1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Ekspertka: "Polska polityka wschodnia to igranie z ogniem"

16 marca 2018

„W relacjach bilateralnych z Kijowem Warszawa zaczęła zachowywać się na tyle niejednoznacznie, że pojawiły się pytania o możliwy zwrot rządu PiS w kierunku Rosji” - to zdanie ekspertki z Fundacji im. Stefana Batorego.

https://p.dw.com/p/2uOs2
Katarzyna Pełczynska-Nalecz
Katarzyna Pełczyńska-NałęczZdjęcie: DW/A. M. Pedziwol

„W relacjach bilateralnych z Kijowem Warszawa zaczęła zachowywać się na tyle niejednoznacznie, że pojawiły się pytania o możliwy zwrot rządu Prawa i Sprawiedliwości w kierunku Rosji”, napisała niedawno Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz*, z Fundacji im. Stefana Batorego.

DW: Skąd się wzięło to, co dziś się dzieje w polskiej dyplomacji – także w kierunku wschodnim, a zwłaszcza wobec Ukrainy?

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Kryzys w ukraińskiej polityce Polski nie jest efektem działań polskiej dyplomacji i polskiego MSZ, lecz skutkiem poczynań innych resortów i decyzji podejmowanych na najwyższym szczeblu rządzącego obecnie obozu. Jego uwieńczeniem jest ustawa o IPN, która nie przeszłaby bez takiej najwyższej decyzji. Także na odcinku ukraińskim zawiera ona wszystkie możliwe wady zarówno prawne, jak i polityczne, co ma już bardzo poważne konsekwencje dla wzajemnych relacji Polski z Ukrainą. Niepoprawiona będzie nieusuwalną zadrą.

DW: Polityka zagraniczna przez lata była jednym z nielicznych obszarów polskiej polityki w ogóle, na którym panował konsens w poprzek całego spektrum politycznego. Czy to się zmieniło?

KP-N: Polityka wschodnia była niemal konsensualna przez minionych 25 lat. Teraz ten konsensus pękł i nie wiadomo, jaki jest nowy pomysł. Ale wiadomo już, że nie jest realizowany wariant, który był wcielany w życie w poprzednich dekadach. Nie działa już założenie, że suwerenność Ukrainy i strategiczne relacje w wymiarze bezpieczeństwa są absolutnie najważniejsze wobec wszelkich innych wymiarów. Że integracja europejska Ukrainy to polska specjalność. Że my, mając mocną pozycję, jesteśmy w stanie Ukrainę promować w Brukseli, i że Ukraina też to widzi. To wszystko nie działa z wielu powodów – między innymi także ze względu na osłabienie polskiej pozycji w Brukseli.

Natomiast trudno określić, jaki jest nowy paradygmat polskiej polityki zagranicznej. Ja mam wrażenie, że to chaos i sprzeczne impulsy polityczne, stojące w konflikcie ze sobą. To z kolei prowadzi do pogorszenia relacji nie tylko z Ukrainą, ale i z innymi partnerami zagranicznymi.

DW: O tym pisze Pani w swojej niedawnej analizie polskiej polityki wschodniej. Pani twierdzi, że Polski nie ma dziś w unijnej polityce wschodniej, wspomina Pani o podejrzeniach, że następuje zwrot ku Rosji, i wreszcie ostrzega Pani, że jest to igranie z ogniem. Czy to już odpowiada definicji katastrofy?

KP-N:: To jeszcze nie jest katastrofa i – jak piszę w tej analizie – to także nie jest intencjonalny zwrot ku Rosji. Na razie mamy do czynienia w moim przekonaniu z chaosem, w efekcie którego zbyt wielu ekspertów wypowiada się tak, jak to jest wygodne Rosji, a nie w interesie polskim, i zbyt wielu polityków działa w moim przekonaniu w interesie Rosji, a nie Polski. Wynika to z braku refleksji, wizji i całościowych, priorytetowych celów, a nie z podjęcia decyzji o zmianie sojuszy. Ale czasem nie trzeba zmieniać sojuszy, żeby grać nie do tej bramki, co trzeba.

DW: A czy Pani zbyt łatwo nie usprawiedliwia tych ludzi? Przecież oni słyszą te ostrzeżenia, chociażby z Pani ust.

