Bawaria uwalnia prawa do melodii „Czerwone maki..."
6 lutego 2015- To bardzo radosna wiadomość - cieszy się dyrektor Biblioteki Polskiej Piosenki w Krakowie. Waldemar Domański otrzymał list datowany na 2 lutego 2015 roku z informacją, że bawarski rząd "wyraził gotowość" przekazania praw autorskich na rzecz Polski do melodii pieśni "Czerwone maki na Monte Cassino". To tzw. uwolnienie praw autorskich oznacza przejście utworu przed upływem 70 lat od śmierci autora do domeny publicznej. Prawa autorskie do piosenki „Czerwone maki pod Monte Cassino” są zdeponowane za granicą w Niemczech w Bawarii oraz w Wielkiej Brytanii.
Chociaż fakt ten był znany, to ani przed ani przed przełomowym rokiem 1989 w Polsce ani później nikt nie zainteresował się rozmową z autorem tekstu piosenki ani kompozytorem jej melodii. Starania o przekazanie lub nabycie praw do melodii pieśni „Czerwone maki pod Monte Cassino” podjęła dopiero w 2014 roku Biblioteka Polskiej Piosenki w Krakowie.
Spadkobiercą praw autorskich do melodii piosenki jest zgodnie z prawem niemieckim (art. 1936 Kodeksu Prawa Cywilnego BGB) kraj związkowy Bawaria. Tam, w bawarskim Würzburgu, zamieszkali po wojnie kompozytor melodii Alfred Schütz z małżonką Weroniką; tam też zmarli nie pozostawiając żadnych spadkobierców. Ich majątek, łącznie z własnością intelektualną, przeszedł tym samym na rząd Bawarii.
Żmudne docieranie do informacji
Kiedy w polskiej prasie pojawiły się informacje, że - kuriozalnie - prawami autorskimi do melodii piosenki sławiącej męstwo polskiego żołnierza w walce z Niemcami dysponuje jeden z niemieckich krajów związkowych, sprawą zainteresował się gdański prawnik Bogusław Wieczorek. W rozmowie z Redakcją Polską DW opowiedział w lipcu ub. roku o iście syzyfowej pracy w dochodzeniu do informacji. – Media posługiwały się dość enigmatycznym sformułowaniem, że prawa autorskie należą do kancelarii prawnej w Monachium, co wydało mi się dziwne, bo zazwyczaj kancelarie prawne nie zajmują się zbieraniem praw autorskich – tłumaczy polski prawnik. Kontakt z monachijską kancelarią, która, jak się okazało, tylko zarządzała masą spadkową po śmierci państwa Schützów, zaowocował uzyskaniem kopii orzeczenia sądu, że prawa te są od 2011 r. w posiadaniu rządu Bawarii.
W przypadku braku spadkobierców osób zmarłych w Polsce masa spadkowa staje się własnością gminy, zaś w Niemczech własnością kraju związkowego. Prawa autorskie do twórczości Alfreda Schütza zamieszkałego w Bawarii stały się więc masą majątkową tego landu. A zarządza nią bawarskie Ministerstwo Finansów i Rozwoju Regionalnego.
Za pobieranie tantiem dla rządu bawarskiego za wykorzystanie melodii odpowiedzialna jest z kolei niemiecka organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi GEMA, niemiecki odpowiednik ZAiKS-u. Melodia pieśni „Czerwone maki pod Monte Cassino” jest zarejestrowana w niemieckim stowarzyszeniu pod numerem 790176. Tantiemy w Polsce dla GEMY pobiera ZAiKS. Z informacji DW wynika, że pobierane opłaty są bardzo niskie.
List do władz Bawarii z propozycją przekazania praw
Pismo do władz Bawarii gdański prawnik wystosował wspólnie z Biblioteką Polskiej Piosenki w lipcu 2014. Zaproponowano, aby prawa do melodii zostały przeniesiona na krakowską bibliotekę, która następie mogłaby w swoim oświadczeniu woli uwolnić te prawa autorskie, czyli publicznie zrezygnować z pobierania tantiem z tytułu wykonywania tego utworu. – Doprowadziłoby to do tego samego co upływ 70 lat od śmierci autora, czyli przejście utworu do domeny publicznej – tłumaczył Bogusław Wieczorek w rozmowie z DW.
