1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wolff-Powęska: Poznaję przeszłość, by brać odpowiedzialność za dziś

Daina Kolbuszewska3 września 2013

Manipulacja polityczna historią pogłębia negatywne stereotypy. Kluczowym słowem w tym kontekście jest odpowiedzialność – mówi prof. Anna Wolff-Powęska*.

https://p.dw.com/p/19Zqy
File picture dated 19 May 1993 of the electrified perimeter fence, accommodation blocks and a watchtower at Auschwitz. The world prepares to mark Holocaust Memorial Day on Thursday 27 January 2005 marking the 60th anniversary of the end of the Holocaust, and the liberation of the Nazi death camps, including Auschwitz in Poland. EPA/STR +++(c) dpa - Report+++
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/dpaweb

Daina Kolbuszewska: Angela Merkel jako pierwszy kanclerz Niemiec odwiedziła w sierpniu obóz koncentracyjny w Dachau – między dwoma wiecami wyborczymi, za co spotkała ją w Niemczech krytyka nie tylko ze strony opozycji. Podkreślała konieczność pamięci i rozliczeń, mimo upływu wielu lat od końca wojny.

Prof. Anna Wolff-Powęska: Pamięć jest ważna! Bez względu na to, czy takie sformułowanie pada podczas kampanii wyborczej, czy nie. Pamięć państwowa wyraża się głównie w celebrze. Nie zawsze pokrywa się ona z pamięcią indywidualną, wyraża jednak wolę polityczną w imieniu obywateli. Na co dzień natomiast ważna jest mądra edukacja i wzajemne wysłuchanie się.

Lekcja nacjonalizmu była wielką lekcją, jaką Europa wyniosła z XX w. A mimo to, po doświadczeniach nazizmu, zdarzyła się w Europie krwawa wojna na Bałkanach.

Niczego nie uczymy się z historii…

Wojenne rany w Bośni

Pesymistyczny wniosek.

Pesymistyczny. Robiono badania wśród młodych ludzi, którzy odwiedzali niemiecki obóz zagłady w Auschwitz. To też nie daje gwarancji. Jeden człowiek jest empatyczny i rozumie, a inny widzi i myśli – było minęło, co ja mam z tym wspólnego. Nie dotyka go to.

Badania socjologiczne przeprowadzone w 2000 r. wśród powojennego pokolenia Niemców pokazały, że aż 72 proc. z nich uważa przypominanie o Auschwitz za bardzo ważne.

Bo oni już nie pamiętają wojny. Na całym świecie jest podobnie – odpowiedzialna praca nad przeszłością wymaga wiedzy, dystansu i zmiany pokolenia. Pierwsze 20, niemal 30 lat było w Niemczech milczeniem, bo żaden naród – jeżeli jest sprawcą, nie jest w stanie od razu po przełomie, jakim w tym wypadku był koniec II wojny, uznać swoich win. Przełom historyczny nie jest przełomem mentalnym. Pamięć koncentruje się wokół cierpienia ofiar – Niemcy lizali swoje rany. W przeciwieństwie do I wojny w czasie II front wszedł także na teren Niemiec, były bombardowania, wysiedlenia, po wojnie – nędza, podział kraju i upokorzenie, bo cały świat patrzył na Niemców jak na zbrodniarzy. Denazyfikacja traktowana była jako zemsta. W takiej sytuacji nikt nie rozpatruje „co zrobiłem”, „co zrobił mój naród”, tylko chce się uwolnić od ciężaru.

Stygmat zbrodni

***Achtung: Nur zur mit den Rechteinhabern abgesprochenen Berichterstattung verwenden!*** Polnische Deutschland-Expertin Prof. Anna Wolff-Poweska
Prof. Anna Wolff-PowęskaZdjęcie: Elzbieta Orhon-Lerczak

W ostatnich latach ukazuje się sporo książek, które są próbą rozliczenia się przez synów czy wnuków ze zbrodniczą działalnością swoich przodków – nazistów. Ze zdumieniem odkrywają oni, że opowieści rodzinne, które słyszeli zawierały dziwne luki…

Młody człowiek patrzy na filmy, ogląda wystawę i myśli – to się „u mnie” działo, a ja nic nie wiem. Ale który dziadek przy torcie urodzinowym chciałby opowiadać jakie popełnił zbrodnie…? To były tak wielkie zbrodnie, że stygmatyzowałyby na całe życie. Podobnie jest przecież ze zbrodniarzami stalinowskimi. Dla człowieka ważne są duma i honor. Od faktów, które podważają jego pozytywny wizerunek chce uciec. To, że sprawcy milczą, wynika z chęci zachowania twarzy. Doskonale pokazała to wystawa w Hamburgu w 2004 r. „Wojna na wyniszczenie. Zbrodnie Wehrmachtu 1941-1944”. Ci, którzy byli jej negatywnymi bohaterami mieli pretensje, że pokazano tylko zło. Ale co dobrego miano pokazywać??? To była próba szukania usprawiedliwienia dla siebie. Natomiast młodzi bardzo często byli wdzięczni – bo dla nich było ważne, żeby wiedzieć.

W państwie demokratycznym wina i wstyd są największym wyzwaniem, dla budowania tożsamości, dla zbiorowej pamięci i kultury pamięci. Niemcy odrabiają XX-wieczną lekcję historii najsolidniej, tak jak potrafią!

Francuskiego filozofa Emanuela Levinasa, jak pisał, doświadczenie nazizmu nauczyło, że człowiekowi wolno być skromnym, wolno mu przewidywać własny upadek i zabezpieczać się przed tym upadkiem. Zakładać, że może okazać się słaby. Pamięć historyczna chętniej „używa” pojęć wina-krzywda.

