1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Awaryjny Berlin: Jak postawić stolicę z powrotem na nogi?

15 października 2021

Chaos wyborczy, blamaż z budową nowego lotniska, codzienne wpadki; berlińczycy nie mają łatwego życia. Przyszły Senat Berlina stoi przed trudnym zadaniem postawienia stolicy na nogi. Czeka go prawdziwa próba sił.

https://p.dw.com/p/41hGr
Berlin po wyborach
Stare lotnisko Tegel (na zdjęciu) zamknięto, a nowe przynosi same problemyZdjęcie: Christophe Gateau/dpa/picture alliance

Biedny Berlin: znowu stał się celem żartów i złośliwości. Najpierw miał do czynienia z niekończącym się dramatem wokół budowy centralnego lotniska BER, które wciąż nie działa tak, jak należy. Na domiar złego jeszcze doszedł chaos w dniu wyborów do Bundestagu 26 września.

Wyborczy chaos

Landowa komisja wyborcza wczoraj (14.10.2021) ponownie potwierdziła oficjalnie, że zabrakło wtedy kart do głosowania, albo zostały one zamienione, że przebieg głosowania był chwilami zakłócony i że w prawie co dziesiątym lokalu wyborczym wystąpiły nieprawidłowości.

Uprawnieni do głosowania stali godzinami w kolejce i mieli do czynienia z wieloma trudnościami. Musiały być naprawdę poważne, ponieważ komisja wyborcza zdecydowała się wnieść zażalenie do landowego trybunału konstytucyjnego w sprawie wyników wyborów, choć tylko w dwóch okręgach. Partia AfD też zamierza odwołać się do sądu - za to z myślą unieważnienia i powtórzenia całych wyborów. Decyzję muszą teraz podjąć sędziowie.

Co byłoby lepsze dla samych berlińczyków? Wielu z nich ma mieszane uczucia w tej sprawie. Bez rozpisania nowych wyborów zapewne szybciej otrzymaliby nowy rząd krajowy, tym bardziej, że desygnowana na urząd burmistrza Berlina Franziska Giffey z SPD już ustawiła zwrotnice na nową koalicję z Zielonymi i Lewicą. Tym wcześniej więc przyszły Senat, czyli rząd kraju związkowego Berlina, będzie mógł przystąpić do postawienia stolicy kraju z powrotem na nogi.

Berlin po wyborach
Berlin wymaga wiele pracy, by stanąć na nogiZdjęcie: Kay-Alexander Scholz/DW

Berliński tor przeszkód

Jest to ważne, chociażby dlatego, że nawet zwykłe usługi administracyjne często zamieniają się w Berlinie w przeszkody nie do pokonania. Kto chciałby na przykład dziś umówić się online do Urzędu ds. Obywatelskich w sprawie złożenia wniosku o nowy dowód osobisty, ten otrzyma informację, że wszystkie terminy są zajęte do 13 grudnia. Lepiej poinformowani mieszkańcy stolicy wiedzą jednak, że w tej sytuacji bez wyjścia jest jednak pewne wyjście. Trzeba tylko wcześnie rano, a jeszcze lepiej przez cały dzień, polować online na przypadki odwołanych przez innych terminów. Ale mimo to uzyskanie w Berlinie świadectwa urodzenia czy zarejestrowania nowego samochodu jest kwestią szczęścia.

„Ta sytuacja w dużym stopniu zakrawa na skandal” – twierdzi specjalista w zakresie nauki o administracji w Konstancji, prof. Wolfgang Seibel. „Zawsze dziwiła mnie anielska cierpliwość berlińczyków, którzy muszą całymi dniami wyczekiwać w urzędach na przyznanie ich dziecku miejsca w przedszkolu czy wystawienie aktu urodzenia; to wszystko jest czymś, z czym nie można się pogodzić” – mówi.

100 stron zmian i ulepszeń

Wolfgang Seibel był członkiem komisji ds. reform, kierowanej przez byłego przewodniczącego Federalnej Agencji Pracy Heinricha Alta. W 2018 roku komisja ta przedstawiła stustronicowy raport z propozycjami zmian i ulepszeń.

Najważniejsze propozycje dotyczyły lepszego zarządzania aparatem urzędniczym, przyspieszenia czasu wydawania różnych zezwoleń i lepszego wykorzystywania urządzeń elektronicznych. Słabości administracji już wtedy były legendarne, a trzeba wiedzieć, że służby publiczne w Berlinie zatrudniają w Berlinie prawie 211 tysięcy ludzi!

W przedmowie do tego raportu Alt przypomina decyzję w sprawie reform z 1994 roku, które, niestety, zostały zrealizowane tylko połowicznie. Niewiele lepszy los spotkał także jego zalecenia z 2018 roku, chociaż ówczesny Senat Berlina powołał specjalnego sekretarza stanu ds. ich realizacji, którym został wtedy Frank Naegele z SPD.

Berlińska Izba Przemysłowo-Handlowa, wspólnie z około 70 innymi ugrupowaniami i stowarzyszeniami, zainicjowała w 2019 roku kampanię pod hasłem „Jedno miasto – jeden silny zarząd”, na rzecz przyspieszenia koniecznych reform. Ale wkrótce potem pojawiła się pandemia koronawirusa, która dodatkowo ujawniła braki w działaniu berlińskiej administracji z jej niewystarczającym ucyfrowieniem na czele.

Zapytaliśmy Niemców, co ich denerwuje

Ocena tej kampanii przez Izbę Przemysłowo-Handlową jest mieszana. Jej zdaniem aparat urzędniczy jest bardziej podatny na uwagi i wskazówki płynące ze strony gospodarki. Pewne działania uległy niejakiej poprawie, na przykład rejestrowanie samochodów należących do firm. Z drugiej strony praca berlińskich urzędników często nadal przypomina czasy króla Ćwieczka, gdy wymagają podania o zgodę na budowę w czterech papierowych egzemplarzach.

„Modernizacja berlińskiej administracji pozostaje niekończącym się placem budowy” – twierdzi prof. Seibel.

Brak jednolitej administracji

Jego zdaniem zasadniczy problem polega na tym, że zarządy poszczególnych dzielnic Berlina nie są w pełni zintegrowane z jednolitą administracją Berlina jako kraju związkowego Niemiec. Dopóki ten problem nie doczeka się należytego rozwiązania, dopóty w Berlinie aparat urzędniczy będzie nadal działał nieudolnie i ociężale. W tej chwili bowiem każda dzielnica miasta wciąż organizuje swoją administrację na własną rękę, a Senat nie może jej niczego nakazać, co jest sytuacją absurdalną i całkowicie różną od tej, która panuje w Monachium, Hamburgu czy Kolonii.

„Jeśli miałbym wydać w tej sprawie jakieś zalecenia, przychodzi mi na myśl tylko jedno: zmiana konstytucji Berlina jako kraju związkowego” – mówi prof. Seibel.

Dla nowego Senatu byłaby to jednak prawdziwa próba sił, ponieważ poszczególne dzielnice miasta bynajmniej nie kwapią się do oddania części swojej władzy. Mimo to taka operacja byłaby opłacalna, zwłaszcza dla nowego centrowo-lewicowego rządu Berlina, jak również, a może przede wszystkim, dla uboższych mieszkańców miasta, najbardziej uzależnionych od sprawnego funkcjonowania administracji i służb publicznych.

„Tylko silni mogą sobie pozwolić na słabe państwo” – konkluduje prof. Seibel.

(DPA/jak)

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>