Bałkański supersam z bronią
7 grudnia 2015Według doniesień mediów zamachowcy z Paryża dysponowali między innymi dwoma karabinami Zastava M70, jugosłowiańską wersją kałasznikowa. Także podczas ataku na redakcję magazynu "Charlie Hebdo" w styczniu br., terroryści posługiwali się bronią, której ślady prowadzą na Bałkany. Podczas przeprowadzonej kilka dni temu akcji rozbijania komórki terrorystycznej w Kosowie i we Włoszech, w wiosce w Kosowie znaleziono prawdziwy arsenał nielegalnej broni.
Od czasu wojen w Jugosławii w latach 90. i plądrowania arsenałów w Albanii w 1997 r., czarny rynek handlu bronią kwitnie. I to nie tylko na Bałkanach. Już dawno arsenał niegdyś dobrze uzbrojonego bloku komunistycznego dotarł także na pozostałe tereny Europy. Ceny broni są zróżnicowane: na Bałkanach kałasznikow kosztuje od 300 do 500 euro, ale jego cena w pozostałych państwach Europy osiąga nawet 2000 euro.
Tania broń dla terrorystów
Według badań przeprowadzonych przez "Flemish Peace Institute" w Brukseli, większość nielegalnej broni przemycanej z Bałkanów trafia do innych państw europejskich. – Mówimy o Serbii, Chorwacji, Bośni, Albanii. Można powiedzieć, że wiele z tych krajów ma problem z nielegalną bronią – uważa Nils Duquet, jeden z autorów badania. – Jest wiele egzemplarzy, które znalazły się w rękach cywilów po wojnie w tamtej części Europy. W państwach Bałkanów Zachodnich w nielegalnym obrocie jest jej więcej, niż w legalnym obiegu. Eksperci szacują tę liczbę na ponad milion.
A że jest to ogromny problem dla bezpieczeństwa Europy, stało się jasne po ostatnich atakach terrorystycznych w Paryżu. – Nie wiemy, w jaki sposób terroryści weszli w posiadanie tej broni – przyznaje Ivan Zverzhanovski, ekspert ONZ ds. broni. – Wiemy, że istnieją związki między pośrednikami, siatką zorganizowanej przestępczości a terrorystami, którzy kupują tę broń.
Eksperci ostrzegają przed potencjalnym zagrożeniem
Także Burim Ramadani, pochodzący z Kosowa ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa z Instytutu Studiów Europejskich (ISPE) w Prisztinie uważa, że potencjalne zagrożenie jest bardzo wysokie. – Kraje Bałkanów Zachodnich to niestabilne państwa – twierdzi ekspert, co jego zdaniem sprawia, że grupy terrorystyczne mają ułatwione zadanie tworzenia zapasów broni.
Były szef albańskiego wywiadu Fatos Klosi mówi o innym aspekcie handlu bronią. – Terroryści płacą bardzo dobrze i w ten sposób zawsze będzie podaż.
Niepokojące są dane dotyczące nielegalnej broni będącej w obiegu na Bałkanach: MSW Serbii szacuje tę liczbę na 200 tys. do nawet 900 tys. w samej tylko Serbii. Ubiegłoroczny Raport ONZ wskazuje na wysoką liczbę nielegalnej broni w Kosowie – w kraju z niespełna dwoma milionami mieszkańców jest mowa o 450 tysiącach sztuk broni palnej. A według SEESAC, w Bośni i Hercegowinie w rękach prywatnych może nadal znajdować się około 750 tysięcy sztuk nielegalnej broni.
Chętnych do rozbrojenia brak
– O Albanii można jedynie spekulować – mówi Fatos Klosi. – Ale z pewnością chodzi o dużą ilość, podkreśla ekspert. – Wiemy, że duży zasób broni znajduje się w rękach grup przestępczych, ale wiele broni jest też w posiadaniu zwykłych ludzi. Zatrzymali ją sobie po akcji plądrowania składów amunicji w 1997 roku, głównie na obszarach wiejskich w Albanii. To są ludzie, którzy z bronią czują się bezpieczniej.
Podobnie wygląda sytuacja w całych Bałkanach Zachodnich. Wielu ludzi po prostu zatrzymało broń po wojnach bałkańskich, mówi Nils Duquet. – Zauważyliśmy, że ludzie zaczynają teraz sprzedawać tę broń tym, którzy następnie przemycają ją w małych ilościach do UE. Jeśli już znajdzie się na terenie Unii, to taka broń krąży potem między jedną a drugą grupą przestępczą.
Po wojnach bałkańskich przeprowadzano kampanie nawołujące do dobrowolnego oddawania broni, ale bez wielkich sukcesów. W tym roku na przykład zwrócono w Serbii tylko 7,5 tys. sztuk broni.
Lindita Arapi / Agnieszka Rycicka