolityczniane – czytamy we „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.

https://p.dw.com/p/3tCvJ
Wypędzenie ludności Zamojszczyzny w ramach Generalnego Planu Wschodniego
Wypędzenie ludności Zamojszczyzny w ramach Generalnego Planu WschodniegoZdjęcie: IPN

„Utworzenie pod koniec drugiej wojny światowej prawniczego pojęcia ludobójstwa, było reakcją na Holokaust. Od tego czasu stało się ono istotnym elementem poszukiwań narodowej tożsamości przez prześladowane narody” - piszą historycy Stephan Lehnstaedt i Daniel Brewing w gościnnym artykule opublikowanym w poniedziałkowym (10.05.2021) wydaniu dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.

Naukowcy oceniają, że doznana w przeszłości krzywda i przypisywanie roli ofiary ludobójstwa mają być elementem spajającym społeczeństwo i uzupełnieniem klasycznej narracji o bohaterstwie i walce o wolność. Jak czytamy, widać to ostatnio we wschodniej Europie, zmagającej się po upadku komunizmu ze skomplikowanym problemem procesu „budowy narodu”. Lehnstaedt i Brewing piszą w tym kontekście o intensywnych zabiegach Ukrainy o uznanie za ludobójstwo Hołodomoru, czyli wywołanej przez władze ZSRR wielkiej klęski głodu w latach 1932/33.

Polityczna agenda

Zwracają też uwagę na renesans popularności myśli Rafała Lemkina, twórcy pojęcia ludobójstwo, jaki można ich zdaniem zaobserwować w Polsce. „Kryje się za tym polityczna agenda, powiązana z milionami Polaków zamordowanych w czasie drugiej wojny światowej. Chodzi o własną rolę jako ofiary, z której wypływać ma polityczna legitymacja dla współczesności. Natarcie skierowane jest w pierwszej kolejności na zagranicę: na Unię Europejską i rzekomo dominujące w niej Niemcy (…) a także na Rosję. Ale ma też komponenty polityki wewnętrznej, bo dyplomatyczne porażki dają się w obliczu historii przekuć w oburzenie”.

Autorzy eseju są zdania, że powrót do teorii Lemkina, zwłaszcza w jej szerokiej formie obejmującej także straty wyrządzone kulturze, gospodarce i społeczeństwu, daje polityce historycznej uprawianej we współczesnej Polsce szansę na pozycjonowanie kraju jako ofiary aż trzech aktów ludobójstwa, sowieckiego w latach 1939-41 z punktem kulminacyjnym w Katyniu, ukraińskiego na Wołyniu i oczywiście niemieckiego.

Pomnik ofiar zbrodni katyńskiej
Pomnik ofiar zbrodni katyńskiejZdjęcie: Reuters

Jak dodają, z ostatnim czasie w polskich naukach prawnych i społecznych rozwija się warta odnotowania debata, w której lemkinowskim szerokim pojęciem ludobójstwa próbuje się ująć cierpienia i doświadczenia przemocy nieżydowskiej części polskiego społeczeństwa w czasie niemieckiej okupacji. Autorzy przyznają, że w tym kontekście trudno wskazać jakikolwiek zbrodniczy akt Niemców w czasie wojny, w którym etniczni Polacy nie stanowiliby dużej części ofiar.

Zaplanowana zbrodnia

Tymczasem „sprawa ludobójstwa także na Polakach, nie pojawia się w Niemczech nawet w publikacjach naukowych. W polskich badaniach argumentuje się za to, że ludobójstwo zostało jak najbardziej zaplanowane, zainicjowane i przynajmniej częściowo wykonane. To, że nie doszło do kompletnego ludobójstwa, przypisuje się jedynie militarnej porażce niemieckiej Rzeszy. Przekonuje się, że gdyby Niemcy wojnę wygrały, to wszyscy Polacy padliby ofiarą ludobójczych planów niemieckiego okupanta” - czytamy.

Kluczowy jest w tej dyskusji Generalny Plan Wschodni (Generalplan Ost), w którym naziści wyłożyli swoje zbrodnicze zamiary wobec Polaków. Jak czytamy, w polskiej debacie do logiki Generalnego Planu Wschodniego zalicza się najróżniejsze akty przemocy wobec Polaków, przez co automatycznie uznaje się je za element zaplanowanego aktu ludobójstwa. „Niemieckie zbrodnie w Polsce – zwłaszcza ich całość – wypełniają znamiona ludobójstwa w myśl konwencji ONZ. (…) Ale pojawia się pytanie, co wynika z tego stwierdzenia?”.