Tę słabość pokazują np. pamiętniki. Dzisiaj w różnych mediach zadawane jest pytanie z czego narodził się faszyzm. Sebastian Haffner, prawnik, opisał w swoich pamiętnikach („Historia jednego Niemca. Wspomnienia 1914-33”, wyd. 2000 r.) pierwsze lata nazizmu – analizując na własnym przykładzie jak ci, którzy nie akceptowali hitlerowskiego porządku wchodzili w rolę, wtapiali się w masy i czynili jak inni. I tak przechodzili dobrowolnie na stronę władzy. Pokazał jak niepostrzeżenie zmieniają się wartości, normy, jak powstaje nowa „normalność”. Faszyzm pełzał niezauważenie. To nie była rewolucja, to się działo powoli. Haffner pokazał, że wszyscy jesteśmy świadkami. Widzimy co się dzieje i nie robimy nic by zaprotestować przeciwko temu… Tak narodził się faszyzm.

Buchcover: Sebastian Haffner - Geschichte eines Deutschen
Sebastian Haffner opisał w swojej książce oddziaływanie faszyzmu na zwykłych ludzi

Kryzys sprzyja odradzaniu się nacjonalizmu, także w Niemczech. Czy to nie jest niebezpieczne?

Zdarzają się różne ekscesy. Niemcy nie są wolne od radykalnych ruchów. Muszą być jednak szczególnie uwrażliwione na wszelkie przejawy nacjonalizmu. Proces przeciw członkom Narodowosocjalistycznego Podziemia (NSU), jaki obecnie trwa w RFN, pokazuje w pewnym sensie bezradność demokratycznego państwa. Nadzieje niesie rozwój instytucji pozarządowych i coraz więcej inicjatyw obywatelskich, które stanowić mogą skuteczną zaporę przed rozprzestrzenianiem się brunatnej zarazy. W Polsce rozkwit wszelkich „kultur” szermujących hasłami nacjonalistycznymi, jest niestety, dowodem słabości państwa prawa i słabości społeczeństwa obywatelskiego.

"Taka historia, jaki człowiek"

Mamy jednoczącą się Europę, ale wiele pamięci, narracji historycznych - często sprzecznych ze sobą i wywołujących konflikty.

Historia jest potrzebna, żeby budować tożsamość. Budując ją wywołujemy z pamięci to, co przynosi chwałę - każdy chce prezentować swój pozytywny wizerunek. Pytanie, czy oczekujemy takiego „gładkiego” wizerunku od Niemców, Rosjan? Nie! Oczekujemy, że będą się bili w piersi, przyznawali do swoich win. Tożsamość powinna składać się ze wszystkich elementów - pozytywnych i negatywnych. Historia jest taka, jaka jest, bo człowiek jest taki. Póki tego nie zaakceptujemy, póki nie wysłuchamy innych – wysiedlonych, wypędzonych, tych, którym my wyrządziliśmy krzywdę, nie będziemy żyli w cywilizowanym świecie. Manipulacja pamięcią prowadzi do kolejnych konfliktów.

A jedna, wspólna wizja historii jest niemożliwa – prawda polityczna w takich przypadkach zawsze stawiana jest ponad prawdą historyczną. W demokracji praca nad przeszłością polega na tym – i po to też powinniśmy się uczyć historii – by umieć się wzajemnie wysłuchiwać.

Zbliżamy się więc do tzw. polityki historycznej.

Narzucenie przez elity polityczne wybranego segmentu historii może nieść daleko idące konsekwencje. Przekłada się to na kanon lektur, święta narodowe, rytuały rocznicowe i jakość polityki zagranicznej. Jeśli centralnym tematem debaty w Polsce mają być żołnierze wyklęci, zwycięstwo nad bolszewikami w 1920 r. i powstanie warszawskie – to jest to stawianie nauki historii na głowie. Manipulacja polityczna historią jest wyrazem bezradności wobec obecnej rzeczywistości. To teraźniejszość wyznacza sposób pojmowania historii.

Taka manipulacja jest nawoływaniem do budowania naszej, polskiej tożsamości na anty-rosyjskości i anty-niemieckości. W ten sposób pamięć historyczna pogłębia negatywne stereotypy. Buduje przekonanie, że nasza historia jest wyjątkowa. To narcystyczne, powiedziałabym że wręcz autystyczne spojrzenie na historię. Wyobraźmy sobie, że inne narody też mają prawo uważać swoją historię za wyjątkową. I co – zaczniemy się nawzajem „okładać” historią?!

Czego dziś musimy się z historii nauczyć?

Kluczowym słowem w tym kontekście jest dla mnie odpowiedzialność. Poznaję przeszłość, by brać odpowiedzialność za dziś; by brać sprawy w swoje ręce. By zauważyć pierwsze symptomy zagrożenia. Ale też po to, żeby zaprotestować. Bo jeśli wiem i nic nie uczynię, to po co mi taka wiedza. W takim przypadku lepiej poświęcić czas na co innego.

Rozmawiała Daina Kolbuszewska

*Prof. Anna Wolff-Powęska – historyk idei, autorka kilkunastu książek i setek artykułów związanych z tematem stosunków polsko-niemieckich i pamięci oraz rozrachunków z przeszłością, dyrektor Instytutu Zachodniego w Poznaniu w latach 1990-2004, obecnie profesor Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej w Poznaniu. Przewodniczy Radzie Naukowej Centrum Badań Historycznych w Berlinie.

red. odp. Bartosz Dudek