1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Ekspert: „Putin postępuje jak przestępca seksualny”

6 lipca 2023

Putin chciał „wyzwolić” Ukrainę, ale ona nie odwzajemniła jego miłości. Musi więc umrzeć, jak ofiara przestępcy seksualnego, która się w nim nie zakochała – mówi Gustav Gressel* o rosyjskim terrorze przeciw temu państwu.

https://p.dw.com/p/4TRLz
Gustav Gressel
Gustav GresselZdjęcie: DW

Dwa razy rozmawialiśmy o Ukrainie i Pańskie prognozy się dwa razy się sprawdziły – nawet ta, że Niemcy dostarczą jej czołgi Leopard. Zapowiadał pan ciężką wiosnę i lato, ale też, że o ukraińskim zwycięstwie będzie można mówić jesienią lub zimą, jeśli nie będziemy ociągać się z pomocą. Czy po wysadzeniu tamy w Kachowce nadal pan tak myśli?

Gustav Gressel: – Cóż, ofensywa jeszcze się nie skończyła. Ukraińcy mają spore szanse na sukces na południu, ale nie wiem czy to wystarczy. Jeśli Donieck i Ługańsk pozostaną rosyjskich rękach, trzeba będzie przetrwać jeszcze kolejną zimę. Los Nowej Kachowki jest ogromną tragedią dla Ukrainy, bo ta tama była dla niej nadzwyczaj ważna. Istnieje również niebezpieczeństwo, że dojdzie do drugiej katastrofy, w elektrowni jądrowej.

Co Rosja chce tym osiągnąć?

– Putin chce z pewnością przeciągnąć wojnę do amerykańskich wyborów prezydenckich. Ma nadzieję, że w którymś momencie Zachód nie będzie już zainteresowany Ukrainą. Jeśli jednak wytrwa, Rosji trudno będzie odwrócić bieg tej wojny. Zasoby ludzkie rosyjskiej armii są już mocno wyczerpane. Rosjanie mają trudności z regeneracją swoich formacji i tworzeniem nowych. Elastyczność taktyczna spada. Wycofują się na ufortyfikowane pozycje i usiłują utrzymać teren. Przez jakiś czas będzie to skuteczne, ale Ukraińcy kawałek po kawałku wgryzają się już w okupowane ziemie.

Potem było powstanie Prigożyna. Czy ono ma jakieś znaczenie dla Ukrainy?

– Na krótką metę raczej niewielkie. Większość oddziałów Grupy Wagnera została wycofana z frontu już po bitwie o Bachmut. Ale trzeba również zauważyć kolaborację armii rosyjskiej, która podczas buntu wagnerowców dostarczyła im czołgi, sprzęt przeciwlotniczy, amunicję i części zamienne. Gdy te oddziały posuwały się na Moskwę, nie było wobec nich znaczącego oporu militarnego. To przejaw niezadowolenia ze sposobu prowadzenia wojny i z wysokich strat. Putin stawia bowiem na generałów, którzy są wobec niego lojalni, nawet jeśli są niekompetentni. Nie pozostawia swoim dowódcom żadnej swobody działania, ponieważ obawia się, że mogłaby mu wyrosnąć nowa, niebezpieczna dla niego wersja Żukowa. Wszystko to obniża morale rosyjskich żołnierzy i może być dla Rosji bardzo niekorzystne.

Wiem, że bunt wagnerowców pana zaskoczył. Jego finał także?

– Absolutnie! Nie myślałem, że negocjacje go tak łatwo zakończą. Nie sądzę też, że to koniec tej historii. W końcu była to dżentelmeńska umowa w Rosji, gdzie dżentelmenów nie ma. Na miejscu Prigożyna nie liczyłbym na to, że ktokolwiek będzie się jej trzymał. Przecież został pozbawiony władzy. Teraz Putin prawdopodobnie będzie się zastanawiał, jak zdemontować i ponownie podzielić swoją bazę władzy. Czas na wendetę przyjdzie potem.

Czyli Prigożyn powinien obawiać się o swój los?

– Nie sądzę, żeby miał przed sobą zbyt długie życie. Ale zobaczymy.

Czy wagnerowcy na Białorusi będą zagrożeniem dla NATO?

– Nie sądzę. Większość z tych 25 tysięcy ludzi, bo tylu podobno ich jest, to więźniowie, którzy zostaną przekazani armii rosyjskiej. Trzon Grupy, to około pięć tysięcy ludzi, którzy naprawdę z nim byli. Niewiele, co najwyżej brygada. A poza tym to jest lekka piechota. Łukaszenka nie da im ciężkiej broni, jeśli w ogóle jakąkolwiek od niego dostaną. To nie jest coś, co wytrąci wschodnią flankę NATO z równowagi.

