„Czy to koniec świata?”. 20 lat po tsunami w Azji
26 grudnia 2024Djafaruddin stoi przed meczetem w Banda Aceh i walczy ze łzami. W gruncie rzeczy dobrze poradził sobie z horrorem związanym z drugim dniem Bożego Narodzenia 2004 roku, mówi 69-letni Indonezyjczyk, który pomagał w odszukiwaniu ciał ofiar w rodzinnym mieście zniszczonym przez niespotykane w historii potężne tsunami na Oceanie Indyjskim. Ale wspomnienie wielu dzieci, które rozpaczały po swoich tragicznie zmarłych rodzicach, dopada go nawet po 20 latach. –To po prostu niewyobrażalne, że coś takiego mogło się wydarzyć – mówi Djafaruddin, który, jak wielu ludzi w Indonezji, ma tylko jedno imię.
Katastrofalne skutki trzęsienia ziemi
Rankiem 26 grudnia 2004 rokutrzęsienie ziemi o sile 9,1 w skali Richtera u zachodnich wybrzeży Sumatry wywołało potężne tsunami, którego fale o wysokości do 30 metrów spiętrzyły się na Oceanie Indyjskim, zalewając obszary przybrzeżne Indonezji, ale także Sri Lanki, Tajlandii i wielu innych krajów.
Ponieważ w tym czasie na Oceanie Indyjskim nie było jeszcze systemu wczesnego ostrzegania,katastrofa spadła na ludzi bez uprzedzenia. W wyniku tsunami zginęło ponad 220 000 osób. Tylko w Indonezji zanotowano ponad 165 000 ofiar śmiertelnych – zdecydowana większość w prowincji Aceh na północy Sumatry, gdzie fale tsunami były szczególnie wysokie.
„Koniec świata”
W tragiczną niedzielę rano Djafaruddin, który wówczas pracował w służbach transportowych w stolicy prowincji Banda Aceh, był w domu. Jego budynek znajdował się pięć kilometrów od wybrzeża, więc nie był zagrożony. Indonezyjczyk poprosił swoją rodzinę, aby została w domu, a sam bez wahania wsiadł do swojego samochodu dostawczego, aby ruszyć z pomocą, gdzie się da.
Przerażające obrazy w centrum miasta początkowo go przytłoczyły. – Kiedy zobaczyłem wszędzie ciała, krzyczałem i płakałem – relacjonuje Djafaruddin. I dodaje: – Pomyślałem, że to koniec świata.
Jednak moment zwątpienia u Djafaruddina nie trwał długo, a mężczyzna natychmiast zabrał się do pracy. Samochodem, którym na co dzień przewoził znaki drogowe i inne urządzenia, przetransportował co najmniej 40 ciał do pobliskiego szpitala wojskowego w Banda Aceh. – Wszędzie tu leżały martwe ciała, pośród szczątków i śmieci – wspomina podczas postoju w meczecie Baiturrahman. – Wszędzie widać było płaczących ojców i matki, szukających swoich żon, mężów i dzieci – wspomina Indonezyjczyk. Jeździł do szpitala i z powrotem cały dzień całkowicie wyczerpany i pokryty krwią i błotem.
Dramat osieroconych dzieci
Djafaruddin przez lata nie mógł zapomnieć o tych doświadczeniach. Mówi jednak, że z czasem otrząsnął się z traumy. - To było dawno temu.
Jednak wspomnienie osieroconych dzieci, które Djafaruddin i jego rodzina na krótko przygarnęli w tamtych czasach, wciąż przyprawia go o płacz. – To było takie smutne. W nocy krzyczały i wołały swoich rodziców – relacjonuje ze łzami w oczach. Później dzieci zostały przeniesione do tymczasowych schronisk.
Dziś w Banda Aceh nic nie przypomina o ówczesnej katastrofie. Zniszczone domy zostały odbudowane, a turyści spacerują po ruchliwych ulicach. Mieszkańcy Banda Aceh nauczyli się żyć z bólem i żalem po zmarłych – mówi Djafaruddin. – Pozwalamy im odejść. Myślę, że wszyscy w Aceh tak myślą – dodaje. Jednak za każdym razem, gdy Djafaruddin przechodzi obok meczetu Baiturrahman, niezmiennie odmawia modlitwę za ofiary tsunami.
W wyniku tsunami, które zostało wywołane przez potężne trzęsienie ziemi na Oceanie Indyjskim niedaleko wybrzeży Sumatry w samej Indonezji zginęło 166 tysięcy osób, a 35 tysięcy zginęło na Sri Lance. 2 mln osób musiało opuścić swoje domy w Indiach, na Sri Lance, Malediwach, wybrzeżach wschodniej Afryki (Somalia) i w Tajlandii.
(AfP/jar)
Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>