1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

FAZ o książce o Stasi i MSW: „Mocne tezy – słabe źródła”

15 czerwca 2021

Helmut Mueller-Enbergs recenzuje na łamach dziennika niemieckie wydanie książki Tytusa Jaskułowskiego o kontaktach Stasi i polskiego MSW. Krytykuje przy tym brak dowodów przy niektórych tezach polskiego historyka.

https://p.dw.com/p/3uyZi
Archiwum Urzędu ds. akt Stasi, zdjęcie archiwalne z 2010 roku
Archiwum Urzędu ds. akt Stasi, zdjęcie archiwalne z 2010 rokuZdjęcie: picture-alliance/dpa/R. Jensen

W opublikowanej we wtorek (15 czerwca) recenzji ekspert ds. historii Stasi prof. Helmut Mueller-Enbergs poświęca uwagę wydanej w tym roku w Niemczech książce prof. Tytusa Jaskułowskiego „Von einer Freundschaft, die es nicht gab. Das Ministerium fuer Staatssicherheit der DDR und das polnische Innenministerium 1974-1990” (niem. „Przyjaźń, której nie było. Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego NRD wobec MSW 1974-1990”). Polska wersja książki ukazała się w 2014 roku.

Polskie wydanie książki z 2014 roku
Polskie wydanie książki z 2014 rokuZdjęcie: Barbara Cöllen

Jak pisze Mueller-Enbergs, opis relacji między służbami specjalnymi dwóch komunistycznych państw stanowi trudne zadanie dla badacza, ponieważ wymaga zważenia interesów państwa, partii i służb w NRD i PRL „pod hegemoniczną władzą Związku Radzieckiego jako trójkąt powiązań”. Jego zdaniem tego ostatniego elementu brakuje jednak w książce Jaskułowskiego, który „skupia się głównie na dwustronnych relacjach wywiadowczych między oboma państwami, jakby można je było wytłumaczyć bez kontekstu sowieckiego”.

Służby bez zaufania

„Autor solidnie podsumowuje stan badań” - pisze Mueller-Enbergs, który aktualnie kieruje pracą kontrwywiadowczą w Urzędzie ds. Ochrony Konstytucji Berlina. Zarówno wschodnioniemieckie jak i polskie służby z podejrzliwością obserwowały rozwój wydarzeń u sąsiada w badanym okresie: władze NRD bały się, że polska „Solidarność” zainspiruje Niemców do walki z reżimem, a w PRL zastanawiano się, na ile stabilny jest niemiecki sąsiad, którego oceniano jako „sztuczne państwo bez tożsamości” - pisze niemiecki historyk w „FAZ”.

Protokół spotkania szefa Stasi Ericha Mielke z Wojciechem Jaruzelskim w 1982 roku w Warszawie. Dokument z archiwum Urzędu ds. akt Stasi
Protokół spotkania szefa Stasi Ericha Mielke z Wojciechem Jaruzelskim w 1982 roku w Warszawie. Dokument z archiwum Urzędu ds. akt StasiZdjęcie: BStU

Jednak zdaniem recenzenta nowa publikacja Tytusa Jaskułowskiego, który jest profesorem Uniwersytetu Zielonogórskiego „merytorycznie prawie nie wykracza” poza opublikowany przez niego w 2016 roku artykuł naukowy na ten sam temat.

Mueller-Enbergs: brakuje dowodów

Recenzent sporo miejsca poświęca kwestii źródeł: „Jaskułowski posługuje się tezami, do których nie ma przypisanych dowodów” - twierdzi Mueller-Enbergs. Wśród kilku przywołanych przez niego fragmentów jest m.in. ten: „W ponad 90 procentach przypadków tajni współpracownicy dostarczali informacje, które nie pasowały do światopoglądu kierownictwa Stasi”. Innym przykładem mają być liczne fragmenty w których Jaskułowski pisze o rzekomej „pysze i arogancji” szefa Stasi Ericha Mielkego, które zdaniem Mueler-Enbergsa nie są udowodnione.

Szef Stasi Erich Mielke (z prawej) z Erichem Honeckerem
Szef Stasi Erich Mielke (z prawej) z Erichem HoneckeremZdjęcie: BStU

W Niemczech pracę Jaskułowskiego wydał Urząd ds. akt Stasi w Berlinie, nazywany tradycyjnie "Urzędem Gaucka". Mueller-Enbergs krytykuje w swojej recenzji, że seria wydawnicza, w której wydano książkę polskiego historyka, zmieniła się z „okrętu flagowego” urzędu w „żałosną szalupę” po odejściu z niej „szeregu doświadczonych naukowców”. Helmut Mueller-Enbergs był wieloletnim pracownikiem naukowym tego urzędu. Dla podjęcia pracy w berlińskim kontrwywiadzie otrzymał urlop specjalny, ale dzisiaj jego biogramu nie ma już na stronie internetowej urzędu ds. akt Stasi. 

W ostatnich latach urzędem tym wstrząsał spór o przyszłość instytucji, która w środę, 16 czerwca, zostanie rozwiązana po ponad 30 latach działalności. 1300 pracowników i akta o długości 111 kilometrów przekazane zostaną teraz do niemieckiego Archiwum Federalnego (Bundesarchiv), czemu sprzeciwiała się część pracowników naukowych.