Gustav Gressel podczas Polsko-Niemieckiego Okrągłego Stołu w Wojnowicach (listopad 2022)
Gustav Gressel podczas Polsko-Niemieckiego Okrągłego Stołu w Wojnowicach (listopad 2022)Zdjęcie: Aureliusz Marek Pędziwol/DW

Poza tym myślę, że Białoruś będzie dla wielu wagnerowców jedynie stacją przesiadkową. Będą próbowali dostać się do Afryki lub na Bliski Wschód, aby tam zabrać się za kolejne interesy. Cóż takiego mieliby szukać u Łukaszenki?

Co oznacza rzekome aresztowanie generała Siergieja Surowikina, zastępcy szefa rosyjskiego sztabu generalnego?

– Szczerze mówiąc, nie jestem pewien. Jest honorowym członkiem Grupy Wagnera i ściśle z nią współpracował w Syrii. Ale jest też szefem sił powietrznych, jedynego rodzaju sił zbrojnych, który próbował powstrzymać rebeliantów prowadząc naloty na konwój. Inne rodzaje sił zbrojnych nie interweniowały. Nie mogę więc powiedzieć, czy Surowikin rzeczywiście bardzo kolaborował. Ale, jak to często bywa w Rosji, właściwie nie ma znaczenia, co tak naprawdę się zdarzyło. Jeśli szef uważa, że ktoś jest dla niego niebezpieczny, to musi on odejść. Nawet jeśli oskarżenie było bez sensu.

Czy należy oczekiwać kolejnych aresztowań w rosyjskiej armii?

– Myślę, że tak, bo bez kolaboracji w rosyjskiej armii wagnerowcy nie zbliżyliby się tak bardzo do Moskwy. Pytanie, jak wielka paranoja zapanuje w rosyjskim aparacie bezpieczeństwa. Przekonamy się w nadchodzących miesiącach. Ale o ile się na tym znam, powiedziałbym, że teraz pewnie czeka to szereg osób.

Zapora Kachowka raz jeszcze. Ten atak porównywany był do zrzucenia bomby atomowej. To by jeszcze bardziej pasowało do elektrowni jądrowej Zaporoże, gdyby też została wysadzona. Czy Rosja będzie prowadzić teraz tę wojnę za pomocą takiej zastępczej broni masowego rażenia?

– Kachowka to był czysty akt zemsty. Putin zniszczył ten kraj, ponieważ nie mógł go utrzymać. Jeśli ten sabotaż miał mieć jakiś sens wojskowy, to dokonano go o wiele za wcześnie. Po drugie, skutek tej powodzi był właściwie gorszy niż wybuch bomby atomowej, gdyby miałaby to być tylko jedna bomba. Wysadzenie elektrowni jądrowej Zaporoże byłoby również gorsze niż bomba atomowa, ponieważ stopienie rdzeni w reaktorach uwolniłoby znacznie więcej promieniotwórczych izotopów niż wybuch bomby jądrowej, podczas którego większość materiału radioaktywnego ulega rozszczepieniu. W wypadku pożaru reaktorów uwalnianie i rozprzestrzenianie plutonu oraz innych promieniotwórczych izotopów o długim czasie połowicznego rozpadu jest niestety bardzo wysokie.

Jak Zachód by na to zareagował?

– Amerykanie oczywiście zagrozili, co uczynią, jeśli Rosja użyje broni jądrowej. Również Chińczycy powiedzieli Rosjanom, że będzie to miało poważne konsekwencje dla wzajemnych stosunków gospodarczych, kluczowych dla rosyjskiego wysiłku wojennego. Ale zniszczenie elektrowni jądrowej to nie jest zrzucenie bomby atomowej. Szkoda może być taka sama, ale wydarzenie jest poniżej progu konsekwencji. Niestety, nie jest to nietypowe dla Putina.

A zatem nie można wykluczyć takiej możliwości?

– Nie. Obawiam się, że jest to nawet dość prawdopodobne. Putina można porównać do przestępcy seksualnego, który porywa i gwałci swoją ofiarę, a następnie jest zły, gdy ona nie zaczyna wyrażać sympatii wobec niego. W końcu ją zabija. Z rozczarowania i z zemsty.

Z taką mniej więcej mentalnością Putin podchodzi do Ukrainy. Chciał ją wyzwolić, w cudzysłowie oczywiście, a ona tej miłości nie odwzajemniła. Teraz musi umrzeć. Tak prosto można to ująć.

To bardzo mocne porównanie. A jak ocenia pan rozwój ukraińskiej kontrofensywy? Ukraińska armia odzyskała jak dotąd jedynie niewielkie skrawki okupowanych obszarów. Czy te zdobycze są znaczące z wojskowego punktu widzenia?

