1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
Media

Białoruś. Media na celowniku reżimu

Ales Petrowitsch
30 kwietnia 2021

Na Białorusi prześladowane są prywatne media, ale też osoby, o których informuje zagraniczna prasa.

https://p.dw.com/p/3slqf
Białoruś. Media na celowniku reżimu
Białoruś. Media na celowniku reżimuZdjęcie: DW

Za wywiad z białoruską opozycjonistką Swiatłaną Cichanouską redaktorowi naczelnemu największej niepaństwowej białoruskiej gazety regionalnej „Intex-Press” grozi grzywna w wysokości 5800 rubli białoruskich, czyli równowartość niecałych 1900 euro. 14 kwietnia br. gazeta, która ukazuje się w mieście Baranowicze, opublikowała wywiad z byłą kandydatką na urząd prezydenta. Zaledwie kilka dni później przeciwko redaktorowi naczelnemu Uładzimirowi Janukiewiczowi wszczęto postępowanie o „rozpowszechnianie zabronionych informacji”.

Na razie nie wiadomo, kiedy sprawa trafi do sądu. Wiadomo jedynie, że Janukiewiczowi grozi jeszcze inne postępowanie karne – za „podżeganie do działań szkodzących bezpieczeństwu narodowemu”. Taką informację przekazano dziennikarzowi podczas przesłuchania na policji. Tutaj też chodzi o wywiad z Cichanouską. Także przeciwko niej toczy się postępowanie na Białorusi – za „tworzenie ekstremistycznej grupy” i „planowanie przejęcia władzy przemocą”.

Janukiewicz - redaktor naczelny „Intex-Press”
Janukiewicz - redaktor naczelny „Intex-Press”Zdjęcie: Ales Petrovitch/DW

Obejść Łukaszenkę?

Swiatłana Cichanouska musiała opuścić Białoruś w sierpniu 2020 roku – zaraz po wyborach prezydenckich, w których startowała jako kandydatka i okazała się główną przeciwniczką Aleksandra Łukaszenki. Obecnie mieszka na Litwie. W wywiadzie dla „Intex-Press” powiedziała, że chce doprowadzić do „uczciwych i otwartych wyborów” na Białorusi. Jej zespół stara się znaleźć w szeregach obecnego reżimu białoruskiego przedstawicieli, z którymi można by nawiązać dialog, omijając Łukaszenkę. Uważa ona, że negocjacje są konieczne i liczy na mediację Francji, Niemiec, Szwajcarii, USA, a nawet Rosji.

W wywiadzie Cichanouska przyznała, że trudno jest jej być osobą publiczną. „Nie mogę nawet w spokoju pójść na zakupy” – powiedziała. Dodała, że stres jest trudny. „Budzę się i myślę o ludziach w więzieniach. Patrzę w oczy dzieci, które pytają o ojca, i wiem, że takich dzieci na Białorusi są setki. Człowiek jest w ciągłym stresie” – podkreśliła.

Grzywna za publikację online

„Intex-Press” ukazuje się nie tylko w wersji drukowanej, ale również w wersji internetowej; wywiad z Cichanouską ukazał się zatem i w sieci. Za to 26 kwietnia sąd w Baranowiczach wymierzył Janukiewiczowi karę grzywny w wysokości 580 rubli białoruskich, czyli równowartość niecałych 200 euro.

Wywiad z Cichanouską w „Intex-Press”
Wywiad z Cichanouską w „Intex-Press”Zdjęcie: intex-press

Janukiewicz jest oskarżony o rozpowszechnianie na stronie internetowej „Intex-Press" informacji, które „podważają wizerunek władzy państwowej i szkodzą interesom narodowym”. Według władz Cichanouska w wywiadzie „zdyskredytowała i zakwestionowała prawomocność prezydenta Republiki Białorusi”. Wielokrotnie wysuwa oskarżenia, że Łukaszenka manipulował sierpniowymi wyborami.

