1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Czy von der Leyen wystarczy głosów? Trzeba będzie je zdobyć

9 czerwca 2024

Dziewięć głosów – taka większość zapewniła pięć lat temu Ursuli von der Leyen fotel szefowej Komisji Europejskiej. Teraz będzie trudniej, co może zmusić lidera EPL Manfreda Webera do szukania niełatwych aliansów.

https://p.dw.com/p/4gqcr
Kongres EPL w marcu 2024 r. Drugi od lewej Manfred Weber, w środku Ursula von der Leyen
Kongres EPL w marcu 2024 r. Drugi od lewej Manfred Weber, w środku Ursula von der LeyenZdjęcie: Octav Ganea/Inquam Photos/REUTERS

Europejska Partia Ludowa (EPL), do której należy partia-matka Ursuli von der Leyen – niemiecka CDU – pozostanie największą partią w Parlamencie Europejskim, ale spodziewany wysoki wynik partii skrajnej prawicy i słabsze – potencjalnych koalicjantów – oznacza dla niej problem.

– Jeśli Ursula von der Leyen zdobędzie ponownie nominację swojej partii, to znajdzie się między młotem a kowadłem. Jeśli będzie liczyła tylko na tradycyjne poparcie trzech centrowych frakcji w Parlamencie Europejskim – EPL, liberałów i socjalistów – rzeczywiście ryzykuje, że nie zdobędzie większości – mówi DW Roland Freudenstein, założyciel Brussels Freedom Hub, były dyrektor polskiego oddziału fundacji Konrada Adenauera.

Potrzebne wsparcie Zielonych

W liczbach nie wygląda to źle dla szefowej Komisji Europejskiej, ale dyscyplina głosowania w wielonarodowych, skupiających różnorodne interesy polityczne i właśnie narodowe frakcjach europarlamentu jest bardzo zła. Aby mieć spokój, von der Leyen potrzebowałaby jeszcze wsparcia Zielonych – a to już oznaczałoby niełatwy sojusz aż czterech partii – tłumaczy Freudenstein.

Roland Freudenstein
Roland FreudensteinZdjęcie: Privat

Ekspert dodaje, że von der Leyen miała atut – mogła wykorzystać swoją pozycję, by rozmawiać z wszystkimi szefami rządów i zapewnić sobie poparcie kluczowych osób. W tym największej chyba niewiadomej przyszłego parlamentu i całej unijnej sceny politycznej – Giorgii Meloni. Ale ewentualne wzmocnienie z prawej flanki oznacza równoległe osłabienie z lewej.

Pewna za to może być wsparcia we własnej partii – CDU, która odnotowała bardzo dobry wynik wyborczy. Sondaże dają chadekom ponad 30 proc. głosów. Architektów tego sukcesu jest dwóch – szef CDU Friedrich Merz i szef EPL Manfred Weber.

Wpływowy chadek 

Pięć lat temu Weber, wywodzący się z bawarskiej CSU, był kandydatem do fotela, który zajmuje dziś von der Leyen. Zanotował wówczas gorzką porażkę, ale w ciągu kadencji odbudował swoją pozycję i dziś – zdaniem „Politico” – jest jednym z najbardziej wpływowych ludzi w UE. Chce umocnić pozycję Parlamentu Europejskiego, a przy okazji swoją – i być tym, który rozdaje w Brukseli ważne karty.

Jednak zdaniem Rolanda Freudensteina w politycznym słowniku Webera nie ma mowy o jakimkolwiek rewanżyzmie. Bo to on – jako szef frakcji – jest człowiekiem odpowiedzialnym za polityczne negocjacje, budowanie sojuszy i koalicji. A w samej partii – podkreśla analityk – uważa się, że „VDL” wykonała dobrą robotę na trzech trudnych politycznych frontach: walki z pandemią koronawirusa, stosunków z Chinami i wojny Rosji z Ukrainą. Przetrwała te kryzysy – a Unia razem z nią.

Rozdrobiona skrajną prawica

Czy Weber będzie europejską wersją Franka Underwooda, bohatera serialu „House of Cards”, który rzeczywiście skusi Giorgię Meloni do centroprawicowego obozu, tym samym osłabiając i rozbijając (co z punktu widzenia unijnych centrystów jest kluczowe) rosnącą w siłę skrajną prawicę?

Giorgia Meloni
Giorgia Meloni Zdjęcie: GIUSEPPE LAMI/ANSA/EPA

– To, że skrajna prawica, na przekór marzeniom Viktora Orbana i Marine Le Pen, pozostanie rozbita na co najmniej dwie frakcje – Europejskich Konserwatystów i Reformatorów oraz Tożsamość i Demokrację, może się wydarzyć nawet bez zabiegów czy to Manfreda Webera, czy kogokolwiek innego – tłumaczy Roland Freudenstein. – Skrajna prawica może się okazać jeszcze bardziej rozdrobniona po tym, jak Tożsamość i Demokracja wyrzuciła ze swoich szeregów niemiecką AfD – dodaje.

Zdaniem eksperta szanse na wspólną skrajnie prawicową frakcję w Parlamencie Europejskim są niewielkie, ponieważ między jej potencjalnymi członkami z różnych krajów są olbrzymie różnice – chociażby w polityce wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę, ale także w kwestiach praworządności czy deficytu budżetowego. – Jeśli przywódca jakiejś siły politycznej uważanej za skrajnie prawicową zapisuje się do obozu silnej Unii Europejskiej, wzmacniania więzi transatlantyckich i zdecydowanej postawy wobec zagrożenia rosyjskiego, to we współpracy z takim liderem czy liderką nie ma – moim zdaniem – nic złego – podsumowuje Freudenstein.

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>