– Nie. Ofensywa jest teraz w najtrudniejszej fazie. Rosyjskie pozycje są bardzo dobrze umocnione, są tam bardzo rozległe pola minowe, które bardzo ułatwiają Rosjanom obronę. Ukraińcy posuwają się więc powoli, bo szukają słabych miejsc, gdzie mogliby się przebić. Pola minowe uniemożliwiają inne działania, niż rozpoznawanie tych pozycji bardzo małymi atakami. Jednocześnie Ukraińcy zużywają jednak sporo rosyjskich rezerw, ponieważ zmuszają Rosjan do kontrataków, które są dla nich ogromnym wysiłkiem i przynoszą wielkie straty. Ale to oczywiście też bardzo powstrzymuje Ukraińców. Dopiero gdy się przedrą, będą mieli dość miejsca, by naprawdę móc manewrować i wyzwalać większe części swojego terytorium. Myślę więc, że ofensywa znacznie przyspieszy, gdy tylko przebiją się przez tę strefę bardzo silnej obrony.

Czyli wszystko jeszcze przed nami?

– Wszystko przed nami. Mam tylko nadzieję, że Ukraińcy zdążą to zrobić, zanim pogoda znów bardzo się popsuje. I że kiedy nadejdzie ta szybka faza, zostanie im wystarczająco dużo ciężkiego sprzętu i amunicji, żeby mogli odpowiednio wykorzystać ten przełom.

Czyli dostawy broni, ustawiczny temat tej wojny. Ukraina ma już zachodnie czołgi, leopardy, challengery i abramsy. Ma systemy obrony powietrznej IRIS-T, NASSAMS i Patriot. Wciąż czeka na myśliwce F-16, ale to podobno tylko kwestia czasu, aż się pojawią. Co jeszcze powinna dostać? Nową broń? Więcej tego, co już jest dostarczane? A może przede wszystkim dość amunicji?

– Więcej tego, co zostało już dostarczone i dużo amunicji. Gdy chodzi o czołgi bojowe i bojowe wozy piechoty, wskaźniki zużycia i strat są znacznie wyższe niż w wypadku artylerii czy systemów obrony powietrznej. Myślę, że Zachód jest tu wciąż zbyt powolny.

Czego Ukraina jeszcze potrzebuje, żeby tak wygrać, jak sami Ukraińcy to rozumieją, czyli żeby odzyskać okupowane obszary łącznie z Krymem?

– Dobrze, że Joe Biden, a nawet Olaf Scholz mówią o granicach z 1991 roku. Nie jest to więc już tylko ukraiński cel. Problem polega na tym, że na Zachodzie słowa i czyny co nieco się ze sobą rozchodzą. Ukraina potrzebuje więc więcej tego, co już dostaje. Leopardów, bradleyów, marderów, abramsów. A także więcej artylerii. Ważną kwestią będą również myśliwce, aby ukraińskie siły powietrzne mogły uzupełnić straty materialne i nadal istnieć. Aby nadal stanowiły czynnik ryzyka dla rosyjskich sił powietrznych. To jest ogromnie, ogromnie ważne. Ukraina będzie mogła wyzwolić swoje terytorium tylko wtedy, gdy Zachód wyprodukuje więcej pojazdów i broni i przekaże je Ukrainie.

Czy to wykonalne?

– W momencie, gdy zapadła decyzja o dostawie czołgów Leopard, miałem nadzieję, że Niemcy i inne europejskie państwa natychmiast zamówią kilkaset leopardów dla własnych sił zbrojnych, aby dać Ukrainie te leopardy, które teraz mają na stanie. Ale tych zamówień jest bardzo niewiele i to jest problem. Zachód musi podjąć wysiłek, żeby produkować nie tylko czołgi, ale także bojowe wozy piechoty i sprzęt inżynieryjny. I oczywiście amunicję. Ukraina pokazuje nam mianowicie, że tak naprawdę nie jesteśmy przygotowani do wojny. To dobry sygnał ostrzegawczy dla Zachodu, żebyśmy, nawet jeśli uda się nam poradzić sobie z Rosjanami, mogli również bronić się przed innymi dyktaturami. Nasza wolność i niezależność potrzebują wsparcia wojskowego. Ta wojna pokazuje nam, że nasza czujność wszędzie na Zachodzie była po prostu uśpiona i że już dłużej tak być nie może.

*Były oficer austriackiej armii Gustav Gressel jest od 2014 roku ekspertem do spraw Europy Wschodniej, Rosji i polityki obronnej think tanku Europejska Rady Stosunków Zagranicznych (ECFR) w Berlinie. Przedtem pracował w biurze do spraw polityki bezpieczeństwa w wiedeńskim ministerstwie obrony, gdzie się zajmował między innymi Ukrainą.

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>

Pucz w Rosji?