Długi cień wojny
10 stycznia 2010Liczba żołnierzy wracających z misji z problemami psychicznymi rośnie. Najczęściej spotykane przypadki to PTSD (posttraumatic stress disorder), czyli zespół stresu pourazowego. Jest to zespół specyficznych symptomów, które mogą się pojawić u ludzi po przeżyciu ekstremalnego zdarzenia. Na poziomie podstawowym PTSD jest efektem załamania się mechanizmów obronnych, które pomagają człowiekowi radzić sobie z traumatycznymi, koszmarnymi przeżyciami. Po takich przeżyciach żołnierze cierpią na przypadłość zwaną ostrą reakcją na stres, czyli ASD (Acute Stress Disorder). Jej objawami są lęki i stany depresyjne. ASD to zaburzenia przemijające i większość doświadczających go osób w krótkim czasie wraca do normalnego życia. Czasem jednak objawy nie ustępują, a problemy psychiczne przechodzą w stan przewlekły - wtedy mówimy o zespole stresu pourazowego PTSD.
Oficjalne liczby
W 2008 roku niemiecki resort obrony wymienił liczbę 226 takich przypadków. W 2007 było ich 130, a w 2006 roku 55. Peter Zimmermann, swego czasu szef służby medycznej niemieckiego kontyngentu w Afganistanie, leczy najpoważniejsze przypadki w szpitalu Bundeswehry w Berlinie.
W jego przekonaniu wraz ze wzrostem zagrożeń dla żołnierzy będzie rosła liczba przypadków PTSD oraz innych zaburzeń. Zimmermann z zadowoleniem podkreśla, że dziś żołnierze mówią o tym z większą otwartością, niż jeszcze przed dwoma, trzema laty, kiedy posttraumatyczne objawy stygmatyzowało się. Również zwierzchnicy żołnierzy wykazują coraz większe zainteresowanie tym problemem.
Do jednostek coraz częściej zaprasza się specjalistów. Psycholodzy i psychiatrzy wygłaszają prelekcje, tłumaczą, że zaburzenia po stresie traumatycznym są normalną reakcją normalnego człowieka.
Po przeżyciu jakim może być na przykład detonacja bomby w pobliżu bazy, lekarze i psycholodzy są natychmiast do dyspozycji żołnierzy. Oferują rozmowę. Czasem przychodzi 300 osób, mówi Zimmermann, a czasem tylko 20, co uzależnione jest od wagi zdarzenia. Przełożeni zachęcają żołnierzy, żeby korzystali z pomocy specjalistów.
Sierżant - psycholog pierwszego kontaktu
Zimmermann wyjaśnia: "Mamy jednego psychiatrę, jednego psychologa w Mazar-i-Sharif i jednego w Kunduzie. Do tego dwóch kapelanów i kilku zaufanych ludzi z jednostki, którzy opiekują się żołnierzami. Może to być zwykły sierżant po dwutygodniowym przeszkoleniu psychologicznym. Dla żołnierzy, którzy nie mają odwagi otworzyć się przed lekarzem, są to ludzie pierwszego kontaktu".
Jeden psychiatra na 4500 żołnierzy
Zimmermann uważa, że to wystarczy, przynajmniej obecnie, ponieważ nie każdego dnia dochodzi do dramatycznych zdarzeń. Niektórzy żołnierze wolą rozmawiać z kapelanem, inni idą do psychologa, a jeszcze inni do lekarza. W wielu przypadkach organizm uruchamia naturalne siły samouzdrawiające. Nawet po ciężkich działaniach zbrojnych w Wietnamie, mówi Zimmermann, "tylko 30-50 procent wykazywało objawy stresu pourazowego". Mogą to być: odrętwienie emocjonalne, zachowania agresywne, nawracające wspomnienia albo depresja. Symptomy pojawiają się przeważnie w pierwszych sześciu miesiącach. Niektórzy zaczynają je odczuwać dopiero po latach.
Takim przykładem mogą być żołnierze, którzy w latach 1999/2000 stacjonowali w Kosowie. Po uruchomieniu specjalnego portalu internetowego, do Zimmermanna zgłasza się coraz więcej żołnierzy, którzy jako tako doszli do siebie, a teraz mają nawrót objawów PTSD. Na przykład wielu pacjentom robi się niedobrze w sklepie mięsnym, inni omijają supermarkety, ponieważ zwłaszcza w kolejce do kasy popadają w panikę. Jeden z nich bał się, że w kolejce mógłby się ukrywać zamachowiec.
Co pomaga na PTSD
Zimmermann stosuje klasyczną terapię urazów posttraumatycznych. Najpierw konfrontuje pacjenta z obciążającymi psychikę zdjęciami i uczuciami i przy pomocy technik odprężających uczy go zmiany podejścia. "Dana osoba musi sobie wyobrazić, że jest w bezpiecznym miejscu, gdzie znajdzie spokój i przywróci energię. W tę scenę pacjent musi się dobrze wczuć, bo dopiero wtedy odczuje odprężenie i zrelaksuje się. Po wyćwiczeniu w sobie takiego refleksu, może go zastosować w zwalczaniu lęków" - mówi Zimmermann. Po "ustabilizowaniu" pacjenta, terapeuta raz jeszcze wraca z nim do traumatycznych przeżyć. Po długotrwałym treningu koszmary mogą jego zdaniem utracić niszczycielską moc.
Jak długo trwa leczenie
Mimo, że z pamięci nie wymaże się traumatycznych przeżyć, można przy pomocy terapii uzyskać niezłe wyniki. Zimmermann twierdzi, że u 70-80 procent leczonych stan zdrowia uległ znacznej poprawie.
W niektórych mniej poważnych przypadkach stresu pourazowego, można go osłabić już po dwóch, trzech posiedzeniach. Większość pacjentów hospitalizuje się przez 4 do 8 tygodni. Ci którzy pozostają dłużej, mają za sobą poważne obciążenia z dzieciństwa lub młodości.
Większość wraca na misję
Większość wraca, bo uczestniczą w misjach zagranicznych w ramach swego zawodu. Specjaliści nie widzą przeszkód, by po zadowalającym przebiegu terapii mogli wracać. Z badań wynika, że wypracowali w sobie nawyk ochrony przed nową traumą.
W ramach przygotowań do wyjazdu wiele rzeczy, które mogą się wydarzyć w czasie misji, ćwiczy się teoretycznie; również z podziałem na role. Dodatkowo żołnierze uczą się na treningu technik odprężania się i relaksu.
źródło Die Welt, Skalpel, Onet.pl / Iwona Metzner
red. odp. Andrzej Pawlak / du