Ponadto władze uważają, że zawarty w wywiadzie apel Cichanouskiej do mieszkańców Baranowicz „nie poddawać się i walczyć dalej” jest wezwaniem do nielegalnych masowych zgromadzeń i strajków.

Wolność słowa pod presją

Prokuratura w Baranowiczach ostrzegła również Janukiewicza przed rozpowszechnianiem w mediach informacji, które „propagują lub wzywają do wojny i działań ekstremistycznych”. Urzędy nie były jednak w stanie podać dziennikarzowi konkretnych fragmentów tekstu, które naruszałyby białoruskie prawo. Redakcja Janukiewicza jest przekonana, że władze chcą swoim ostrzeżeniem stłumić wolność słowa.

Jak podejrzewa Janukiewicz, to nie treść wywiadu wywołała oskarżenia, lecz sam fakt, że w ogóle się odbył. „Zawsze jednak kierujemy się interesem czytelników i ich prawem do informacji. Ten wywiad nie jest wyjątkiem” – mówi Janukiewicz.

Ostrzeżenie z powodu wywiadu dla DW

Na celowniku władz znalazł się również białoruski obrońca praw człowieka Roman Kisljak. 22 kwietnia został upomniany przez prokuraturę w Brześciu. Mówił DW o fabryce akumulatorów, przeciwko której mieszkańcy Brześcia i sąsiednich miejscowości protestują od 2018 roku. Według nich w fabryce są liczne wady konstrukcyjne, nie były też spełnione normy ochrony środowiska.

Roman Kisljak
Roman Kisljak - ostrzeżenie za udzielony wywiad Zdjęcie: DW

Mimo protestów fabryka została uruchomiona w marcu tego roku. Po wywiadzie dla DW Kisljak został przesłuchany przez prokuraturę. Na jej stronie internetowej można przeczytać, że Kisljak rozpowszechniał „fałszywe informacje” na temat budowy fabryki i „pracy państwowych instytucji” w celu „zachęcenia obywateli do agresji i nielegalnych działań, w tym organizowania niedozwolonych imprez masowych”.

Dziennikarze opuszczają Białoruś

Podobnie było w Grodnie, gdzie przeszukano mieszkanie dwóch członków niedozwolonego Związku Polaków, Inessy Todryk-Pisalnik i Andrzeja Pisalnika. Wcześniej Pisalnik, szef redakcji internetowej stowarzyszenia, został wezwany przez prokuraturę. Powiedziano mu, że Białoruś nie będzie tolerować naruszeń ustaw o mniejszościach narodowych i przeciwdziałaniu ekstremizmowi.

Powodem wezwania były wypowiedzi dziennikarza na antenie dwóch polskich stacji radiowych w kwietniu br. Według białoruskiej prokuratury Andrzej Pisalnik „chciał wzniecić wśród ludności nienawiść etniczną i spór językowy oraz zasiać wrogość i nieufność wobec przedstawicieli władz państwowych i rozpowszechniać nieprawdziwe informacje o ich działalności”. Pisalnik wraz z żoną opuścił Białoruś, gdyż istniało niebezpieczeństwo, że zostanie im odebrany nieletni syn.

„Z powrotem do czasów socjalizmu“

Według obrońcy praw człowieka Walentyna Stefanowicza na Białorusi, gdzie każda publiczna krytyka obecnego reżimu jest karana, odżywają wspomnienia z czasów sowieckich. „Cała machina państwowa pracuje nad stłumieniem sprzeciwu” – powiedział na forum.

W tym kontekście aktywista wspomniał o nowelizacji ustawy o środkach masowego przekazu, która przewiduje odpowiedzialność karną właścicieli zasobów internetowych, jeśli rozpowszechniają oni „zakazane informacje”. „To prawo jest tak niejasno sformułowane, że może być szeroko interpretowane” – powiedział Stefanowicz. Zaznaczył, że na Białorusi trwają przyspieszone prace nad zmianą kilku ustaw, aby wzmocnić w przyszłości już istniejące środki represji.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

Ucieczka przed reżimem Łukaszenki