Redakcja Polska Deutsche Welle zainteresowała się tą sprawą i wystosowała również w lipcu 2014 roku zapytanie do GEMY i władz Bawarii, czy prawnie rzeczywiście możliwe byłoby przekazanie praw do melodii Polakom przed upływem ustawowych 70 lat. Po 70 latach od śmierci autora utwór przechodzi bowiem do tzw. domeny publicznej, czyli nie jest chroniony autorskimi prawami majątkowymi i nie trzeba odprowadzać tantiem.
Deutsche Welle wskazywała też w mailach i osobistych rozmowach z bawarskimi urzędnikami przede wszystkim na znaczenie historyczne i emocjonalne pieśni „Czerwone maki…” dla Polaków i Polonii nie tylko w kontekście II wojny światowej, lecz także okresu powojennego. Wtedy pieśń ta była dla Polonii na całym świecie i Polaków w kraju „zakazanym symbolem niepodległej Polski”. Podkreślaliśmy też, że do dzisiaj ma ona charakter nieomal drugiego hymnu narodowego. Rząd bawarski, który od lat utrzymuje dobrosąsiedzkie kontakty z Polską przyjął te informacje z zainteresowaniem i zrozumiał znaczenie symbolicznego gestu uwolnienia praw do melodii piosenki „Czerwone maki…” dla Polski.
Nie tylko prawa do melodii są zdeponowane za granicą
Nie tylko prawa do melodii pieśni „Czerwone maki …” są zdeponowane za granicą. Tantiemy za wykorzystywanie tekstu Feliksa Konarskiego, który mieszkał i zmarł w Wielkiej Brytanii, pobiera dla zamieszkałych w USA spadkobierców brytyjska organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi PRS. Dowiedzieliśmy się od gdańskiego prawnika, że starania o uwolnienie praw do tekstu podjął krakowski Instytut Książki.
Piosenka „Czerwone maki pod Monte Cassino” powstała w nocy z 17 na 18 kwietnia 1944 roku, na kilka godzin przed zdobyciem klasztoru. Feliks Konarski, żołnierz 2. Korpusu Sił Zbrojnych w Campobasso, napisał wtedy pierwsze dwie zwrotki do pieśni a jego przyjaciel i towarzysz broni Alfred Schütz skomponował muzykę. – Żołnierzom, którzy wówczas tam walczyli, bardzo przypadła do gustu. Później rozjeżdżali się i rozpowszechnili ją na całym świecie w środowiskach polonijnych, które potworzyły się po II wojnie światowej.
Kompozytor tylko numerem na cmentarzu
Tantiemy za wykonywanie melodii pieśni „Czerwone maki ..” uratowałyby jej kompozytora jeszcze za życia przed straszliwym ubóstwem. Nie otrzymywał on jednak ani tantiemów, ani jakiegokolwiek wsparcia od Polski. Żonę Alfreda Schütza nie stać było nawet na pogrzeb męża ani na zakup miejsca na grób. Dlatego kompozytor został pochowany w 1996 roku anonimowo za pieniądze zebrane przez monachijską Polonię. W miejscu spoczynku Alfred Schütz jest tylko numerem.
Informacje o tym, że Bawaria jest w posiadaniu praw autorskich do jego melodii wywołała komentarze mocno zabarwione emocjami, gros z nich miało wręcz charakter antyniemiecki. Gdański prawnik zapytany o to w lipcu ub. roku przez Deutsche Welle odpowiedział, że rozumie emocje, lecz wskazał też na brak wiedzy o sytuacji prawnej. Przyznał też , że to Polska sama nie zadbała wcześniej o te prawa. – Więc pretensje możemy mieć do siebie tak naprawdę - zauważył.
- To, co pozostało, to jedynie spisanie stosownej umowy, na podstawie której Bawaria przeniesie prawa na Bibliotekę - tłumaczy Bogusław Wieczorek.
Waldemar Domański nie wie, kiedy zrealizowana będzie deklaracja rządu Bawarii.
Dyrektor krakowskiej Biblioteki Polskiej Piosenki ma jednak nadzieję na szybkie załatwienie sprawy i planuje już, "oczami wyobraźni" ,najchętniej w maju, wizytę przedstawicieli rządu Bawarii w Krakowie, gdzie, jak mówi, "podczas uroczytego koncertu podziękowalibyśmy w imieniu Polaków za ten piękny, szlachetny gest".
Barbara Cöllen