Ekspert o imporcie pracowników: polski model to „nonsens”
21 sierpnia 2023Na globalnym rynku toczy się zacięta konkurencja o wykwalifikowanych pracowników – mówi w rozmowie z dziennikiem „Die Welt” Philipp Ther, austriacki historyk zajmujący się migracją i transformacją Europy Wschodniej. W jego ocenie Niemcy nie mogą konkurować z takim krajami jak Kanada, która od lat prezentuje się jako kraj imigrantów.
Niemcy – jak mówi Ther – dopiero teraz otwierają się na imigrantów. W latach 90. poprzedniego stulecia zjednoczone Niemcy nie chciały być krajem imigranckim, odsyłając do domu Wietnamczyków i uchodźców wojennych z Bośni. A brak fachowców daje się Niemcom w każdej dziedzinie we znaki. „Bo kiedy na przykład potrzebny jest rzemieślnik, to już nie dostanie się słynnego Polaka, którego zamówiło się jeszcze na początku tego stulecia” – mówi naukowiec z Instytutu Historii Europy Wschodniej na Uniwersytecie w Wiedniu.
Do niedawna Niemcy były w stanie w dużej mierze w Europie pokryć swoje zapotrzebowanie na imigrantów, ale „te europejskie kraje pochodzenia wysychają demograficznie”. „W przyszłości będziemy potrzebować migrantów, którzy będą pochodzić z odległych miejsc i którzy będą dla nas bardziej obcy kulturowo i językowo, gdzie trudniej będzie im nauczyć się niemieckiego i zintegrować społecznie, i którzy potem będą bardziej widoczni” – uważa Ther. Reakcją na to może być wzrost nacjonalizmu w społeczeństwie.
Polski model to „nonsens”
Austriacki historyk, który mieszkał i pracował w Polsce, mówi także o polskich doświadczeniach z imigracją. Jak stwierdza, choć po 1989 roku do Polski przyjeżdżali Wietnamczycy i studenci z krajów afrykańskich, potem Czeczeni, a następnie Ukraińcy, to „dla Polski bycie krajem imigracyjnym jest stosunkowo nowym doświadczeniem”. „Teraz w Polsce, a także na Węgrzech (…) importuje się ogromne ilości siły roboczej z daleko położonych krajów. Liczba ta sięga dziesiątek tysięcy. W Polsce jest wiele osób z Nepalu, Azji Południowo-Wschodniej, a nawet Bangladeszu. Mimo całej rządowej propagandy przeciwko muzułmanom potrzebni są pracownicy. Ale organizuje się to według klasycznego modelu pracownika-gościa. Istnieją ograniczone czasowo pobyty, a następnie oczekuje się, że ci ludzie wrócą. To oczywiście nonsens” – uważa naukowiec.
Porównuje tę sytuację do Niemiec sprzed 50-60 lat. „To nie zadziała, jak nie zadziałało w Niemczech w latach 60. czy 70. Głównie ze względu na interesy pracodawców” – mówi Philipp Ther. I wyjaśnia, że po przeszkoleniu pracowników i „nauczeniu ich kilku słów po polsku, które są potrzebne do wykonywania prostych usług”, pracodawcy nie chcą za rok, dwa albo pięć szkolić nowych osób. Dlatego w Niemczech już wcześnie porzucono pomysł rotacji tureckich gastarbeiterów. „Polska uległa tej iluzji, bo nic innego nie pasowałoby do propagandy PiS” – uważa austriacki ekspert.
Dodaje, że Polska ma zupełnie inny problem z konkurowaniem o imigrantów. „Czy dobrze wykształceni Chińczycy, Wietnamczycy albo Hindusi przyjechaliby teraz do Polski? Myślę, że nie. Dlatego trzeba ściągać ludzi z jeszcze biedniejszych krajów. I nagle religia przestaje odgrywać dużą rolę. To wszystko jest kompletnie zakłamane i krótkowzroczne” – stwierdza.
Ukraińcy sposobem na brak fachowców?
Czy Polska mogłaby się zmienić podobnie jak Niemcy od lat 60.? „Ciężko powiedzieć. Prawdopodobnie bardzo trudno byłoby przekazać społeczeństwu, że na przykład muzułmanie z Bangladeszu są pilnie i stale potrzebni” – odpowiada Ther. Według niego byłoby to możliwe tylko z liberalnym rządem, który mógłby nawet czerpać z pewnych doświadczeń historycznych. Polska była jednym z niewielu dużych europejskich imperiów, które wcześniej były w stanie pozytywnie zintegrować muzułmanów – a mianowicie Tatarów z Krymu i dzisiejszej południowej Ukrainy – wyjaśnia historyk.
Pytany z kolei, czy uciekinierzy z Ukrainy, którzy obecnie przebywają w Polsce i Niemczech, mogliby zostać na stałe i złagodzić brak fachowców, Ther odpowiedział, że byłoby to złe dla Ukrainy. „Jeśli wykrwawi się jeszcze bardziej niż do tej pory, Rosja może w dłuższej perspektywie przeforsować swoje. Tak naprawdę programy na powrót są potrzebne już teraz. Tylko w inny sposób niż w przypadku Bośniaków w latach 90. Ci, którzy chcą wrócić, powinni otrzymać pieniądze, aby mogli naprawić swój dom lub mieszkanie, a może nawet założyć mały biznes. Byłoby to jednak odejście od dotychczasowej polityki uchodźczej” – zaznaczył austriacki ekspert w rozmowie z „Die Welt”.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>