Będzie proces przeciwko strażnikom z Auschwitz? Są wątpliwości
9 grudnia 2013- Właściwie zaczęliśmy od 49 postępowań, ale niektórzy oskarżeni żyją za granicą, a co najmniej dziewięciu już zmarło. Wśród nich są nie tylko mężczyźni, ale i siedem kobiet – wyjaśnia prokurator Kurt Schrimm z Centrali Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu. Osoby, którym postawiono zarzuty, miały pracować jako strażnicy w obozach koncentracyjnych i zagłady Auschwitz-Birkenau i tym samym umożliwić masowe zbrodnie na milionach ludzi.
Prokuratury muszą teraz szybko działać, jeżeli chcą zdążyć wnieść akt oskarżenia przeciwko 30 domniemanym sprawcom z Niemiec. Ci ludzie są dziś w wieku od 87-97 lat. – Jestem przekonany, że kolegom zależy na tym, aby jak najszybciej przygotować materiały dowodowe, ale mimo wszystko będzie to trwało kilka miesięcy – powiedział Schrimm.
„Późno. Ale nie za późno!”
Jest to też po myśli Efraima Zuroffa, dyrektora Centrum Simona Wiesenthala w Jerozolimie. Jego instytucja od dziesięcioleci zajmuje się ściganiem zbrodniarzy wojennych, sprawców Holokaustu i pociąganiem ich do odpowiedzialności. – Oczekujemy i mamy nadzieję, że te sprawy jak najszybciej trafią do sądu i sprawiedliwości stanie się zadość. Tych ludzi trzeba skazać, zanim umrą.
Po zapoczątkowaniu w Berlinie, Hamburgu i Kolonii akcji plakatowej „Późno. Ale nie za późno!”, w minionych miesiącach do Centrum wpłynęły informacje na temat 111 podejrzanych.
Dalsze akcje plakatowe Centrum Simona Wiesenthala planuje w Lipsku, Stuttgarcie, Magdeburgu, Rostocku, Dreźnie, Norymberdze i Frankfurcie nad Menem.
Z kolei śledztwa Centrali Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu opierają się na liście 5000 nazwisk strażników i kapo, którzy mieli pracować w niemieckim obozie koncentracyjnym i zagłady w Auschwitz-Birkenau. – Ta lista istnieje już od dziesięcioleci i nikt nie wie kto ją właściwie sporządził. Wiele przemawia jednak za tym, że została ułożona w latach sześćdziesiątych przez heski wymiar sprawiedliwości, albo policję – wyjaśnia prokurator Schrimm. Wobec 30 osób, których nazwiska widnieją na tej liście, można by po intensywnych badaniach wnieść akt oskarżenia.
Byłym strażnikom trzeba udowodnić indywidualną winę
W przeszłości procesy w Niemczech przeciwko byłym strażnikom obozów koncentracyjnych nie były łatwe.
Według postanowienia Trybunału Federalnego z 1969 roku, byłym strażnikom trzeba było w trakcie przewodu sądowego udowodnić indywidualną winę. Nie wystarczyło, że strażnik, co było samo przez się zrozumiałe, współuczestniczył w morderczej machinie nazistów. Jeżeli już w latach 60. trudno było udowodnić im ich indywidualny udział w morderstwach, to co dopiero dziś. Często brakuje pisemnych dowodów winy. Świadkowie tamtych czasów umierają. I tak, prawie 70 lat po II wojnie światowej, ciągle jeszcze wielu domniemanych sprawców nie zostało skazanych.
W 2011 roku nastąpił zwrot w orzecznictwie. Monachijski Sąd Krajowy skazał Johna Demianiuka, byłego strażnika obozu zagłady w Sobiborze, na 5 lat więzienia za pomoc w morderstwie w co najmniej 28.000 przypadkach. Jego indywidualnej winy nie trzeba mu było udowadniać. Wystarczyło, że pracował jako strażnik w obozie zagłady Sobibór. Ten wyrok umożliwił wdrażanie nowych postępowań. – Bez tego nasza akcja plakatowa byłaby w ogóle niemożliwa - wyjaśnia Efraim Zuroff.
Centrala w Ludwigsburgu prowadziła przez osiem miesięcy śledztwo w sprawie Demianiuka i przeczesywała akta w ukraińskich i rosyjskich archiwach. Kurt Schrimm i jego koledzy są zatem czymś więcej, niż tylko śledczymi i prawnikami. W poszukiwaniu dowodów pracowali jak historycy. Demianiuk odwołał się od wyroku sądu do Trybunału Federalnego w Karlsruhe. Przed wszczęciem nowego postępowania zmarł.
Kompleks obozowy KL Auschwitz
Kompleks obozowy KL Auschwitz obejmował nie tylko obóz zagłady, lecz również obóz koncentracyjny. Kompleks podzielony był na Auschwitz I i obóz zagłady Auschwitz-Birkenau.
Podczas gdy większość deportowanych posyłano bezpośrednio po przyjeździe do gazu, więźniowie obozu koncentracyjnego mieli szansę przeżycia, nawet, jeśli była ona minimalna.
Podczas gdy u Demianiuka wiadomo było, że pracował w obozie zagłady, udowodnienie tego byłym strażnikom z Auschwitz nie będzie łatwe.
Jaki werdykt wyda Trybunał Federalny?
Trudno powiedzieć, czy jeśli nawet sądy pierwszych instancji skażą wspomnianych 30 domniemanych zbrodniarzy wojennych to czy ich wyrok zostanie podtrzymany przez Trybunał Federalny. Poza tym nie jest jasne, czy formalnie niemieckie sądownictwo jest kompetentne, by orzekać w tych sprawach. To pytanie pojawia się zawsze wtedy, gdy sprawca nie był obywatelem niemieckim i czyn został popełniony za granicą.
Na przykład Demianiuk ani nie był obywatelem niemieckim, ani też zarzucone mu czyny nie zostały dokonane na ziemi niemieckiej. Ale udowodniono mu, że wśród jego ofiar byli obywatele Niemiec. Dlatego jego przypadek można było rozpatrywać przed niemieckim sądem.
Ale co się stanie, jeśli żaden z tych warunków nie zostanie spełniony? Wtedy trzeba będzie wnieść oskarżenia za granicą. Tu znów rolę odgrywa czynnik czasu. Czy domniemani sprawcy, będący w bardzo zaawansowanym wieku, w ogóle dożyją procesu na przykład w Polsce? Oto jest pytanie.
Annika Zeitler / Iwona D. Metzner
red. odp.: Bartosz Dudek