KP-N: Ja nie obwiniam i nie usprawiedliwiam – ja analizuję. Staram się widzieć i oceniać sytuację, jaką jest, jak ja ją widzę. Moim zdaniem to nie jest efekt celowych decyzji, lecz chaosu. Ten chaos jest bardzo niebezpieczny i może się okazać wyzwaniem dla Polski nie tylko w kategoriach dobrych stosunków dyplomatycznych i międzyludzkich, które są bardzo ważne, lecz w fundamentalnej kategorii bezpieczeństwa. I to jest coś, czego za wszelką cenę należy uniknąć.

DW: W swojej analizie wprowadza Pani termin „wojny zapośredniczonej” i ostrzega przed nią. Jak ją Pani sobie wyobraża?

KP-N: Twierdzę, że dzisiaj największym zagrożeniem dla Polski, jeśli chodzi o wymiar rosyjski, jest budowanie rosyjskich wpływów w Polsce i wszystko to, co się nazywa wojną hybrydową. To są oddziaływania na nastroje społeczne poprzez nowe technologie i współczesne media, przez korupcję polityczną i przez prowokowanie zarówno wewnętrznych, jak i ukraińsko-polskich konfliktów, czy też eskalacja konfliktów już sprowokowanych na niekorzyść stabilności Polski i jej bezpieczeństwa.

Wariant militarny ciągle wydaje mi się bardzo mało prawdopodobny. Ale jeżeli już jakikolwiek rozważać, nie byłaby to klasyczna wojna imperialna, w której Rosja chciałaby po prostu zawładnąć terytorium Polski, lecz raczej wojna zapośredniczona, w której na terytorium Polski doszłoby do konfliktu między Rosją, a jej rzeczywistym oponentem, czyli Stanami Zjednoczonymi. Na przykład dlatego, że Rosja chciałaby pokazać słabość NATO i udowodnić, że nie funkcjonuje artykuł piąty [traktatu waszyngtońskiego].

Na dzisiaj jest to scenariusz bardzo hipotetyczny i mógłby się zdarzyć tylko wtedy, gdyby Polska w jakiś dramatyczny sposób znalazła się na peryferiach świata zachodniego. Do tego jeszcze daleka droga, ale pogarszanie stosunków z Unią, z USA, jest jakimś krokiem w tym bardzo niebezpiecznym kierunku.

DW: Jednym ze skutków tego, co się dzieje w polskiej polityce wschodniej jest Pani zdaniem wzrost znaczenia Berlina, a jednocześnie jego osamotnienie. Do czego to może prowadzić?

KP-N:: Polski zabrakło w unijnej polityce wschodniej, co oznacza, że większą rolę muszą w niej odgrywać Niemcy. To oznacza także, że Niemcy nie mają także tego ważnego partnera – dużego kraju, który ma naturalną legitymację do bycia częścią unijnej polityki wschodniej, jakim przez lata była Polska. Niemcy stają się silniejsze na tym odcinku, ale równocześnie bardziej samotne. To zaś oznacza, że polityka wschodnia Unii Europejskiej po pierwsze jest słabsza w samej Unii, bo brakuje tego ważnego kraju regionalnego, a po drugie staje się bardziej niemiecka, a mniej europejska.

A to znowuż jest na rękę Rosji. Bo Rosji jest wygodniej rozmawiać nie ze zjednoczoną Unią, a z poszczególnymi krajami. A jest jej wygodnie, bo nie ma tego silnego unijnego aktora regionalnego, który by dbał o unijną politykę wschodnią.

DW: Ale to się przecież stało jeszcze przed objęciem władzy przez PiS. Mam na myśli przejście od formatu rozmów z Ukrainą z obecnością Polski, do takiego, w którym Polski już nie ma – do formatu normandzkiego.

KP-N: Ja myślę, że tak silnie to się stało w ostatnich dwóch latach

DW: Dziękuję Pani bardzo za rozmowę.

rozmawiał Aureliusz M. Pędziwol

* Socjolog i politolog Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz (urodzona w 1970 roku) jest od 2016 roku dyrektorem programu Otwarta Europa Fundacji im. Stefana Batorego. W latach 2012-2014 była podsekretarzem stanu w ministerstwie spraw zagranicznych RP. Przedtem uczestniczyła w pracach Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych (2008-2012), a potem do 2016 roku była ambasadorem Polski w Rosji.