Wypędzenie ludności Zamojszczyzny w ramach Generalnego Planu Wschodniego
Wypędzenie ludności Zamojszczyzny w ramach Generalnego Planu WschodniegoZdjęcie: IPN

Lehnstaedt i Brewing piszą, że bez wątpienia termin „ludobójstwo” jest istotny w kontekście prawnym, aby móc sankcjonować najpoważniejsze przypadki łamania norm prawa międzynarodowego. „Ale czy możemy przez to lepiej zrozumieć i wytłumaczyć, jak doszło do tych najróżniejszych form przemocy? Można wątpić, że to pojęcie będzie w wyjątkowy sposób wyjaśniać problem” - czytamy.

Autorzy przyznają, że polska argumentacja mimo wszystko jest interesująca i zachęca do tego, aby zastanowić się nad precyzyjnymi pojęciami, którymi powinno się opisywać zbrodnie popełnione pod niemiecką ale też sowiecką okupacją. „Z pewnością niewiele się zyska, gdy odtąd wszystko będzie ludobójstwem, a pojęcia takie jak masakra, terror, powszechna przemoc, pogrom czy właśnie ludobójstwo się rozmyją, bo takie zróżnicowanie ma potencjał wyjaśniający. Poza tym warto jest ponownie zastanowić się nad krótko- i długookresowym planowaniem, spontanicznymi decyzjami czy też działaniami, które przyczyniły się do dynamiki przemocy. Pozostaje jednak wrażenie, że w Polsce chodzi w pierwszej kolejności o etykietkę w dyskursie ofiar, a Polacy muszą w końcu zostać uznani za ofiary niemieckiego ludobójstwa”- czytamy.

Hierarchizacja ofiar

Historycy zwracają przy tym uwagę na trudność z dokładnym określeniem, co rozumiane jest pod pojęciem polskich ofiar. Jak czytamy, ignoruje się przynależność etniczną nieżydowskich polskich ofiar drugiej wojny, które są przymusowo polonizowane. Powołując się na dane IPN autorzy przypominają, że Niemcy wymordowali ok. 1,55 miliona etnicznych Polaków, a osoby innego pochodzenia, jak Białorusini, Ukraińcy czy Litwini, stanowili blisko milion ofiar. Jak czytamy, wlicza się ich do ogólnej liczby nieżydowskich polskich ofiar, próbując w ten sposób osiągnąć równowagę z liczbą ofiar żydowskich, szacowanych na 2,7 do 2,9 miliona.

Pomnik na terenie byłego obozu zagłady w Sobiborze
Pomnik na terenie byłego obozu zagłady w SobiborzeZdjęcie: picture alliance/dpa/P. Wierzchowski

Lehnstaedt i Brewing piszą, że międzynarodowe uznanie jako ofiara, które posila się z głównie liczbą zabitych, prowadzi do odpowiedniego statusu, ale też hierarchizacji. Na samej górze tej piramidy jest Holokaust, po nim kolejne ludobójstwa, a potem ofiary „zwyczajnych” masowych mordów i masakr. Przypominają też o nacechowanych antysemicko zarzutach, jakoby Żydzi skorzystali po 1945 roku ze swojej szczególnej pozycji ofiary, a zachodnia polityka historyczna, która przypisuje Holokaustowi centralą rolę, przemilcza albo celowo umniejsza cierpienie innych narodów.

Autorzy piszą, iż słuszna jest uwaga, iż w niemieckim podejściu do czasów nazistowskich brakuje jego wszystkich aspektów, a punkt ciężkości rzeczywiście położony jest na antysemityzm i zagładę Żydów, co może być problematyczne. Przekonują jednak, iż Holokaustu nie da się porównywać z innymi aktami ludobójstwa, choćby ze względu na jego osobliwość. „Przejawia się ona jednakowym prześladowaniem niezależnie od narodowości: asymilacja czy chrzest nie były dla Żydów ochroną przed zagładą. (…) Traktowanie Holokaustu jako zagładę narodu żydowskiego ignoruje perspektywę jednostki, która być może wcale nie interesowała się taką kategoryzacją”.

Jak czytamy, polska dyskusja koncentruje się zaś na ludobójstwie nie ze względu na jednostkę, ale właśnie na ogół. „Ofiary niemieckich, ukraińskich czy sowieckich zbrodni definiuje się wyłącznie poprzez przynależność do grupy ofiar (…). Gorsze niż usunięcie ludzi jest usunięcie ich narodu. W tym wymiarze lemkinowska idea ludobójstwa okazuje się być istotnym elementem dzisiejszych poszukiwań tożsamości. Kiedyś ludobójstwo miało zniszczyć naród. Kto dziś tego ludobójstwa nie uznaje, odbiera owemu narodowi jego tożsamość i egzystencję albo jego prawo do terytorium. To z pewnością w mniejszym stopniu problem Polski niż na przykład Ukrainy w obecnym konflikcie z Rosją czy Ujgurów w Chinach” - czytamy.

H. Ehlich i jego "Generalplan Ost". PODCAST