1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Bezrobocie, Irak i Chorwacja

Andrzej Pawlak17 marca 2005

Szczyt przeciwko bezrobociu, Włochy wycofują się z Iraku, EU odroczyła negocjacje akcesyjne z Chorwacją - to główne tematy komentarzy w dzisiejszej prasie niemieckiej

https://p.dw.com/p/BILw
Zdjęcie: Bilderbox

Zdaniem komentatora berlińskiego “DER TAGESSPIEGEL”, właśnie dlatego, że Niemcy niczego się po spotkaniu kanclerza z przewodniczącymi CDU i CSU nie spodziewają, uczestnicy szczytu nie mogą sobie pozwolić na to, aby zakończył się on fiaskiem. I dalej – zgłaszając propozycję tego spotkania, Engela Merkel i Edmund Stoiber nie spodziewali się zapewne, że w rezultacie nie tylko przyprą do muru kanclerza, ale także samych siebie...

Stołeczna “DIE WELT” stwierdza z sarkazmem, że społeczeństwo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że państwo nie stwarza żadnych miejsc pracy, tylko – w najlepszym wypadku – może pośredniczyć między pracodawcami i pracobiorcami. Za to rząd, jak nikt inny, jest prawdziwym mistrzem w niszczeniu miejsc pracy i w tej dyscyplinie od lat z powodzeniem bije własne, wyśrubowane rekordy. Każdego dnia w Niemczech ubywa średnio tysiąc dwieście miejsc pracy, za to nowych przybywa jak na lekarstwo.

I jeszcze jeden głos na ten sam temat. Komentator “LEIPZIGER VOLKSZEITUNG” przestrzega z naciskiem przed fiaskiem szczytu przeciwko bezrobociu, gdyż - jak pisze – oznaczałoby ono przyznanie się rządu i opozycji do własnej niemocy i stanowiłoby zgubny w skutkach sygnał odresowany do tych bossów gospodarczych, którzy nadal cenią Niemcy jako miejsce lokalizacji inwestycji, ale chcieliby uwolnić je od biurokracji i wygórowanych podatków.

Zmiana tematu. Premier Włoch Silvio Berlusconi zapowiedział, że od września włoskie jednostki wojskowe zaczną się wycofywać z Iraku.

Jak zauważa “HAMBURGER ABENDBLATT”, Berlusconi świetnie wie, że blisko trzy czwarte jego rodaków nie popiera zaangażowania się Włoch w Iraku u boku USA. Berlusconi zdecydował się na nie z przekonania, że takie posunięcie przyniesie jego krajowi korzyści polityczne, ale decyzję o wycofaniu się z Mezopotamii podjął z czystego oportunizmu i wyrachowania przed ważnymi wyborami regionalnymi. O ile jednak dla Włochów jest to dobra wiadomość, gdyż ich żołnierze nie będą dłużej narażeni na śmierć z rąk irackich terrorystów, o tyle dla Irakijczyków oznacza ona zwiększenie groźby, że ich kraj pogrąży się w jeszcze większym chaosie, gdyż muzułmańscy ekstremiści potraktują zapowiedź Berlusconiego jako potwierdzenie, że ich taktyka zaczyna przynosić spodziewane skutki.

Zdaniem komentatora “PFORZHEIMER ZEITUNG” Silvio Berlusconi podjął decyzję wycofania się z Iraku nie tyle jako premier, co raczej właściciel imperium medialnego, który dobrze wie, że jeśli ma liczyć na zwycięstwo w przyszłorocznych wyborach, to nie może dłużej nie liczyć się z opinią publiczną, przeciwną irackiej awanturze po niedawnej, tragicznej śmierci agenta wywiadu wojskowego Nicoli Calipariego.

W oczach komentatora monachijskiej “ABENDZEITUNG” decyzja Berlusconiego jest ciężkim ciosem dla Amerykanów, tym bardziej, że o wycofaniu swych wojsk z Iraku coraz częściej także przebąkują Polacy i Ukraińcy. W rezultacie, zauważa “ABENDZEITUNG”,

“koalicja chętnych” zamienia się powoli w masową rejteradę.

Na zakończenie dwa głosy o odroczeniu przez Unię Europejską negocjacji akcesyjnych z Chorwacją, której Bruksela zarzuca brak dobrej woli we współdziałaniu z Trybunałem w Hadze ds. Zbrodni Wojennych w b. Jugosławii. W praktyce chodzi tu o wydanie do Hagi ukrywającego się od trzech lat generała Ante Gotoviny.

Jak pisze "FRANKFURTER ALLGEMEINE ZEITUNG”, o ile na pochwałę zasługuje twarde, pryncypialne stanowisko części szefów dyplomacji UE, o tyle można się dziwić, że nie wzięli oni pod uwagę proeuropejskiego kursu umiarkowanego premiera Chorwacji

Ivo Sandera, tylko wszystko uzależnili od sprawy generała Gotoviny.

Innego zdania jest komentator “STUTTGARTER ZEITUNG”, który popiera decyzję UE dostrzegając w niej przejaw stanowczości i zerwanie z dotychczasową tradycją, która pozwalała wierzyć krajom kandydującym do Unii, że jeśli znajdą się na liście wyczekujących, to ich przyjęcie do europejskiego klubu pozostaje