1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Ach, jakże piękny ten język polski...

27 maja 2011

Pocieszę bijących na alarm językoznawców oraz badaczy uzusów językowych i powiem tak: są jeszcze miejsca na tym świecie, gdzie mówi się czyściutką polszczyzną. TO ZAGRANICA.

https://p.dw.com/p/11P4K
Zdjęcie: picture-alliance/ dpa

Aby ocenić tempo i stopień zmian zachodzących w języku polskim czasami wystarczy na pewien czas wyłączyć telewizor. Czasami trzeba wyjechać z kraju. Ja wyjechałam. Wraz ze mną dwójka moich wówczas bardzo małych dzieci. Miesięcami towarzyszyła mi telefoniczna litania najbliższych w intencji regularnego kontaktu dzieci z ich językiem ojczystym. Po latach przyznaję, nie bez satysfakcji, że polszczyzna moich dzieciaków ma się całkiem dobrze. Powiem więcej: po przeczytaniu artykułu Bartka Chacińskiego „Język 2.0” z ostatniego numeru Polityki twierdzę, że ma się dużo lepiej niż ta, którą posługują się rodacy w kraju – przesiąknięta angielską grypserą z tendencją do zastępowania myśli i zdań nieodgadnionymi skrótowcami.

Językoznawcy nawołują by ci, którzy mają wpływ na rozwój języka (czyli media), ustawowo zaciągnęli hamulec lingwistycznego walca. Owszem, siła sprawcza tradycyjnych mediów jest nie do przecenienia, jednak moje emigracyjne doświadczenia każą mi zgodzić się z Chacińskim, który twierdzi, że epicentrum zmian w języku znajduje się tam, gdzie kwitnie życie towarzyskie. A dziś salonem nie jest telewizja, lecz platforma społecznościowa. A tu zachwaszczanie języka jest bezkarne.

Wielojęzyczność młodych Polaków na emigracji siłą rzeczy powoduje to, że jeden z języków dominuje codzienną komunikację. Nie jest to język polski, więc młodzi pozostają poza zasięgiem wyniszczącej siły internetowego slangu made in Poland. Coraz częściej – ku mojej nieskrywanej radości – spotykam tu, za granicą, Polaków używających tak pięknego w swej prostocie języka polskiego, że słuchając ich wpadam w zachwyt! Czy zauważyliście Państwo, jakim językiem posługują się np. młodzi Polacy z Białorusi? Prawdopodobnie nie będą w stanie przeczytać Kapuścińskiego w oryginale, ale w ich ustach polskie słowo nie jest lingwistyczną gumą do żucia – tego się nie żuje i nie wypluwa, lecz rozkoszuje każdym jego członem aż po końcówkę fleksyjną! Nie sądzę, by Ci ludzie kiedykolwiek używali słownictwa z listy przebojów wg Chacińskiego, na której znalazły się takie wyrazy jak „props – należny szacunek, „cb”- ciebie, czy „z /w” – zaraz wracam. Zastanawiam się czy tylko dlatego, że życie odseparowało te, moje, i resztę emigracyjnych dzieci od polskich mediów, nie grozi im lingwistyczna katatonia?

Amerykański urbanista Guy Pery przechadzając się „Na jawie po Warszawie” stwierdził, że niedostatek szybkich dróg w stolicy paradoksalnie ratuje warszawską tkankę miejską, a dzięki temu nie rozrasta się ona w sposób niekontrolowany. Spodobała mi się ta metafora. I pomyślałam sobie, że nasze emigracyjne dzieci, a precyzyjniej mówiąc – ich polszczyzna, siłą rzeczy pozostaną taką „niezmienioną tkanką miejską”, w której prawdopodobnie inne języki: angielski, niemiecki, będą pędziły na łeb na szyję pozamiejskimi autostradami lingwistycznymi. Język polski będzie ‘posuwał się' z dość ograniczoną prędkością po pękającej ze starości nawierzchni miejskich ulic. Język polski - miękka mowa czule szeptanych wyznań miłości, akceptacji i budowania więzi z ojczyzną. Taka zaczarowana dorożka, zaczarowany dorożkarz, zaczarowany koń…

Agnieszka Rycicka

red. odp. Bartosz Dudek